JerubBaal JerubBaal
207
BLOG

Pojąłem lewactwo

JerubBaal JerubBaal Społeczeństwo Obserwuj notkę 5

Pojąłem lewactwo

 

Osiągnąłem niemożliwe. Niczym Kolumb odkryłem to, o czym wiedziały i co oglądały dotychczas jedynie nieucywilizowane ludy. Stojąc nad miejscem pochówku tego wielkiego podróżnika i odkrywcy w przecudownej Katedrze Sewilli poczułem się oświecony i uświadomiłem sobie w końcu to, co chodziło za mną podczas całej mojej podróży po Hiszpanii.

Sewilla to niewątpliwie jedno z najpięknieszych Europejskich miast. Istnieją nawet tacy ludzie, jak np. Pan Cejrowski, którzy uważają, że Paryż blednie w blasku stolicy Andaluzji. Po kilkudniowym pobycie w tym mieście, przyznać muszę, że trudno nie zgodzić się z podobnymi opiniami. Daruję sobie szczegółowe opisy piękna tego miasta. W dzisiejszych czasach każdy może obejrzeć lub nawet przespacerować się po dowolnym miejscu na ziemi używając Google’owskich narzędzi. Bez wychodzenia z domu można zgubić się w labiryncie ciasnych, klimatycznych sewilskich uliczek, a także zwiedzić katedrę, zamek Królewski, zachwycić się Giraldą oraz ujrzeć wspaniałość Placu Hiszpańskiego. Żaden internet ani elektronika nie zwizualizują nam jednak choćby namiastki klimatu tych miejsc. To co zasłonięte przed kamerami i satelitami, staje otworem jedynie przed tymi, którzy zdecydują się odbyć bezpośrednią podróż w te miejsca. Mi dano tego dokonać i nawet trudy niemal czterogodzinnego lotu nie są w stanie skłonić mnie do wyzbycia się pozytywnych przeżyć i wpomnień tamtych dni. O co zatem chodzi z tym klimatem? Mówiąc krótko: o ludzi (no i może troszkę o pogodę). Nie jestem pewien, czy mieszkańców Sewilli wrzucić można do jednego worka z Hiszpanami. Intuicja podpowiada mi, że między tymi dwiema grupami zachodzi podobna różnica co między Warszawiakami a mieszkańcami jej wschodniej dzielnicy: Pragi. Niemniej jednak, ludzie, o których mowa, wydali mi się być mieszkańcami innej planety, na której jedyną występującą emocją jest radość. Coś na  kształt ziemi ukazanej w filmie Equilibrum, z tą jedyną różnicą, że tajemnicza substancja nie powoduje wyłączenie emocji w ogóle, jak w scenariuszu Nolana, a jedynie tych negatywnych. Tak: wcale nie muszę znać statystyk umieralności, liczby samobójstw, zachorowań na raka oraz śmieciowych sondaży „badających szczęście” społeczeństwa poprzez zadawanie im, uwłaczających inteligencji, pytań w stylu „czy jest pan/pani szczęśliwy/a”. Byłem tam, widziałem tych ludzi, rozmawiałem z nimi, wąchałem ich, dotykałem i w końcu przez chwilę poczułem się nawet częścią tej radosnej społeczności. Popijając wino w samo południe pośród roześmianych, głośno rozmawiających ludzi, jedząc tapas, aby jakoś przetłumaczyć swojej moralności alkohol o tak wczesnej porze, dostrzegając u siebie brak zdenerwowania na ogólny zgiełk wywołujący u mnie w normalnych warunkach potrzebę ucieczki wiedziałem już jak czują się Sewilczycy. Doszło do mnie, jak to jest być częścią społeczeństwa nie pokalanego, towarzyszącemu od wieków Polakom, wszechobecnego, nie zawsze logicznego, odzierającego po cichu ze szczęścia, strachu. Lęk wlewany przez lata wielu pokoleniom Polaków, zakorzeniony w naszych umysłach, ewoluujący, tak powszedni, że niezauważalny, dla szczęśliwych zachodnich społeczeństw jest czymś tak samo niezrozumiałym, jak dla mnie wszechobecny uśmiech widziany na ulicach i w barach Sewilli. Ta różnica między naszymi społeczeństwami niby znana mi i rozumiana wdarła się tym razem gdzieś głębiej w podświadomość. Coś, co dzieli nasze społeczeństwa jest czymś dużo większym niż wydawało mi się do tej pory. Tak wielka różnica w myśleniu i odczuwaniu pozwala podejrzewać, że w miejscu Żelaznej Kurtyny stoi dziś coś nie tak bardzo namacalnego, ale równie wielkiego i jeszcze trudniejszego do zniszczenia: mentalna granica dzieląca kontynent na dwa zupełnie inne, przeciwległe kierunki w jakich podążają społeczeństwa Wschodu i Zachodu. I tak, człowiek wychowany bez ciągłego poczucia niebezpieczeństwa nie będzie obawiał się imigrantów, jak ktoś dorastający w ciągłym napięciu. Dzieci z zaspokojonych materialnie rodzin nie będą miały w dorosłym życiu problemu z dzieleniem się swoimi pieniędzmi z przybyszami z Afryki tak jak te, którym ciągle czegoś w dzieciństwie brakowało. Nie będą tak nieufnie patrzyły na świat, nie będą widziały wszędzie niebezpieczeństw, zagrożeń i hord próbujących ich okraść, złych ludzi. Wychowywane w ogólnym dobrobycie nie będą przywiązywały wagi do religii, bowiem szczęście znajduje się dla nich na wyciągnięcie ręki na tym świecie. Chrześcijańskie zasady będą działały tylko w odniesieniu do innych ludzi, jako ogólne przykazanie „nie czyń drugiemu co tobie nie miłe”. Dekalog odarty z wszelkich innych zasad stanie się bezużyteczny, przez co nikt nie będzie próbował dostrzegać zła choćby w rozwiązłości, aborcji i wynaturzeniach znanych z kolorowych parad. Na przeciwległym biegunie znajdują się społeczeństwa Wschodu, gdzie człowiek od małego przyzwyczajony jest do tego, że o wszystko musi zawalczyć. Uczestniczy w grze, w której przeciwnikiem jest cały świat. Łatwiej będzie mu szukać oparcia w Bogu, gdy wszyscy ludzie na planecie grają przeciwko niemu. Z pewnością sprzeciwi się wspieraniu imigrantów ze swojej marnej pensji. Jego jedynym celem będzie przeżycie „do pierwszego”. Będzie bał się wszelkich zmian, bowiem mogą one tylko pogorszyć systuację i naruszyć status quo.

