Trzy raz włączyłem w weekend telewizję. I trzy razy miałem wrażenia, że ktoś mnie robi w bambuko. Zawiązał się jakiś tajny spisek. Szef rządu, szef opozycji, prezes TVP i jego najlepsze dziennikarski siły postanowiły zrobić ze mnie idiotę. Niestety nie tylko ze mnie. Z nas wszystkich.
Najpierw był Donald Tusk. Opowiadał o wielu rzeczach, które temu rządowi się udały. Z tym, że większość z tych rzeczy albo się nie wydarzyła, albo dopiero ma zamiar się wydarzyć, w każdym razie tak chciałby premier. Tak czy inaczej była opowieść o działaniu jakiegoś innego rządu, a nie tego, który obserwuję od roku. Premier opowiadał o rzeczach, których nie ma.
Potem był Jarosław Kaczyński. I miałam identyczne wrażenie. Że opowiada o jakimś innym rządzie. Przedstawił wizję tak czarną, jakbym żył w jakiejś ciemnej nocy stanu wojennego. Mówił o rządach Platformy tak samo, jak politycy PO mówili o rządach PiS dwa lata temu. Była to równie nierzetelna i nieprawdziwa opowieść co opowieść Donalda Tuska.
U Tuska niemal wszystko było białe, u Kaczyńskiego – czarne. Obywatelu wybierz sobie swoją wersje. Tylko uważaj – robią Cię w bambuko.
Nie powiem jednak, bym był jakoś specjalnie zaskoczony. Nie spodziewałem się specjalnie czegoś innego. Niemniej zrobiło mi się smutno, ze dwóch najważniejszych polityków, na których kilka lat temu i ja wiele milionów Polaków tak bardzo liczyło, że obaj mają mnie za idiotę. Bo nie jest tak, ze polityka musi polegać na wciskaniu ludziom kitu. Ludzie to widzą. Tacy głupi nie są.
No dobrze, nie ma co jęczeć, pomyślałem, jak to ja – optymistycznie. Politycy wciskają kit, ale dziennikarze są od tego, by tłumaczyć i pokazywać jak jest naprawdę. Od kilku dni z pompa zapowiadano wywiad TVP z premier Tuskiem na podsumowanie roku rządów. Pomyślałem – nie żaden TVN, nie żadna Wyborcza, ale niby propisowska TVP robi wywiad z Donaldem Tuskiem - może być ciekawie.
Prezes TVP dał najlepszy czas - może wreszcie coś ciekawego. I przeżyłem szok. To było gorsze niż pogadanki przywódców PiS i PO. Wywiad był szokujący. Szokująco beznadziejny. Po pierwsze trwał 12 minut – tyle telewizja publiczna czasu poświeciła ze swojej misji na wywiad z szefem rządu. Po drugie, połowę wywiadu zajęły długie wywody dwójki prowadzących. Po trzecie zadający pytania byli kompletnie nieprzygotowani. Pytanie były banalne i zadawane na kolanach. Kpina i skandal.
Tym razem w bambuko zrobili mnie telewizyjni prezenterzy (z premedytacją nie używam słowa „dziennikarze”, bo z dziennikarstwem nie miało to nic wspólnego) i prezes TVP: Hanna Lis i Piotr Kraśko - bo udawali, że ich ugrzeczniona i beznadziejna merytorycznie pogawędka była wywiadem podsumowującym rok działalności rządu. Andrzej Urbański – bo potraktował mnie nas jak idiotów i dopuścił do tego. To było niezłe podsumowanie jego dwóch lat działalności. Główny kanał TVP, najważniejsze twarze TVP, najlepszy czas. No a wcześniej premier i były premier.
Wszystko marność. Wyć się chce.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka