Z cząstkowych wyników frekwencji referendalnej podanych przez (jednak) PKW wynika, że wyniosła ona ok. 7,5%. Będą różne interpretacje tego wyniku. A właściwie tej klęski. Bo to jest klęska totalna tej hucpy. Można się było porażki referendum spodziewać. Ale jej rozmiar jest rzeczywiście zaskakujący.
Wynika z tego, że społeczeństwo przeszło obok pytań referendalnych. Że nie uznało je za ważne. Od dawna twierdziłem, że gra JOWami – a to było przecież główne pytanie referendalne – to temat zastępczy. Forsowany by odwrócić uwagę opinii publicznej od innych ważnych problemów. Np. dziesiątków afer. Słabnącego poparcia dla POPiSu. Wyciągnięto jak królika z rękawa Kukiza z jego JOWami. Ale to przecież poprzedni prezydent doprowadził do zorganizowania referendum. To znaczące. To może sugerować, że rola Kukiza była przewidziana. Akceptowana. Podsycana. Wspierana. Ale wszystko to poniosło klęskę. Teraz widać wyraźnie jedno – ci, którzy w pierwszej turze wyborów prezydenckich głosowali na Kukiza (jak ja np.) – nie głosowali za jego poglądami w większości przynajmniej. Ale to był głos przeciwko układowi rządzącemu. Przeciwko POPiSowi. Trudno przewidzieć jakie będą dalsze ruchy na naszej scenie politycznej. POPiS, cały ten układ rządzący, najwyraźniej już się przeżył. Polska czeka na ugrupowanie polityczne, które wniosło by nową jakość. Zapewniło właściwą reprezentację narodu. I jest szansa, że to kiedyś, może już wkrótce, się stanie. Dla samego Kukiza ten wynik może nie być jednak taki zły. Kto wie czy nie oznacza, że jego ugrupowanie dostanie się do Sejmu.
Inne tematy w dziale Polityka