Muzyka w filmie jest traktowana w różnoraki sposób – jako spektakularne i wymowne tło, swoista paleta dźwiękowych barw upiększająca obraz niczym ruchy wprawionym pędzlem wytwornego mistrza, wzmacniająca i napełniająca go duchową głębią. Kiedy indziej jest z kolei godnym, równowartym partnerem dla produkcji, i równolegle z nią stanowi wyborny duet wzajemnie się uzupełniający i wzbogacający. Bywa też tak, że przyćmiewa film, a zarazem dzięki niej zostaje on zapamiętany w gronie szerszej publiczności.
Jeżeli mowa o dwóch pierwszych przypadkach, to skojarzenie jakie przychodzi mi automatycznie na myśl to film ,, Dawno temu w Ameryce’’. Epicka produkcja Sergio Leone sama w sobie będąca synonimem absolutnego geniuszu ( moim skromnym zdaniem najlepszy film gangsterski w historii kinematografii), dodatkowo wzmocniona jest nie mniejszym artystycznym tytanem – utworami fenomenalnego Ennio Morricone. Razem tworzą pomnik kinowej perfekcji, ogromu różnych wymiarów sztuki – dźwięku i obrazu. To samo można też np. stwierdzić o sadze ,, Star Wars’’ i ścieżce dźwiękowej Johna Williamsa.
Co do trzeciego, to sztandarowym przykładem jest film ,, Rydwany ognia’’ i utwór niesamowitego Vangelisa. O filmie obecnie raczej mało kto pamięta, a rozpoznawany jest głównie dzięki prostemu, a zarazem nieziemskiemu nagraniu. To samo można by powiedzieć o ,, Top Gun’’ i kawałku zespołu Berlin ,, Take my breathe away’’. Tyle, że ten obraz jest w moim odczuciu o wiele bardziej znany, a zaryzykuje wręcz stwierdzenie że w niektórych środowiskach kultowy.
Jak widać, muzyka filmowa jest nieodzownym elementem kina. Bez niej byłoby ono smutne, jałowe, puste, w znacznej mierze wyprane z emocji, napięcia, uczuciowego pokładu. Ona jest jego dobrym duchem, dźwiękowym natchnieniem i torem naprowadzającym i nakręcającym narrację.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura