Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski
1268
BLOG

Lech Kaczyński powrócił do NIK

Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski Polityka Obserwuj notkę 24

. Wczoraj w Najwyższej Izbie Kontroli odsłonieta została tablica upamiętniajaca byłego prezesa Izby śp. Lecha Kaczynskiego. Jego Imię otrzymała też Sala Kolegialna NIK.

Byłem na tej uroczystości.

 2. Lech Kaczynski był prezesem NIK w latach 1992-95. Objął urząd po śp. prezesie Walerianie Pańko, który po kilku miesiącach urzędowania zginął w tragicznym wypadku drogowym. Dwaj dawni prezesi Izby skończyli życie w tragicznych okolicznościach.... 

Lech Kaczyński przeprowadził NIK w nowe czasy. Zachował to, co było w niej dobre (bo NIK z czasów PRL-u miał swoje dobre strony) zmienił to, co trzeba było zmienic i stworzył podstawy nowoczesnej kontroli panstwowej w Polsce (te podstawy, które zmianami w ustawie obecna koalicja PO-PSL-SLD właśnie skruszyła).  

Przede wszystkim jednak Lech Kaczyński przygotował i przeprowadził przez nieprzychylny Mu wtedy Sejm nową ustawę o NIK. Tę ustawę, która wprowadziła kadencyjność prezesa i pozbawiła Go funkcji.

 

3. Zostałem prezesem NIK po Lechu Kaczynskim.

Już nie będę wspominał wszystkich perypetii związanych z moim wyborem, w Sejmie zostałem wybrany głosami SLD-PSL, ale w Senacie SLD wycofało sie z poparcia, a zatwierdzenie mojej kandyddatury nastąpuiło głosami senatorów PSL i Solidarności.

23 czerwca 1995 roku złożyłem w Sejmie przysięgę, a potem miałem przejmować Izbę z rąk Lecha Kaczynskiego.

Kaczyński czekał na mnie w NIK ze swoimi współpracownikami.

Miała się odbyć stosowna celebra, która jednak sie odwlekała, bo Marszałek Zych gdzieś sięe zawieruszył i nie miał mnie kto wprowadzić do NIK, a sam nie mogłem przecież pojechac i powiedzieć - dzień dobry, ja tu jestem prezesem, którędy do gabinetu.....

Mijały godziny, ja zaprzysiężony juz prezes NIK posiedziałem sobie trochę w bibliotece (ustawę o NIK poczytałem, żeby się z grubsza zorientować, czym mam kierować), trochę pochodziłem po ogrodach sejmowych, potem znów w biblitece, godziny mijały, a Zycha nie ma! Gdzieś pod wieczór dopiero zlitował sie nade mną wicemarszałek Cimoszewicz i mnie do tego NIK-u zawiózł i wprowadził. Lech Kaczynski już jednak nie czekał i wcale mu się nie dziwię, też bym upokarzająco nie czekał tyle godzin...

Był to nieprzyjemny zgrzyt, nie z mojej winy zaistniały, ale Lech Kaczynski miał powody sie obrazić. Wygladało to przecież tak, jakbym nie chciał sie z nim spotkać.

4. Gdzieś po miesiącu urzędowania zaprosiłem byłego prezesa Lecha Kaczyńskiego na osobistą rozmowę. Współprocownicy odradzali - obrażony jest, nie przyjdzie. 

Przyszedł. 

To nie była łatwa rozmowa dla mnie i dla Niego chyba też. Lech Kaczyński bardzo się związał z Izba, to było zresztą widać przez długie lata potem, takze wtedy, gdy już był Prezydentem Rzeczypospolitej, NIK to było jego oczko w głowie.

A ja wted, w 1995 roku byłem w roli obcego człowieka, który nagle wszedł w Jego buty i chodzi po Jego gospodarstwie. Takie są mechanizmy psychologii, ze następców zazwyczaj się nie lubi.

Lech Kaczynski nie okazał mi tego nigdy. Wrecz przeciwnie, powiedział mi o Izbie wiele ważnych rzeczy, przedstawił swoje zamiary, swoją wizję Izby, wyraził nadzieje, że może nie odrzucę wszystkiego, co On zamierzał zrobić.

Nie odrzuciłem.

