Mamy niedawne przykłady eksperymentów na całych narodach, więc nikogo już nie dziwi, gdy nagle sobie eksperymentują na całych dzielnicach lub miastach w ograniczanie swobód mieszkańców. Widocznie stoi za tym głęboka idea.
Nam przedstawiają, że chodzi o to, by wszystkie swoje sprawy móc załatwić w ciągu 15 minut drogi od domu/klatki i jedyny sposób sensowny dla nich to wpierw ograniczenie komunikacji, by wszystkie usługi i firmy się dostosowały do takiej nowej normalności. To nie wyjdzie jeśli nie zrobią tego na skalę jak z pandemią sanitaryzmu, bo szybciej firmy opuszczą taką strefę, niż będą głowić się, jak spełnić 15minutowe restrykcje. Może na małym regionie to będzie sztuczne, dotowane, by każdemu się chciało, tak jak i w pandemii lekarzów przekupiono dodatkami. Załóżmy, że to zrobią. Co otrzymamy?
Idea 15 minutowych miast to struktura dająca mieszkańcom w ciągu 15 minut wszystko, na co zasłużyli. Zarówno pozytywnie jak i negatywnie, więc tą głęboką najistotniejszą ideą moim zdaniem jest bardzo wychowawcza nieuchronność i natychmiastowość kary. 15 minut tak by mieszkaniec jeszcze dobrze pamiętał, co źle zrobił, bo tyle zajmie wytropienie go i dotarcie do niego w tak ograniczonej i inwigilowanej dla niego przestrzeni.