Dziś wieczorem ma być podobno rabowana okolica Los Angeles, w której właśnie jestem. Pojechałem więc na zwiady. Właściciele sklepów wstawiają płyty zabezpieczające w okna i drzwi. Bardziej naiwni umieszczają na tych płytach napisy solidaryzujące się z protestem - mające ocalić ich sklepy przed atakiem. Jeden z właścicieli nawet całkiem utracił rozsądek i godność, bo informuje, że jest właścicielem pochodzącym z jakiejś mniejszości (rasowej lub etnicznej). Czyli wystosowuje apel do kryminalistów: "splądrujcie sklep sąsiada, bo on z większości". To na pewno wzruszyłoby niektórych demonstrantów, ale nie bandytów, którzy okradają sklepy. Policjanci gotowi do akcji, jednak mimo że ich dużo i wyglądają dość groźnie, to raczej nie ochronią setek biznesów. Pojawia się coraz więcej drogich samochodów z gangsterami. Łatwo ich poznać po złocie, którym są obwieszeni. Podjeżdżają przed duże sklepy, w których są rzeczy warte rabunku, parkują i spokojnie czekają na odpowiedni moment, gdy wyślą swoich ludzi - zwykłych kilkunastoletnich chuliganów, żeby ci przynieśli im "towar" ze sklepów..
A dziewczynki-aktywistki - roześmiane i chętne do pozowania do zdjęć, całkiem jak białe misie w Zakopanem...
O koronawirusie wszyscy już zapomnieli. Cóż... była PANdemia, później PANika - teraz czas na PANdemonium.
Są trzy rodzaje ludzi biorących aktywny udział w wydarzeniach ostatnich dni.
- Najpierw idealiści oburzeni zamordowaniem czarnoskórego George'a Floyda. Uczniowie liceów i studenci. Wśród nich dużo dziewczyn. Ci nie są niebezpieczni i ich cel jest szlachetny. Niewinny człowiek został zamordowany przez policjanta. To jest fakt. Ich oburzenie jest zrozumiałe.
- Druga grupa, to kryminaliści i motłoch rabujący sklepy. Często je - po obrabowaniu - podpalający. Wśród nich są rekiny tego "biznesu", czyli zawodowi gangsterzy z biednych dzielnic, przede wszystkim murzyńskich, którzy nie kradną byle czego, tylko atakują - przy pomocy swoich "podwładnych" - sklepy z drogim sprzętem i odzieżą oraz jubilerskie.
- Trzecia grupa to lewaccy aktywiści-anarchiści - skupieni na walce z policją i ogólnie zaostrzaniu sytuacji przez różnego rodzaju prowokowanie policji do działań. Im potrzebne są ofiary: ranni i zabici. To jest ich cel. Mieszają się z tą pierwszą grupą. To terroryści. Często bandyci z Antify. Ich działania są obliczone nie na doraźne efekty, ale na wprowadzenie całkowitej, utopijnej anarchii i dzięki niej - w perspektywie - "obalenie" Stanów Zjednoczonych. Epidemia plus rozruchy i chaos, to dla nich wymarzona sytuacja.
Ostatni raz podobne bezprawie miało miejsce w Los Angeles w 1992 roku - po pobiciu przez policję Rodney'a Kinga i uniewinnieniu sprawców-policjantów. Wtedy spłonęło o wiele więcej sklepów. Ale jedna różnica była poważna i charakterystyczna. Koreańscy właściciele biznesów weszli na dachy budynków i bronili swojego mienia strzelając do atakujących. To okazało się skuteczne. Bilans ogólny tamtych wydarzeń był ponury: w sumie zginęło ponad 60 osób. Prawie 2400 było rannych. Teraz nikt nie broni atakowanych sklepów. Pojedyncze próby były bardzo nieudane. To ośmiela bandytów.
Wygląda na to, że największe zniszczenia i rabunek jest w miastach, w których rządzą demokraci. Dlaczego? Bo atakujący i rabujący wiedzą, że reakcja policji będzie tam słaba. Doskonale wie o tym także Donald Trump i dziś w krótkim przemówieniu zapowiedział, że jeżeli gubernatorzy poszczególnych stanów nie opanują chaosu i bezprawia, "zrobi to za nich", czyli wprowadzi do ich miast wojsko.