5. 1995 rok To był szczyt potegi lewicy w Polsce, czas Kwaśniewskiego, jak bystra woda  rwącego do prezydentury. Rządząca lewica nie mogła darować Kaczynskiemu dociekliwych kontroli. Oczekiwali ode mnie pełnej "dekaczyzacji" NIK. Usłużni i życzliwi podsyłali całe listy "kaczystów" do zwolnienia. Podarłem je i wyrzuciłem bez czytania. Zapamietałem tylko jedno nazwisko, które tam było - Władysław Stasiak. Świętej pamięci Władysław Stasiak.

We wspomnanej rozmowie zapytałem Lecha Kaczynskiego, żeby wskazał ludzi, na których szczególnie Mu zależy, żeby ich nie skrzywdzić przy zmianach kadrowych, jakie były wtedy wprowadzane, Izba przechodziła bowiem reorganizację w związku z wprowadzaniem w życie nowej ustawy.

Kaczynski wskazał pułkownika Józefa Dziedzica, szefa departamentu zajmujacego się kontrolami wojska. Dziedzic był kontrolerem, ale też czynnym oficerem i generałowie uradzili, żeby "w nagrodę" za wnikliwość kontroli wziąć pułkownika z powrotem w kamasze. Kaczyński go przed tym bronił i prosił mnie, żebym tę obronę kontynuował.

Kontynuowałem i obroniłem przed wojskiem nie tylko pułkownika Dziedzica, ale i innych wojskowych kontrolerów. Doprowadziłem, że wszyscy oni zostali przeniesieni w stan spoczynku i w ten sposób wprowadzona została w polsce prawdziwa cywilna kontrola nad armią.

I wskazał jeszcze dyrektora Szyca - brutalnie atakowanego autora kontroli, która suchej nitki nie zostawiła na prywatyzacji Banku Ślaskiego. Szyca zostawiłem, to on potem przeprowadzał mi świetne kontrole prywatyzacji Domów Centrum, Telekomunikacji Polskiej, PZU.

Za inymi pracownikami Kaczyński sie nie wstawiał i chyba nie było potrzeby, bo czystki w NIK-u nie było, "dekaczyzacji" też nie przeprowadziłem, a w dawnych współpracownikach Lecha Kaczyńskiego miałem znakomite wsparcie, że wspomnę raz jeszcze niedżałowanego Władysława Stasiaka.

6. W cigu 6 lat mojej kadencji Lech Kaczyński może dwa, trzy razy wypowiedział sie o mojej działalnosci krytycznie, ale nigdy napastliwie. Pamietam, jak się dziwił - jak można będąc prezesem NIK mieć jeszcze czas na pisanie komentarzy do kodeksu karnego (rzeczywiscie w 1997 roku w ciagu kilku miesięcy napisałem obszerny, pierwszy na rynku komentarz do nowego wtedy kodeksu karnego).

Zaś na koniec mojej kadencji, już jako Minister Sprawiedliwości, na pytanie Moniki Olejnik o ocenę mojej działalności w NIK odpowiedział po namysle - Janusz Wojciechowski miał swoje mocniejsze i słabsze strony, po czym opowiedział ciepło tylko o tych mocniejszych. Miło to było usłyszeć od byłego prezesa, który wtedy już triumfalnie powracał do wielkiej polityki.

7. Wrogowie oskarżali i do dziś jeszczeszcze oskarżaąa Lecha Kaczyńskiego o pamietliwość, małostkowość, skłonność do urazy. Jakże to fałszywe oskarżenia. Jego stosunek do mnie był najlepszym dowodem, ze nie był to człowiek małostkowy. O to wielogodzinne czekanie z kluczami do urzędu miał prawo obrazić się bez dwóch zdań. Miał prawo nastawić się do mnie negatywnie, jako nastepcy. Nie obraził sie i negatywnie się nie nastawił.

 

8. Pamiętam jeszzcze jedna rozmowę - w lutym 1999 roku, na uroczystościach 80-lecia NIKU-u. Goście juz wyszli, obsługa gasiła światła, a Lech Kaczyński siedział ze mna i długo rozmawialismy o Izbie, co robić, co kontrolować, co zmienić. Lech Kaczynski nie pełnił jeszcze wtedy żadnej funkcji państwowej, był profesorem prawa pracy, ale NIK kochał... tak, to właściwe słowo, on po prostu kochał te Izbę.

9. Jarosław Kaczyński opowiadał, że Jego Brat ciągle marzył o tym, żeby powrócić kiedys do NIK.

I wczoraj powrócił, wyryty na kamiennej tablicy... 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka