Najważniejszym punktem programu (? – przecież nie ma żadnego programu) Kukiza jest konieczność wprowadzenia jednoosobowych okręgów wyborczych – w skrócie JOWów. Zamysł łatwy do rozszyfrowania. Oto beton partyjny nie chce JOWów – a prawdziwi woJOWnicy z Kukizem na czele walczą o ich wprowadzenie bohatersko. To bardzo sprytny zabieg. Program? Po co jakiś zawiły, wielowątkowy program? Którego nikt ze zwykłych obywateli nie zechce i tak przeczytać dokładnie, zapoznać się z jego szczegółami – a daje się w ten sposób możliwość krytyki specjalistom? Byle jaki program (a jaki inny można stworzyć bez zaplecza?) spece partyjni roznieśli by w strzępy w krótkim czasie. I czar by prysł. Tak więc na trampolinę wyborczą wybrano JOWy. Słowo wytrych. I wmawia się społeczeństwu, że to absolutne remedium, które uszczęśliwi Polskę. Przekaz jest prosty, łatwy do zrozumienia a ponieważ nie był nigdy testowany w praktyce więc można tumanić nim ludzi, przedstawiać tylko jakieś pozytywy ukrywając mielizny i niebezpieczeństwa. No ale jakiś powód zgłaszania aspiracji do „naprawy państwa” musiał się znaleźć, prawda? Dlaczego nie JOWy? WoJOWnicy…. ładnie brzmi, prawda?
Ale to nachalne oszustwo. JOWy sprawdzają się przy wyborach wójtów, prezydentów – czyli władzy wykonawczej. Gdzie elekt po zwycięstwie wyborczym rządzi samodzielnie. Ale nie w wypadku izby ustawodawczej. Czyli naszego Sejmu. JOWy wówczas to nieszczęście. Dlaczego? Sprawa jest bardzo prosta do zrozumienia. Jak pokazuje doświadczenie światowe, także u nas, by wygrać wybory w JOW trzeba mieć ….. kasę. Dużo kasy. Pieniądze na kampanie wyborcze mają na pewno partie polityczne. Zapewniają im to odpowiednie przepisy prawa. Tak więc do Sejmu w konsekwencji, mimo tego, że jakaś ilość kandydatów niepartyjnych (ale zamożnych, na pewno zamożnych….) się dostanie – to partie polityczne i tak wprowadzą swoich reprezentantów. W Sejmie jeden poseł nic nie może. A komu łatwiej będzie się zorganizować? To grupie posłów jednej z tych partii powierzona zostanie misja stworzenia rządu…. To oni będą zawierać koalicje etc. Będziemy mieli więc koalicję, jakąś opozycję (partię, które nie weszły do koalicji) i plankton – jak to się określa. Czyli pozostałą rozproszoną część wybranych do Sejmu, która w oczywisty sposób stanie się celem korupcji politycznej. Trzeba ich pozyskać - może żeby dopiąć koalicję, może żeby ją wzmocnić. Im ważniejszy powód tym wyższa cena. Łatwo to sobie wyobrazić. Zamiast poprawy sytuacji – nastąpi wręcz pogorszenie. Koalicja rządząca zapewne będzie o wiele mniej stabilna niż w wypadku wyłonienia składu Sejmu na podstawie obecnej ordynacji wyborczej. Będzie o wiele więcej rąk do szarpania „tego postawu sukna jakim jest RP”. Potwierdza to przykład brytyjski - tam przecież są JOWy, od wieków - i co? Kto rządzi? Labourzyści albo konserwatysci - dwa ugrupowania polityczne, dwie partie - które zabetonowały scenę polityczną. Załóżmy, że u nas powstały by też JOWy. I że do Sejmu dostało by się jakaś ilość posłów niezależnych, przeważnie ludzi biznesu (kasa, kto ma kasę?) - można przypuszczać, że w sprawach, które dotyczyły by ich bezpośrednio niekoniecznie muszą popierać zdanie nawet swoich koalicjantów, gdyby uważali, że nowe prawo narusza ich interes. Czyli – zaowocowało by to trudnościami w procedowaniu ważnych ustaw. Miało wpływ na niestabilność pracy Sejmu. W oczywisty sposób zwiększyło by korupcję polityczną – głosy trzeba było by kupować, z głosowania na głosowanie….. pamiętacie „taśmy Beger”? Takie targi były by na porządku dziennym…. JOWy to korupcja polityczna w Sejmie – jak „dwa razy dwa = cztery”. I jeszcze jedna sprawa - najbliższe wybory zostaną przeprowadzone wg dotychczasowej ordynacji wyborczej. Czyli - gra się na emocjach, wypycha na plan pierwszy jakieś cele które i tak w najbliższej przyszłości nie mogą być zrealizowane.
Inne tematy w dziale Polityka