Skąd wzięło się wspomniane w tytule „lewactwo”? No właśnie stąd. Z dobrobytu, uśmiechu i poczucia bezpieczeństwa. Po gruntownym przemyśleniu nie brzmi ono już tak obrzydliwie jak je malują. To po prostu inny nurt, inna filozofia, inni ludzie, inna mentalność, inne wychowanie, inna szerokość geograficzna, inne okoliczności i inne myślenie. Mówi się, że zawita niedługo i do nas. Powiedziałbym, że nawet już zawitało w najgorszej możliwej odsłonie, co widoczne zaczyna być na ulicach większych polskich miast. Wkracza ze swoimi wynaturzeniami i brakiem logiki bez tego co można uznać w tym nurcie za najcenniejsze, a mianowicie uśmiechu i radości. Lewica odarta z filozofii szczęścia, przyodziana jedynie w niechęć do całej reszty za brak tolerancji i ogólną odmienność, to totalne nieporozumienie, zupełna sprzeczność. O tym, czy uda jej się zawładnąć polskimi sercami przekonamy się zapewne już w przeciągu kilku najbliższych lat. I mimo, iż wydaje mi się, że prawdziwie „pojąłem lewactwo”, to jednak w głębi wolę tą polską biedną, zawstydzoną, wycofaną zaściankowość, jak lubią przedstawiać nas „oświeceni” Europejczycy, niż to coś, co próbuje się wpuścić do naszych miast i wsi pod płaszczykiem tolerancji, równości i braterstwa. Przeżyliśmy to już w naszej historii wyjątkowo boleśnie i chyba jeszcze za wcześnie, żeby musiano nam o tym przypominać.

 

JerubBaal
O mnie JerubBaal

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo