Taki złośliwy przydomek nadano łodzi latającej Herkules, autorstwa Howarda Hughesa. Wzięła się stąd, że wykonano ją z drewna. Ekscentryczny milioner bardzo irytował się słysząc to określenie, zawsze preferował prawdziwą nazwę maszyny.
Hughes – zapalony miłośnik kinematografii i lotnictwa, postanowił przedstawić maszynę transportową armii. Miała w założeniach przenosić około 1000 żołnierzy, lub 3 czołgi Herman. Z braku aluminium używanego na potrzeby wojny, bądź cięcia kosztów podjął decyzję żeby zbudować ją z drewna. Prace opóźniały się, na domiar złego dla samego zainteresowanego II wojna światowa dobiegła końca. Uparty bogacz postanowił dokończyć projekt, już z własnych środków.
Ludzie nie bardzo mu wierzyli, że tak monumentalna łódź oderwie się od powierzchni wody, i wzniesie ku niebu. Jednak uparty Hughes, konstruktor kilku samolotów i producent filmów, postawił na swoim.
Zorganizował spektakularną konferencję prasową, w której aż roiło się od mediów. Sam zasiadł za sterami maszyny, a towarzyszył mu dziennikarz któremu jednocześnie odpowiadał na pytania. Podczas demonstracji udało mu się, łódź oderwała się od tafli wody. Aczkolwiek w zamierzeniach Hughesa miał to być tylko wstęp, prawdziwy lot miał odbyć się nieco później, ale jak się okazało, nigdy do niego nie doszło.
Howard z biegiem lat zaczął dziwaczeć, i izolować się od świata. Jego ,, dziecko’’ skończyło stojąc w jeszcze większym niż ono, specjalnie dla niego przygotowanym hangarze. Ponadto firma Hughesa przyczyniła się jeszcze do powstania jednego wybitnego tworu – śmigłowca Apacze.
Czas pokazał, że koncepcja śmiałka wcale nie była taka pozbawiona racji bytu. Nad użyciem do desantu podobnych ekranoplanów poważnie także zastanawiali się Sowieci.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura