jedrek27 jedrek27
762
BLOG

Kim dla Niemców był Hitler

jedrek27 jedrek27 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

Opinia o Adolfie Hitlerze, w mniemaniu znakomitej większości społeczeństwa, nie pozostawia złudzeń – brak dostatecznie obelżywych inwektyw, aby go skarcić. Stawiając kawę na ławę – należało mu się to w stu procentach. Niemniej w pojedynkę, tego wszystkiego by nie dokonał. On był mózgiem, ale bez rąk, czyli odpowiedniej grupy ludzi, jego plany spaliłyby na panewce. Coś musiało kierować Niemcami, jakieś powody, przesłanki, że poszli za fuhrerem, zatapiając w morzu krwi kawał globu, a w konsekwencji i ich strawiła wojenna pożoga. Wszak kto sieje wiatr, zbiera burzę.

 

Niemcy, po klęsce w Wielkiej Wojnie, zostały srodze ukarane na mocy Traktatu Wersalskiego. Odebrano im część ziem, zmuszono do płacenia odszkodowań, zabroniono rozbudowy nowoczesnej armii. Kraj dotknęło bezrobocie, trapiły niepokoje wewnętrzne, dochodziło do zamieszek. Aż tu nagle wyrasta niemal spod ziemi ,,zbawiciel’’, osoba przepełniona pewnością siebie, mająca nakreślony jasny światopogląd, i co najważniejsze, receptę na uzdrowienie niedogodnej sytuacji.

 

Budował popularność w oparciu o zdolności oratorskie i wrodzoną charyzmę. Zjednywał tłumy, zwłaszcza liczną zbiorowość kombatantów, czujących się zdradzonymi - przecież nie pozwolili nieprzyjacielowi dojść do granic ojczyzny, podczas I wojny światowej. Odbierali to jako ,, nóż w plecy’’. Hitler ku uciesze mas, znalazł jak na zawołanie winowajców – Żydów oraz komunistów, i będąc ,,mężem opatrznościowym’’ vaterlandu, w oczach naszych zachodnich sąsiadów, wymierzył im sprawiedliwość.

 

Był czarującym gentelmanem wobec kobiet, świetnym psychologiem, a za przykład przytoczę jego rozmowę, z załamanym oficerem przybitym kiepską sytuacją na froncie wschodnim, jakiej uświadczył. Wystarczyła godzinka rozmowy, żeby w żołnierza wstąpił ,,nowy duch’’, do tego stopnia, aż skwitował to stwierdzeniem ,,spróbuję jeszcze raz’’.

 

Zresztą minister propagandy Josef Goebbels, z wykształcenia psycholog, odpowiednio przygotowywał zebrania, gdy przemawiał ,,wódz’’. Zazwyczaj organizowano je wieczorem, ludzie przychodzili prosto z pracy, zmęczeni, niezdolni do krytycznego myślenia. Wtedy bezrefleksyjnie przyjmuje się cudze sugestie. A wiadomo, że gdy rozum śpi, budzą się demony…

 

Sąsiedzi zza Odry, to zdyscyplinowana nacja, ceniąca ład i porządek. Dojście nazistów do władzy, musiało przypaść im do gustu. Nastał kres chaosu, zażegnano waśnie i niesnaski. Reżim totalitarnie pilnował podwładnych, a niepokornych usuwano, lub wysyłano do obozów koncentracyjnych. Jednakże tajna policja polityczna – cieszące się złą sławą Gestapo, wbrew pozorom, wcale nie miała agentów na każdym rogu ulicy, zaglądających w najmniejszy zakamarek, w poszukiwaniu ,,wrogów rzeszy, narodu i fuhrera’’. Jej skuteczność opierała się na wszędobylskim donosicielstwie. O ile w Związku Radzieckim działało ono powodowane strachem przed siepaczami NKWD, to w III Rzeszy bardziej skłaniałbym się ku temu, że dla jej obywateli motywem przewodnim było to, że w myśl słów hymnu ,,Niemcy są ponad wszystko’’, nawet wyżej w hierarchii osobistej, aniżeli rodzina. Nie należało do rzadkości, wydawanie krewnych, mających odmienny punk widzenia, aniżeli ten gloryfikowany przez partię. Na podparcie tej tezy, przytoczą groteskową historyjkę. Mianowicie, na pewnego młodzieńca donos złożył wujek, że nie garnie się bodajże, do wstąpienia w szeregi SS. Zaradny młodzian miał jednak odpowiedni kontrargument, niestety wypadło mi z pamięci jaki, i zamiast niego to wujka wysłano na front wschodni.

 

Pokutuje utarty stereotyp, jakoby wszyscy Niemcy bezkrytycznie popierali Adolfa Hitlera. Jest to półprawda, bowiem na długo przed zamachem pułkownika Clausa von Stauffenberga, istniały plany zgładzenia przywódcy III Rzeszy, acz realizacja zakończyła się fiaskiem. Rozumiejąc to, dyktator był zmuszony poruszać się w towarzystwie pokaźnej eskorty.  

 

W szeregach generalicji, podejście do despoty było przeróżne – od zaślepionych fanatyków pokroju Waltera Modela, po żywiących do niego pogardę dowódców jak feldmarszałek Gerd von Rundstedt(na marginesie odwzajemnioną), niemniej na przekór niechęci wykonujących rozkazy wedle starej, pruskiej szkoły wojskowej,uczącej, że władcy jest się lojalnym.  

 

Zaś świta, jaką się otaczał, też kierowała się rozmaitymi przesłankami. Z jednej strony karierowicze i oportuniści – chociażby w osobie dowódcy Luftwaffe Hermana Goeringa, z drugiej idealiści, jak nadmieniony wcześniej przeze mnie dr Goebbels.

 

Rysa na nieskazitelnej postaci wodza, pojawiła się po klęsce pod Stalingradem. Do tej pory, naród piał z zachwytu, nad geniuszem militarnym przywódcy. A prawda zazwyczaj leży gdzieś pośrodku. Adolf, po zdobyciu funkcji kanclerza w 1933 roku, czy nam się to podoba czy nie, w 6 lat postawił na nogi państwo z ruiny. Zainwestowano w masowe zbrojenia, co zaowocowało tym, że przez 6 lat Niemcy walczyli niemal z całym światem, a zwycięstwo Aliantów przyszło z niesamowitym trudem i znojem.  

 

Początkowo rozumował, o dziwota, logicznie. Jednakże tuż przed wybuchem IIWŚ, popełnił kardynalny błąd, mający przynieść opłakane konsekwencje. Otóż do USA wyjechała niemiecka misja wojskowa. Widząc kolosalny potencjał drzemiący w amerykańskim przemyśle, bili na alarm, by z Amerykanami mieć się na baczności. Tyran te przestrogi puścił mimo uszu.

 

Za wszelką cenę pragnął uniknąć starcia na dwa fronty, co celnie skądinąd zauważył, przypieczętowało klęskę Berlina w Wielkiej Wojnie. To on wyszedł z śmiałym pomysłem ataku przez Ardeny, gdy generałowie chcieli wdrożyć na nowo plan Schlieffena.  Tym razem słuszność leżała po jego stronie. Jednakże im dalej w las, tym gorzej. Doprowadzał do klęsk swoich wojsk np. pod Stalingradem, kategorycznie zabraniając wycofania się 6 Armii, w efekcie czego została doszczętnie rozbita. W 1945 r kiedy Sowieci szturmowali stolicę mającej trwać tysiąc lat Rzeszy, żył złudzeniami, dawały się mocno we znaki objawy choroby Parkinsona, i skutki zażywania bodaj amfetaminy. Wydawał rozkazy nieistniejącym już jednostkom, święcie wierzył, że z odsieczą otoczonemu miastu przyjdzie armia generała Feliksa Steinera. Jednak gdy odezwały się resztki zdrowego rozsądku uznał, że położenie jest beznadziejne, i popełnił samobójstwo.

 

Litości nie znał ani wobec obcych państw, ani własnych podwładnych. Gdy widmo klęski zaglądało coraz bardziej w oczy, nakazał zniszczenie infrastruktury, podstawowych środków niezbędnych dla ludności cywilnej, twierdząc że skoro naród niemiecki okazał się słabszy, nie należy mu się egzystencja. Rozkazu tego nie wykonano. Bezlitośnie rozprawiano się z dezerterami, rzucano do walki dzieci i starców kiepsko uzbrojonych i wyszkolonych naprzeciw sowieckiej lawinie, prowadząć wyłącznie do rzezi, gdyż nie mieli żadnych szans na odparcie Rosjan. Fuhrer określił to następującymi słowami ,, wiem, że wojna jest przegrana, ale zanim zginiemy, pociągniemy za sobą cały świat’’. Nader enigmatycznie brzmi też inne jego stwierdzenie: ,, niech Bóg wybaczy mi za to, czego użyję za pięć dwunasta’’. Jak wiadomo, pokładał on wielkie nadzieje w Wunderwaffe – cudownej broni, mogącej w ostatniej chwili rzekomo odmienić bieg wojny. Czyżby ta wypowiedź tyczyła się jej?     

 

Miał schizofreniczną osobowość, moim zdaniem, przeczył sam sobie. Głosił rasistowskie i antysemickie treści, a zarazem nie widział przeciwwskazań, aby wchodzić w sojusz z Japonią, Włochami, Węgrami. Mało tego, ramię w ramię walczyli wojacy z Wehrmachtu, i Rosjanie generała Andrieja Własowa. Uważał się za obrońcę Europy przed ,,bolszewicką zarazą’’, a niszczył ją. Jego podwładni dokonywali zbrodni również na zachodzie Starego Kontynentu, czyli tam, gdzie mieli być rzekomymi wybawcami. Cierpieli także obywatele Rzeszy. Likwidowano słabych, chorych i ułomnych.

 

Nie potrafił docenić odwagi i poświęcenia najwierniejszych jednostek – Waffen SS i Hitlerjugend, wykonujących dla niego zadań typu ,,mission impossible’’. Znamienicie ilustruje to operacja ,,Frühlingserwachen’’ – ostatnia niemiecka ofensywa tej wojny. Na wieść o niepowodzeniu, Hitler nakazał zerwać tymże oddziałom emblematy. Odmówiły wykonania tegoż polecenia, a jeden z dowódców – Sepp Dietrich miał się wyrazić w następujący sposób „Oto jest podziękowanie za to co zrobiliśmy przez ostatnie pięć lat”.

 

Nie zapominając ani na ułamek sekundy zbrodni, jakich dopuścili się ss-mani, sprawiedliwie należy podkreślić, że męstwa nie sposób im odmówić. Walczyli bardzo dzielnie, na najcięższych odcinkach frontu, osłaniali odwroty pozostałych wojsk. Mimo nienawiści i pogardy, jaką żywili do Rosjan, musieli sobie zdawać doskonale sprawę z faktu, że wobec nieprzerwanych mas ludzi i sprzętu, nawet ich świetne wyszkolenie i wyposażenie w końcu przegra z czerwonym walcem.

Jak chociażby pod Prochorowką, wsią na Łuku Kurskim, gdzie II Korpus Pancerny SS starł się z 5 Armią. SS-mani jeśli mnie pamięć nie myli, dysponowali 300 czołgami, a Sowieci 500. Czołgiści II Korpusu, mimo że jako weterani walk na tym teatrze działań widzieli wiele, to ta ,,stalowa ściana’’ jak określiła pewna załoga bezmiar T-34, wprawiła ich w osłupienie. Jeżeli się nie mylę, to i Tygrysy, te ponad 50 tonowe potwory z budzącą grozę legendarną armatą kalibru 88mm, ugięły się temu pancernemu walcowi.

Zaś na froncie zachodnim, parafrazując troszkę brzydko pewne powiedzenie, ,, nawet Wittmann d…, kiedy Typhoonów na niebie kupa’’. Mowa tu o czołowym asie Panzerwaffe – Michaelu Wittmanie. Miał szczęście wyjść z niezliczonych pojedynków  z nieprzyjacielskimi pancerniakami i artylerią obronną ręką, w Związku Radzieckim. Lecz co mógł poradzić we Francji, gdzie na niebie niepodzielnie panowały roje samolotów Sprzymierzonych? I Tygrys, Pantera nic nie wskóra, kiedy dostaną się pod ,,opiekuńcze skrzydła’’ Mustangów, Thunderboltów, tudzież Tempestów, Typhoonów.

Podobna historia odbyła się w Ardenach, podczas nierównej bitwy zmagały się ze sobą amerykańskie Shermany, z niemieckimi ,,kotami’’. Wystarczyło, by niebo odrobinę się rozpogodziło, a na nazistów spadły jak anioły śmierci amerykańskie P-51. Po chwili niedobitki wrażych pojazdów, wycofały się zrezygnowane, zostawiając za sobą dymiące wraki kolegów z odziału. 

Niesprawiedliwość i niedocenienie wysiłku, jest jedną z najgorszych obelg, jaka może się przytrafić. Sądze, że tak właśnie poczuli się ci wojacy, zwłaszcza słysząc to z ust człowieka, będącego swego czasu dzielnym żołnierzem, odznaczonym w Wielkiej Wojnie za odwagę Żelaznym Krzyżem. Ponoć na piekło życia w okopach narzekali najtwardsi, a Hitler nigdy.

 

Podsumowując ten długi felieton, dochodzę do konstatacji, iż Adolf Hitler jest postacią niejednoznaczną dla Niemców. Odbudował je tylko po to, by obrócić kraj w perzynę, w dążeniu do realizacji obłąkańczych wizji.

 

 

jedrek27
O mnie jedrek27

Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (34)

Inne tematy w dziale Kultura