Kto zachowywał nadzieję, że z Watykanu został ostatnimi czasy wyegzorcyzmowany upiór neopogańsko-świeckopacyfistycznego ekologizmu, ten powinien jak najszybciej zdać sobie sprawę, że ów upiór okadził się jedynie zasłoną dymną nieco bardziej tradycyjnej ornamentacji, łacińskiego śpiewu oraz intelektualnie i etykietalnie lepszych pozorów.
Poznawać należy po owocach, więc nie należy mieć już wątpliwości, że w momencie, gdy z Watykanu (w ramach "mszy w intencji troski o stworzenie") płyną wciąż wezwania o nawrócenie nie, powiedzmy, wojujących syjonistów, islamistów i marksistów, tylko "tych, którzy nie dość wsłuchują się w płacz płonącej ziemi", ma się wciąż do czynienia z atrapą, nie z oryginałem, nawet jeśli jest to atrapa odziana w elegancką gabardynę, a nie tani poliester.
Innymi słowy, ostrzeżenie przed wilkami w owczych skórach pozostaje bezprecedensowo pilne, a może nawet jeszcze pilniejsze, zaś pragnienie ulgi po dwunastu latach szyderczej dewastacji musi ustąpić nieprzerwanej trzeźwości i czujności. Tylko w ten sposób można nie przegrać długiej wojny na duchowe wyczerpanie, która najwyraźniej weszła właśnie w etap zwodniczego zawieszenia broni.
Cenię wolność osobistą, ekonomiczny zdrowy rozsądek, logiczną ścisłość, intelektualną uczciwość i dyskretną dobroczynność.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości