Jerzy Korytko Jerzy Korytko
2306
BLOG

Nowe światło na okoliczności śmierci dr Jana Kulczyka.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Polityka Obserwuj notkę 2

30 lipca, po wiadomości o śmierci Jana Kulczyka pod jedną z notek napisałem takie komentarze:

[….] - dr Kulczyk zmarł w "normalnym" szpitalu, w Wiedniu. Tamtejszej Kasy Chorych. Dlaczego tam? Intuicja podpowiada mi, że "zasłabł w miejscu publicznym". I karetka zawiozła go tam gdzie było najbliżej. Innego wytłumaczenia nie ma (chyba). Kulczyk nigdy w zyciu nie poszedł by na planowany zabieg do publicznego szpitala. To zmienia zupełnie obraz sprawy... prawda?

Nie ma takiej opcji by człowiek pokroju Kulczyka (jakikolwiek współczesny nabab) korzystał ze szpitala publicznej opieki zdrowotnej. Pomijając wzgledy natury fachowej - to zawsze pozostają wzgledy natury bezpieczeństwa. W "molochach". gdzie każdy może wejść bez problemu - chyba trudniej je zachować, prawda? Nie było takiej opcji w wypadku pobytu Kulczyka w Wiedniu. Wobec tego jak napisałem powyżej - zapewne zasłabł w publicznym miejscu. Tak groźnie, że przewieziono go tam, gdzie było najbliżej. Gdyby to była jakaś sprawa rzeczywiście zdrowotna - dlaczego ukrywano by ten fakt? A jednak to przemilczano. Co więcej - tworzy się jakieś okoliczności mające skierować uwagę na fałszywe tory. Coś tutaj wyraźnie się nie zgadza.

Ta okoliczność, że Kulczyk stale miał ochronę a jednak trafił do publicznego szpitala wskazywać może na fakt, iż udał się tam w sprawach biznesowych. I zadnego prywatnego ośrodka zdrowia czy kliniki nie było przygotowanego. Ponadto - w sprawach życia i śmierci decydują chwile - dlatego mógł znaleźć się tam gdzie się znalazł. Ze względu na odległość, czas dojazdu itp. Ochrona musiała by to uwzględnić.

[...]. Kulczyk zapewne pojechał do Wiednia w celach biznesowych. Ponieważ na nastepny dzień miał umówione dużo spotkań, tak mówili jego współpracownicy. Tak więc to dodatkowa okoliczność przecząca temu by miał tam robić jakąś planowaną operację. A co do prywatnych klinik. Dla kogoś takiego jak Kulczyk dostosowuje się w nich wszystko stosownie do potrzeb klienta. Money money... Zespół leczacy, technologie ale i reguły bezpieczeństwa. Miliarder w publicznym szpitalu.... w zaplanowanym z wyprzedzeniem terminie.... to niewiarygodne zupełnie.

Opublikowane dzisiaj informacje o nagraniach rozmów z ubiegłego roku, zarejestrowanych w willi premiera Tuska, w których to Jan Kulczyk prosił premiera o „ochronę  ABW ponieważ obawia się rosyjskich prowokacji” w zasadzie potwierdzają moje wcześniejsze spostrzeżenia. Po pierwsze – źródłem obaw Kulczyka była kolizja jego interesów z interesami rosyjskimi. Ponieważ chciał budować most energetyczny z Ukrainy do Niemiec. Po drugie – oferenci nagrań zwrócili się ze swoją propozycją sprzedaży taśm Gazecie Wyborczej właśnie z Wiednia…. ulubionego miejsca spotkań kagiebistów z kontrahentami ze świata Zachodu….Pojawia się pytanie - kto rządzi tym krajem, jakie mamy bezpieczeństwo najwyższych władz  - skoro podsłuch założono w willi premiera.. Jak dotychczas też nikt nie wychwytuje oczywistych skojarzeń. Kto za podsłuchami stoi. Ignoruje się fakt, że od 2010 roku jesteśmy w stanie "zamaskowanej wojny" (okr. Anne Applebaum) z Rosją, że Tusk mówił o tym, że "scenariusz podsłuchów napisany został innym alfabetem"...takze miejsce, z którego oferowano nagrane rozmowy - Wiedeń - jest wiele mówiące. Czy to nie w Wiedniu zmarł w zagadkowych okolicznościach dr Jan Kulczyk?  Wszystko to razem wzięte zdaje sie wskazywać na to, że w nasze wewnętrzne sprawy nos wsadzają czekiści... I jeszcze te bzdurne sugestie, że to Kulczyk był szantażowany nagraniem tej rozmowy; szantażowany to mógł być jedynie Tusk. Jak to juz słusznie zauważono - Kulczyk miał prawo wnosić/prosić o cokolwiek. Kompromitujące zapewne było to z jakim to się spotykało przyjęciem. Kto wie - może wkrótce się przekonamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka