Wystąpienia Tuska można łatwo się czepić za długość i ogólnikowość. Co do długości – zgoda, mogło być krótsze. Co do ogólnikowości – to choć jest w tym trochę racji, to zawsze można powiedzieć, że czegoś zabrakło. Ile kilometrów autostrad, jak niskie podatki, jakie będą podwyżki, kiedy zlikwiduje deficyt budżetowy itp. itd.
Nie twierdzę, że tego nie można oczekiwać. Można. Tak jak można oczekiwać, że opowie o tym, jak tych wszystkich cudów chce dokonać. Ale wszystkiego nie da się powiedzieć. Tusk powiedział i tak bardzo dużo.
Chce jednak zwrócić uwagę na jedno. To już nie była kampania wyborcza. Nie musiał obiecywać tego wszystkiego. Skoro obiecał – musi przynajmniej sam wierzyć w to, że tego dokona. A zapowiedział bardzo dużo.
To bardzo ambitny plan. Przedstawił wyraźną wizję, wyraźny kierunek zmian. I zniesienie barier gospodarczych, zlikwidowanie deficytu budżetowego, obniżenie podatków, wyraźne podwyżki dla nauczycieli i personelu medycznego, pomoc słabym i niepełnosprawnym. Gruntowna przebudowa aparatu służby zdrowia i wprowadzenie bonu oświatowego – to wielkie projekty. Prywatyzacja, boiska, internet, edukacja, innowacyjność, partnerstwo publiczno-prywatne. I najważniejsze - decentralizacja. Odchudzenie władzy. To nie jest ble, ble,ble jak pisał Freeman. To bardzo dużo.
Problem jest w tym, czy uda mu się to zrobić. Jeśli uda – będzie bosko. Jeśli – nie polegnie szybko. Na samej miłości, uśmiechach i powtarzaniu o zaufaniu długo nie ujedzie.
FYM doczytał się zapowiedzi „zmiany konfiguracji geopolitycznej”. Ja tego nie usłyszałem. Moim zdaniem Tusk mówił mniej więcej to samo, co Kaczyński, tylko innym językiem. Mam nadzieję, że tak będzie. Ale mniej ważne od zmiany stylu, jest podniesienie kompetencji. Cele w polityce zagranicznej, które wyznaczył Kaczyński nie były złe. Tylko ich realizacja była fatalna. Nie spodziewam się wielkiej zmiany w kierunkach polityki zagranicznej, bo przypomnę, że i Sikorski i Bartoszewski byli tak samo dwa lata temu związani z poprzednia ekipą.
Tusk mógł dzisiaj drażnić wielością zapowiedzi. Ale wolelibyście, żeby mniej obiecywał? To świetnie, że tyle obiecał, bo będzie stawać na głowie , żeby to zrealizować. I będzie go z czego rozliczać.
Jeśli mu się uda - świetnie. Jeśli nie – polegnie szybko. Ustawił poprzeczkę sam sobie tak wysoko i doskonale musi sobie z tego zdawać sprawę, że będzie z tego rozliczany. PiS będzie silną opozycją i wykorzysta każdą okazję do punktowania rządu. Zwłaszcza, że ma swoich ławach armię byłych ministrów. Tusk i jego doradcy musieli zdawać sobie z tego sprawę.
Podoba mi się, ze zagrał o całą stawkę. Zachował się jak polityk z jajami. Teraz są dwie możliwości: albo to początek wielkiej drogi, albo początek końca Donalda Tuska.
Jak sądzicie? Co mu się uda, a co nie?
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka