Jarosław Flis Jarosław Flis
3497
BLOG

Efekt książeczki - pierwsza strona demokracji

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 62

Sądy wydały pierwsze wyroki w sprawie wyborów, stwierdzając że z książeczką do głosowania nie było żadnych problemów. Sędziom można pogratulować dobrego samopoczucia, które pozwala ignorować skądinąd oczywiste fakty. Podobnie jak wszystkim pozostałym, którzy od razu przeszli nad sprawą do porządku dziennego oraz tym, którzy już wiedzą, że zaskakujące wyniki wyborów są efektem fałszerstwa.  Przekonań oczywistych dla jednych i drugich zupełnie mi brakuje. Przez parę tygodni szukałem w dostępnych danych tropów, które pozwolą wyjaśnić co tak naprawdę się stało. W najnowszym Tygodniku Powszechnym znaleźć można bardziej rozbudowane opisy hipotez, do których to doprowadziło. Tutaj chciałbym rzecz opisać od strony technicznej.

Efekty pierwszej strony można oszacować dzięki "eksperymentowi", który zorganizował w tej sprawie PSL. Otóż partia ta w jednej trzeciej powiatów nie rejestruje swoich list pod ogólnopolskim szyldem, lecz jako różnego rodzaju "Porozumienia Samorządowo-Ludowe". PiS natomiast wystawił swoje listy w nieomal wszystkich powiatach (odpuszczając 8, z których PSL też odpuścił 4). Natomiast w równoległych wyborach sejmikowych obie partie wszędzie wystawiły swoje listy. Podobne zjawisko miało miejsce w roku 2010. W 2010 brak listy PSL nie miał specjalnego znaczenia dla usytuowania PiS na karcie głosowania. W 2014 oznaczał, że w wyborach powiatowych PSL odstępował konkurentce pierwszą stronę książeczki. Można na tej podstawie zrobić kilka porównań:

  • jak się ma poparcie dla list PiS w wyborach rady powiatu i sejmiku w danym powiecie, w zależności od tego, czy PiS był na pierwszej stronie, czy też nie,
  • jak się zmieniło poparcie dla PiS w powiecie od 2010, w porównaniu do zmiany w wyborach sejmikowych,
  • jak się zmieniło poparcie dla związanych z PSL ale inaczej nazwanych komitetów, w porównaniu do tych oficjalnych,
  • jak obecność list PSL wpływała na poparcie dla innych partii.

Na początek obrazek pokazujący powiaty w dwóch kluczowych rodzajach - z listą PSL i bez niej:

powiaty listy 2014m

Jak widać, powiaty z PiS na pierwszej stronie są rozrzucone po całym kraju, z niejakim zagęszczeniem na Pomorzu i Śląsku. Jest wśród nich trochę więcej powiatów z sejmikowym poparciem dla PSL mniejszym od średniej, lecz nie brakuje też takich z ludowych mateczników.

Generalny efekt poszukiwań jest taki - pierwsza strona książeczki w powiatach ziemskich dawała bonus w wysokości 8 procentów ogółu oddanych głosów. Taki bonus oznaczał wzrost poparcia o 10 punktów procentowych po odliczeniu głosów nieważnych. Ponieważ powiaty ziemskie to jakieś 2/3 ludności kraju, takie 10 punktów procentowych odpowiadało 6 punktom procentowym w generalnym wyniku. To znaczy - na tyle można byłoby oszacować zyski PSL, gdyby były takie, jak zyski PiS w tych powiatach, gdzie PSL odstąpił mu pierwszą stronę. Teraz dowody na rzecz takiej tezy.

Pierwsze porównanie pokazuje, jak się miał wynik PiS w powiecie i sejmiku w zależności od tego, czy PSL wystawił swoją listę, czy też nie. Po lewej w 2010, po prawej w 2014. Na obu procenty wszystkich oddanych głosów, czyli razem z nieważnymi.

PiSpowiaty10PiSpowiaty14

W 2010 roku obecność listy PSL nie miała żadnego znaczenia dla wyniku PiS w powiecie. Czterech na pięciu wyborców PiS było spójne w swych wyborach, reszta rozpraszała się po innych komitetach. W 2014 roku listy PiS na pierwszej stronie otrzymywały średnio dodatkowe 8 procent, a poza tym całkiem podobny procent poparcia sejmikowego jak w pozostałych powiatach. Obrazki są z Excela, lecz rzecz sprawdzałem poważniejszymi narzędziami statystycznymi. W miastach-powiatach efekty są wyraźnie słabsze i nie tak przekonujące od strony statystycznej. Tam bowiem nie było aż tylu wyborców, którzy nie interesują się ogólnopolską polityką i w wyborach innych niż gminne głosują byle jak - przypadkowo czy "oszczędnie poznawczo".

Powyższe porównanie to najtwardszy argument, który jednak warto sprawdzić cofając się do 2010 w każdym z powiatów z osobna. Kolejny wykres pokazuje, jak zmieniało się poparcie dla PiS w powiatach w porównaniu do zmian sejmikowych, w rozbiciu na oba rodzaje przypadków (po lewej). Po prawej takie same zmiany dla pozostałych partii, w tym dla lokalnych mutacji PSL (oznaczonych jako PSLm). W SLD i PO obecność listy PSL w powiecie nie miała znaczenia porównywalnego z tym w przypadku PiS. Wszystko na tle zmian w sejmikach. 

PiSzmiana10_14Innizmiana10_14

Jeśli partia nie trafiała na pierwszą stronę, to związek zysków w sejmiku i powiecie był podobny - gdzieś co piąty, co szósty wyborca najwyraźniej przekonywał się do partii w obu wyborach, zaś pozostałe zyski to już dotyczyły tylko jednego poziomu wyborów i nie przekładały się na wzrosty na drugim. Jeśli jednak PiS trafiał na pierwszą stronę, to doznawał nagłego przypływu poparcia, znów o 8 punktów procentowych wyższego niż w sejmiku. PSL na pierwszej stronie powiatowej broszury miał jeszcze większe wzrosty, niż to miało miejsce w sejmikach. Nie dotyczyło to już jednak wcale list wystawianych pod inną nazwą, czyli umieszczonych w książeczce na dalszych stronach. 

Wszystko to tworzy skomplikowany układ naczyń połączonych, bo przecież książeczka nie jest jedynym czynnikiem przesądzającym o wyniku wyborów. Przedstawione wyliczenia to dopiero pierwszy krok. Gdy będą już dostępne wyniki w rozbiciu na gminy i na konkretnych kandydatów, trzeba to będzie wszystko sprawdzić raz jeszcze. Dziś jednak wypada mieć nadzieję, że takie wyliczenia nie sprawią, że obie zainteresowane partie będą się starały unikać pełnego wyjaśnienia problemu i pozostaną przy swoich dotychczasowych opowieściach - o wspaniałych kandydatach ludowców przyciągających setki tysięcy nowych wyborców i o masowych fałszerstwach na rzecz rządzących. W każdym razie bardzo jestem ciekaw, jak obie partie zinterpretują nadspodziewany wzrost PiS akurat tych powiatach, gdzie był na pierwszej stronie książeczki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka