Foxx Foxx
508
BLOG

Nietzsche nieprzeczytany

Foxx Foxx Kultura Obserwuj notkę 8

W dzisiejszym "Dzienniku - Europa" pojawiła się recenzja książki Krzysztofa Michalskiego "Płomień wieczności" o Fryderyku Nietzsche'm. Tekst jest poprzedzony mikrodebatą prowadzoną przez recenzentkę (Agata Bielik-Robson) z udziałem L. Kołakowskiego, o. J. A. Kłoczkowskiego oraz autora książki.

Zwraca uwagę już, dość żenujący nawiasem pisząc, edytorial Roberta Krasowskiego. Zawiera on dwa nieco kompromitujące passusy.

Jeden z najbardziej znanych dowcipów powtarzanych sobie szczególnie chętnie przez chrześcijan brzmi: "Bóg umarł", Nietzsche; "Nietzsche umarł", Bóg. Rzeczywistość nie jest aż tak oczywista, ponieważ Nietzsche przeżył, może nie Boga, ale własną śmierć, i jest przez wielu uważany za jednego z trzech - obok Marksa i Freuda - ojców założycieli naszej burzliwej epoki.

Styl dobry - z całym szacunkiem dla autora, ale inaczej sie nie da - dla późnego gimnazjum. Przypominam dwa teksty, które jakiś czas temu przytoczyłem:

 

"Bóg nieznany" (Dem unbekannten Gott)

Raz jeszcze

Nim pojadę dalej i wzrok przed siebie skieruję

Podnoszę w samotności ręce ku Tobie

Któryś moją ucieczką

Któremu uroczyście poświęciłem ołtarze w najgłebszej głębi mego serca

Aby Twój głos mógł mnie zawsze wezwać z powrotem

 

 "Człowiek oszalały"

Czy nie słyszeliście o owym oszalałym człowieku, który w jasne przedpołudnie latarnię zaświecił, wybiegł na targ i wołał bezustannie: „ Szukam Boga! Szukam Boga!” – Ponieważ zgromadziło się tam właśnie wielu z tych, którzy nie wierzyli w Boga, więc rozbudził wielki śmiech. Czyliż zginął? spytał jeden. Czyż zabłąkał się jak dziecko? rzekł drugi. Czy się ukrywa? Może boi się nas? Czy nie wsiadł na okręt? Wywędrował – tak krzyczeli i śmieli się w zgiełku. Oszalały człowiek wskoczył między nich i przeszywał ich spojrzeniami swymi. „Gdzie się Bóg podział? Zawołał, powiem wam! Z a b i l i ś m y  g o - wy i ja! Wszyscy jesteśmy jego zabójcami! Lecz jakżeż to uczyniliśmy? Jakże zdołaliśmy wypić morze? Kto dał nam gąbkę, by zetrzeć cały widnokrąg? Cóż uczyniliśmy, odpętując ziemię od słońca? Dokąd zdąża teraz? Dokąd my zdążamy? Precz od wszystkich słońc? Nie spadamyż ustawicznie? I w tył i w bok, i w przód, we wszystkich kierunkach? Jestże jeszcze jakieś w dole i w górze? Czyż nie błądzimy jakby w jakiejś nieskończonej nicości? Czyż nie owiewa nas pusty przestwór? Czy nie pozimniało? Czy nie nadchodzi noc i coraz więcej nocy? Nie trzebaż zapalać latarni w przedpołudnie? Czy nie słychać jeszcze zgiełku grabarzy, którzy grzebią Boga? Czy nie czuć jeszcze boskiego gnicia? – i bogowie gniją! Bóg umarł! Bóg nie żyje! Myśmy go zabili! Jakże się pocieszymy, mordercy nad mordercami? Najświętsze i najmożniejsze, co świat dotąd posiadał, krwią spłynęło pod naszymi nożami – kto zetrze z nas tę krew? Jakaż woda obmyć by nas mogła? Jakież uroczystości pokutne, jakież igrzyska święte będziemy musieli wynaleźć? Nie jestże wielkośż tego czynu za wielka dla nas? Czyż nie musimy sami stać się się bogami, by tylko zdawać się jego godnymi? Nie było nigdy większego czynu – i ktokolwiek po nas się urodzi, gwoli czynowi temu należeć będzie do historii wyższej, niż dotąd była historia!” – Tu zamilkł człowiek oszalały i znów spojrzał na swoich słuchaczy: i oni milczeli, patrząc nań w zadziwie. W końcu cisnął latarnię swą o ziemię, że trzasła w kawały i zgasła. „Przyszedłem za wcześnie, rzekł potem, nie jestem jeszcze na czasie. To olbrzymie zdarzenie jest jeszcze w drodze i wędruje – nie doszło pewnie do uszu ludzi, błyskawice i grzmot potrzebują czasu, światło gwiazd potrzebuje czasu, żeby je widziano i słyszano. Czyn ten jest im jeszcze dalszy niż gwiazdy najdalsze – a  p r z e c i e  s a mi  g o  d o k o n a l i !” – Opowiadają też, że człowiek oszalały tego samego dnia jeszcze do różnych się wdzierał kościołów i nucił tam swoje Requiem aeternum deo. Wyprowadzany i zapytywany, odpowiadał wciąż jedno: „Czymże są jeszcze te kościoły, jeśli nie są grobowcami i pomnikami boga.

("Wiedza Radosna")

 

Taki jest kontekst znanego zwrotu "Bóg  umarł". Dalej jest tylko gorzej. Robert Krasowski pisze:

Kołakowski występuje przeciw zblazowanym estetom, których pełno jest zarówno po lewej, jak i po prawej stronie naszych ideowych sporów. Zachód, liberalizm, demokracja zapewniają dzisiaj prostym ludziom sytość, bezpieczeństwo, rozrywkę. To wszystko, co niemiecki filolog zaliczał do upokarzających potrzeb "ostatniego człowieka".

Wystarczy jednak spojrzeć za siebie, w niedawną historię Zachodu, albo rozejrzeć się nieco dokoła, aby zauważyć, że to, co nuży zblazowanych estetów, dla większości ludzi było, a nawet pozostaje, niedostępnym marzeniem. Zwyczajne życie ostatniego człowieka. Życie bezpieczne i uwolnione od radykalnego konfliktu (...).

A cóż o "ostatnim człowieku" miał do powiedzenia sam Nietzsche?

Powiadam wam, trzeba mieć chaos w sobie, by porodzić gwiazdę tańczącą. Powiadam wam, wiele chaosu jest jeszcze w was.
Biada! Zbliża się czas, gdy człowiek żadnej gwiazdy porodzić nie będzie zdolen. Biada! Zbliża się czas po tysiąckroć wzgardy godnego człowieka, człowieka, co nawet samym sobą już gardzić nie zdoła.
Patrzcie! Wskazuję wam ostatniego człowieka.
Czem jest miłość? Czem jest twórczość? Czem tęsknota? Czem gwiazda?" — tak pyta ostatni człowiek i mruży wzgardliwie oczy.
Ziemia się skurczyła, a po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia. Rodzaj jego jest nie do wytępienia, jako pchła ziemna; ostatni człowiek żyje najdłużej.
„Myśmy szczęście wynaleźli" — mówią ostami ludzie i mrużą niedbale oczy.
Opuścili okolice, gdzie życie twarde było: gdyż ciepła potrzeba. Kocha się jeszcze sąsiada i trze się o niego — gdyż ciepła potrzeba!
Cierpienie i nieufność uchodzą za rzeczy grzeszne; ostatni człowiek baczy troskliwie na siebie. Głupiec chyba tylko potyka się jeszcze o kamienie i o ludzi!
Nieco trucizny kiedy niekiedy: to darzy słodkimi snami. A w końcu — dużo trucizny, aby mile zemrzeć.
Pracuje się jeszcze, gdyż praca jest rozrywką. Dba się jednak o to, by ta rozrywka nie stała się zbyt uciążliwą.
Nikt już nie jest bogatym ani biednym: jedno i drugie jest zbyt uciążliwe. Któż by jeszcze chciał panować? Któż podlegać? To zbyt uciążliwe.
Żadnego pasterza, sama trzoda! Każdy jest równy, każdy chce działu równego. Kto inaczej czuje, idzie dobrowolnie do domu obłąkanych.
„Dawniej cały świat był obłędny" — mówią najsubtelniejsi i mrużą mądrze oczy.
Jest się mądrym i wie się wszystko, co się zdarzyło, więc w wydrwiwaniu wszystkiego nie zna się miary. Sprzeczają się jeszcze, lecz godzą się niebawem, gdyż niezgoda psuje żołądek.
Ma się swą przyjemnostkę na dzień i swą przyjemnostkę na czas nocy; lecz zdrowie ceni się nade wszystko.
„Myśmy szczęście wynaleźli" — mówią ostatni ludzie i mrużą oczy
.

("Tako rzecze Zaratustra") 

Nie wymaga specjalnej bystrości stwierdzenie, że filozof miał na myśli lewicową urawniłowkę  i intelektualne zblazowanie, a nie demokrację. Dość kuriozalne jest również przypisanie tego zblazowania samemu Nietszche'mu tylko dlatego, że był elitarystą, a nie egalitarystą. Do tego: żadnej debaty, żadnej różnicy poglądów. Jak na kogoś właśnie pozwanego przez Adama Michnika za tekst krytykujący jego postawę wobec komunistycznych zbrodniarzy... dość awangardowa interpretacja...

... chociaż "interpretacja" to zbyt duże słowo. "Interpretowany" tekst dobrze jest najpierw przeczytać.

Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura