Antypiesowcowi nie przeszkadza pijacki wrzask sąsiada, który za ścianą tłucze dzieci. Zniesie to mężnie. Oburzy się dopiero wtedy, gdy za ścianą pies zaszczeka.
1. Ilekroć pojawia się temat człowiek-pies, najczęściej w kontekście okrucieństwa człowieka wobec psa, tak jak wczoraj, gdy napisałem o tym, że myśliwy zabił psa na oczach niepełnosprawnego opiekuna - tylekroć odzywają się przedstawiciele licznej w Polsce Partii Antypiesowców, zrzeszającej przeciwników psów oraz przeciwników ich właścicieli.
2. Głównym postulatem Polskiej Partii Antypiesowców jest, żeby psy bezpańskie zlikwidować!
Zlikwidować - tak mi napisał jeden z komentatorów do poprzedniego wpisu, o nicku Miki (a ja w Regnowie miałem kiedyś psa o imieniu Miki, nazwanego tak pod wpływem powieści Curvooda "Włóczęgi północy")
Otóż "Miki" uważa, że pies, który biega w przestrzeni publicznej i do którego nikt się nie przyznaje, powinien być zlikwidowany! Zlikwidowany.... to tak ładniej brzmi, niż zabity...
Ech ta przestrzeń publiczna - jednym krzyż w niej przeszkadza, drugim pies.
3. Partia Antypiesowców uważa, że psy w blokach też powinny być zlikwidowane! Co ciekawsze - chodzi rzekomo o dobro psów, bo pies ma mieć co najmniej pół hektara wybiegu.
A zatem kto trzyma psa w mieszkaniu w bloku, powinien go niezwłocznie zabić, albo oddać do schroniska, żeby tam sobie umarł z tęsknoty.
Partia Antypiesowców uważa, ze psy nie powinny chodzić po ulicach, nie powinny szczekać, merdać ogonami, nie powinny żyć.
Dla Antypiesowca - dobry pies to martwy pies.
4. Członkowi Partii Antypiesowców nie przeszkadza pijacki wrzask sąsiada, który za ścianą tłucze żonę i dzieci. Zniesie to mężnie. Przeszkadza mu natomiast, że u drugiego sąsiada za ścianą pies zaszczekał.
Członek partii Antypiesowców nie jest zbulwersowany, gdy widzi w parku rozbite lampy i połamane ławki. Nie są dla niego problemem na chodniku potłuczone butelki, czy za przeproszeniem, pijackie wymiociny - przeskoczy je i pójdzie dalej.
Psia kupa - ona dopiero wstrząśnie nim do głębi!
5. Członek Partii Antypiesowców nie zaprotestuje, gdy łobuzeria na ulicy zaczepia i bije ludzi. Nie poruszy go, że dzieci idące do szkoły są okradane z pieniędzy, że haracze płacą młodocianym prześladowcom. Członek partii Antypiesowców nawet bandytów, nawet mafii się nie boi.
Jego strach wzbudza dopiero mały, wystraszony kundelek. Z jego strony odczuwa prawdziwe zagrożenie.
.
6. Polska Paria Antypoiesowców w zasadniczej swojej masie nie jest skrajna i wyjątkowych, szczególnie uzasadnionych wypadkach dopuszcza posiadanie psa, ale tylko przez tych ludzi, którzy maja wille z conajmniej półhektarowym ogrodem. Pies jest wedłuh nich luksusem, dostepnym tylko dla najbogatszych obywateli. Wiadomo, bogatym wolno więcej i można u nich znieść nawet taka fanaberię jak posiadanie psa.
Tak nawiasem mówiąc - nie słyszałem, żeby człowieka pogryzł pies z blokowiska. Jeśli atakują, to raczej te psy, które wydostały się na chwilę z willi z ogrodem. Myślą pewnie, że skoro ich właścicielom wolno więcej, to im również.
7. Członkowie Partii Antypiesowców nie wiedzą, jakim przyjacielem dla człowieka, często jedynym, może być pies. Nie wiedzą i nie rozumieją, że kontakt ze zwierzęciem, zwłaszcza z psem, człowieka uszlachetnia, uczy wrażliwości, odpowiedzialności. Nie rozumieją, że nie potrzeba pół hektara ogrodu, lecz wystarczy pół metra legowiska, miska, i codzienny spacer, zbawienny dla psa i dla człowieka. I że to może być obustronne szczęście i radość.
8. Biedni ludzie ci członkowie Partii Antypiesowców, pozbawieni sporej części tak łatwego do osiągnięcia szczęścia. Chociaż znam paru takich, którzy wiele lat deklarowali się jako zaciekli antypiesowcy, aż nastąpiła u nich metamorfoza, otworzyli się na psią przyjaźń i zmienili się na lepsze nie tylko wobec psów, ale i wobec ludzi.
Szczerze mi natomiast żal ortodoksyjnych antypiesowców, bo w Polsce ci biedacy coraz bardziej są w mniejszości w stosunku do tych, którzy psy kochają, lubią lub przynajmniej tolerują.
Inne tematy w dziale Polityka