Albo mnie przedwcześnie naszedł ‘’syndrom starczy’’, albo muzyce w nowym millenium faktycznie czegoś brakuje. Tego ‘’ czegoś’’, co wgniata w przysłowiową ziemię, przeświadczenia obezwładnienia przez muzykę, upojenia uszu, świadomości, że ma się do czynienia z twórczością wielkiego formatu. Że przez pewien czas odbiera dech w piersiach.
Utworów z XX wieku chętnie słucham z różnych dekad – począwszy od lat 50 ( choć np. przedwojennymi jazzowymi kompozycjami też nie pogardzę) po 90. I w każdym z tych dziesięcioleci czuję tę – że tak to ujmę – wielkość, wielkość zespołów i wykonawców, tytanów i herosów estrady, którą czuje się sercem i duchem, i którą też podpowiada nawet chłodny rozum.
Po 2000 roku ten styl grania jakoś do mnie nie przemawia. W artystach nie czuję tej wspomnianej wcześniej wielkości ( no, nie licząc ‘’starej gwardii’’ co jeszcze gra). Często słucham radiowej Trójki, i tam wyszukiwana jest muzyka daleka od papki serwowanej w innych mediach. Czuję, że dziennikarze się starają szukać nagrania jak najlepsze, często niszowe. Owszem, bywają one nieszablonowe, dobre, czasem i bardzo, ale – prawie nigdy – nie zwalają mnie z nóg, jak kompozycje z ubiegłego stulecia.
Zaintrygowała mnie wypowiedź dziennikarki w Trójce, że ostatnią dekadą (nie wiem czy dobrze słowa przytoczę, ale sens jest mniej więcej dobry) taką jeszcze z prawdziwego zdarzenia były lata 90, a zespołem, ostatnią prawdziwą gwiazdą w starym stylu Nirvana.
Trochę racji w tym chyba jest, gdyż w grupie Cobaina czuję jeszcze tę dwudziestowieczną muzyczną wielkość, otoczkę i atmosferę wokół dawnych gwiazd sceny z krwi i kości. Zaś co do piosenek z tej epoki to było sporo takich co ceniłem, a Trójka uświadomiła mi jeszcze, ile jest świetnych, co nie znałem, niekoniecznie z list przebojów.
Z drugiej strony biorę pod uwagę fakt, że to może być tylko i wyłącznie moje zdanie. Że młodzi artyści wytyczają sobie nowe nurty, nowe kierunki, podążają nowymi szlakami, szukają oryginalnych rozwiązań, żeby nie być posądzonych o stanie w miejscu i marazm, wtórność i odgrzewanie starych kotletów. Kreują swój wizerunek i styl bycia inaczej od dwudziestowiecznych kolegów. A mój gust zatrzymał się w innym świecie, świecie którego już nie ma, a nowe pokolenia twórców i słuchaczy inaczej odbierają tę formę sztuki.
Niemniej jeżeli chodzi o np. filmy, to w nowym stuleciu natrafiłem na dość sporo takich, jakie mogę z czystym sumieniem nazwać świetnymi, a wręcz wybitnymi, jakie zapadną na zawsze w historii światowej kinematografii.
Cóż, gust to bardzo subiektywny przybytek, i ilu jest ludzi, tyle jest opinii. Jego nie da się zmierzyć, zważyć, wyliczyć, wytyczyć jako wszechobowiązujący wzór dla całej ludzkości. Był, jest, i będzie indywidualny, zależny od każdego z goła innego człowieka, a na którego obraz składa się cała masa przeróżnych czynników, i trzeba to przyjąć do wiadomości.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura