jan mak jan mak
3165
BLOG

Sondaże, oszustwa i matematyka

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 68

Mamy już kolejne sondaże. Warto pochylić się nad nimi i wzorem dra Flisa i Marcina Palade zanalizować je ostrym narzędziem rozumu. Otóż, po ostatnich wyborach można wnioskować, ze średni błąd w polskich sondażach wynosi około 7%. Można więc przyjąć, z dużym  prawdopodobieństwem, że sondaż oddaje rzeczywistość plus minus 10%. Jeszcze należało by dodać poprawkę na próby manipulowania sondażami, z którymi mamy ewidentnie do czynienia, co każe wnioskować, że chociaż zazwyczaj jest to plus, to może być i minus. Wnioski końcowe? Albo Duda już przekroczył 50%, albo jeszcze nie przekroczył. Albo różnica między kandydatami rośnie, albo maleje.

A teraz uzasadnienie tego rozumowania. Jak pokazały ostatnie wybory polskie sondaże mylą się w granicach 7-14%. Takie błędy mieliśmy już przed wcześniejszymi wyborami, ale rządowi socjologowie tłumaczyli, że taka jest zmienność polskiej opinii publicznej: jedno wydarzenie może odjąć jednemu kandydatowi 7%, a drugiemu tyleż dodać. Teraz nie widać żadnego powodu, żeby wielbiciele prezydentury PBK, w ciągu kilku ostatnich dni przed wyborami zmienili nagle zdanie. To nie elektorat jest chwiejny. To sondaże są nic nie warte.

Zrobienie porządnego sondażu nie jest żadną filozofią. Trzeba jednak mieć do tego odpowiednie środki logistyczne i finansowe. Socjologowie nie podlizujący się władzy tłumaczą, że główną przyczyną błędów w sondażach jest fakt, że media chcą mieć sondaże za bardzo niską cenę, więc dostają towar adekwatny do tej ceny. A na dodatek w polskich warunkach przeprowadzenie porządnego sondażu jest szczególnie trudne, bo ludzie są nieufni, i nie chcą brać udziału w badaniach. Podobno procent odmów dochodzi do 90%. Jest to rekord świata w demokratycznym świecie, o ile w ogóle możemy się do niego zaliczyć.

Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o zasługach partii, która dla niepoznaki nazwała się obywatelską, w obniżeniu wszelkich możliwych standardów demokratycznych w Polsce: od zmienienia parlamentu (miejsca dyskusji) w maszynkę do liczenia większości arytmetycznej, zepchnięcia opozycji do roli atakowanej mniejszości, którą należy zwalczać wszelkimi metodami, uczynienie z mediów narzędzia propagandy i nagonki na opozycję, po mniej lub bardziej jawne hamowanie obywatelskich inicjatyw i rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Konsekwencją tego jest, między innymi, odmowa ludzi udziału w badaniach opinii publicznej i różnych innych cyrkach pozorujących demokrację.

To tłumaczy nietrafność sondaży, ale nie wyklucza, że znaczącą rolę odgrywa też świadome manipulowanie sondażami. Niedawny sondaż w „Rzeczpospolitej”, w którym nikomu prawie nieznana partia Balcerowicza dostaje 11% jest ewidentną próbą wpływania na przyszły kształt sceny politycznej. Jak to się robi, żeby jeszcze nie istniejąc już być uwzględnionym w badaniu? Zapytajcie redakcji „Rzeczpospolitej”. Jeśli ktoś mimo to wierzy, że technicznie sondaże są wykonywane w miarę uczciwie – tyle tylko że dotyczą kilkunastoprocentowej grupy Polaków, tych którym z niewiadomych powodów chce się brać udział w takich badaniach – to od biedy może ufać, że mimo iż ta grupa z pewnością nie jest reprezentatywna, to trendy w tej grupie odzwierciedlają jakoś trendy w całości elektoratu. Więc przynajmniej coś tam w trendach się zgadza. Tyle, że czas do wyborów, to zbyt krótki okres, żeby jakikolwiek rzeczywisty trend się ujawnił. Jeśli więc będzie wysyp sondaży, które zaczną pokazywać, że Komorowski stopniowo odrabia straty, by na dzień przed wyborami wyjść na prowadzenie, to sprawa będzie jasna – mamy do czynienia z oszustwem o charakterze systemowym. 

Wniosek: póki co, polskie sondaże należy traktować tak jak się traktuje sondy uliczne. Tyle są warte. Doceniam posługiwanie się matematyką przez dra Flisa czy Marcina Palade, ale jako matematyk przypominam, ze stosowanie matematyki ma sens jedynie pod warunkiem, że dane liczbowe, którymi dysponujemy odzwierciedlają rzeczywistość.

Co innego badania exit pool. Te robione są w zupełnie innych warunkach, pod lokalami, w czasie gorączki wyborczej, na znacznie większej grupie wyborców, i przy minimalnym procencie odmów. Margines błędu takiego badania to 1%. Ipsos w takim badaniu bezbłędnie trafił wynik Dudy. W przypadku PBK pomylił się o 1,6 proc. na niekorzyść. (Ciekawe dlaczego? Czyzby wyborcy zaczynali się wstydzić obciachu, czy może jednak jakies głosy dopłyneły, których sondaż nie był w stanie uwazględnić?). W każdym bądź razie badania tych rezultatów firma Ipsos nie musi się wstydzić.

Jestem przekonany, że międzynarodowa firma Ipsos wie jak się takie badania wykonuje, robi je profesjonalnie, i w związku z tym sądzę, że wynik wyborów samorządowych był bliski temu, co podał Ipsos, a nie co podało PKW. Zagraniczna firma ze zrozumiałych względów nie chciała wchodzić w polemikę z PKW; tym bardziej w kraju o tak niskich standardach demokratycznych. Jednakże bardzo uprawdopodobniony jest wniosek, że w wyborach do samorządów mieliśmy do czynienia z poważnym fałszerstwem.

Teraz sztab Komorowskiego wezwał na pomoc Zielonych. Czy dlatego, że oni wiedzą jak się robi dobry wynik wyborczy w Polsce? Mam nadzieję, że w tych wyborach sprawa ze sfałszowaniem jest dużo trudniejsza, poza tym „chłopi” w komisjach nie mają dostatecznej motywacji, żeby się narażać. Jest też Ruch Kontroli Wyborów. Mam więc nadzieję, że oficjalnie wygra Andrzej Duda i zacznie się naprawianie polskiej demokracji. 

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka