Piloci myśliwcy, niepokonani wojownicy w przestworzach w walce z nieprzyjacielem. Bywało natomiast tak, że ,,ponury żniwiarz’’ dosięgał ich w zupełnie kuriozalnych okolicznościach.
Weźmy dla przykładu podpułkownika Ludwika Pamułę, polskiego asa z czasów Kampanii Wrześniowej. Odniósł kilka zwycięstw nad niemieckimi wrogami, a zmarł… podczas komplikacji związanych z bodaj usunięcia zęba, przebywając już w Wielkiej Brytanii.
Pech nie opuszczał także lotników naszych zachodnich sąsiadów. Podczas Wielkiej Wojny jeden z pionierów niemieckiego lotnictwa myśliwskiego Oswald Boelcke zginął zderzając się w powietrzu z maszyną kolegi, również asa, Erwina Boehme.
Zaś inny wytrawny myśliwiec Ernst Udet w tym samym konflikcie zmierzył się z francuskim odpowiednikiem Georgesem Guynemerem. W trakcie trwania starcia Niemcowi zacięły się karabiny maszynowe ( rzecz dość często przydarzająca się pilotom w I wojnie światowej), i został na łasce i niełasce Francuza. Ku jego zaskoczeniu, przeciwnik zamiast posłać mu zabójczą serię, odleciał.
Udet przeżył jeszcze parę ładnych lat, by popełnić samobójstwo w związku z obwinianiem go przez Hitlera za przegraną Niemiec w Bitwie o Anglię. Żeby tego było mało, na jego pogrzeb specjalnie przyleciał inny wybitny myśliwiec Werner Molders, o ile dobrze pamiętam pierwszy pilot Luftwaffe odznaczony Żelaznym Krzyżem. Po osiągnięciu 100 zestrzeleń zabraniano mu walczyć, stał się swego rodzaju ,, dobrem narodowym’’. I w jego przypadku zła karma zadziałała – bombowiec którym leciał w trakcie lądowania rozbił się, i Molders poniósł śmierć na miejscu.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura