Oglądając mecze ,,biało – czerwonych’’ przyszły mi podświadomie na myśl te słowa piosenki nieodżałowanej Hanki Ordonówny. Polski kibic wybaczy reprezentacji absolutnie każde niepowodzenie, morze goryszy, łez i rozwianych nadziei. Niezależnie od mizerności wyników, o grze z litości nie napominając, kupi bilet, przyjedzie na spotkanie, włączy telewizor śledząc transmisję z wypiekami na twarzy. A nuż teraz się uda, nastąpi przełom i ,, orły'' zawojują stadiony świata, nawiązując do zacnych tradycji ekip Górskiego i Piechniczka.. To miłość ślepa, fanatyczna, nieskończona. Przy niej uczucie Romea i Julii to lekkie, ulotne zauroczenie.
Rozumiem doskonale dopingowanie kadry. Od lat śledzę piłkę, i nie obce są mi emocje z nią związane. Jednakże jest jakiś umiar, nieprzekraczalna granica, chwila kiedy amnestia przestaje obowiązywać, i trzeba powiedzieć ,, dziękujemy do widzenia’’. Wręczyć czerwoną kartkę, mocny impuls do zastanowienia pupilom. Bo takie zaślepienie jest złe, zamiast motywować daje wypaczony komfort świadomości tego, że jeśli się nie uda, to fani i tak przymkną na to oko. Będzie przecież inny mecz, potem kolejny, kolejny….
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości