Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1156
BLOG

Dowody fałszywości polskich kopii nagrań rejestratora MARS-BM.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 49

Ponieważ ciągle jakieś tutejsze trolle usiłują wznowić dyskusję wokół stenogramów rozmów z kokpitu kilka faktów pod rozwagę. Na początek podstawowa informacja, znanych jest wiele kopii zapisów rejestratora MARS-BM zainstalowanego w naszym Tupolewie. Z tych co znam najdłuższa została upubliczniona w raporcie MAK, jej czas trwania to 38 minut 16,8 sekundy. Najkrótsza to ta, której analizy dokonywał Fonereks (jakieś rosyjskie laboratorium) 36 minut 24 sekundy. W Polsce mamy 9 kopii których różnica długości jak poinformował członek nowej podkomisji KBWL dr. Nowaczyk – również sięga w skrajnym przypadku 2 minut. Różnic tych nie da się wytłumaczyć nierównomiernością przesuwu taśmy w urządzeniu odtwarzającym wykorzystanym do sporządzenia kopii nagrań. Wobec tego – niczym się to nie daje wytłumaczyć i jest ewidentnie oczywistym dowodem fałszerstwa.

Ciekawa sprawa z tymi kopiami będącymi w naszym posiadaniu. Po pierwsze - nigdy jednoznacznie nie wyjasniono dlaczego urządzenie, które miało rejestrować 30 minut lotu, nieprzerwanie, przy uzyciu autorewersu - zarejestrowało tak znacznie więcej. Coś tam mówiono o cieńszej taśmie włożonej do rejestratora MARS, ale nigdy tego nie wyjaśniono oficjalnie. Znana jest część opisowa towarzysząca analizie ostatniej kopii, kopii 9-tej już. Na stronie 7-mej jej autor Andrzej  Artymowicz stwierdza, że „wszystkie dotychczasowe kopie uznano za wadliwe”. Na poprzednich stronach pisze dlaczego tak sądzi. To nam ułatwia sprawę. Zajmijmy się wobec tego kopią ostatnią. Zaznaczam, że powołam się wyłącznie na oficjalne opinie autora analizy. Moje będą jedynie wnioski. Otóż……. kopia ta jest od początku wadliwa. Ponieważ nie udało się skopiować zapisów zegara pokładowego zarejestrowanych w jednym z kanałów zapisanych na taśmie magnetycznej (tzw. znaczniki czasowe). Już samo to (moim zdaniem) dyskwalifikuje tą kopię. Artymowicz stwierdza bowiem, że wadę tą można usunąć pobierając owe znaczniki z którejś kopii starszej. Ale jakiej kopii? Tej, którą sam wcześniej uznał za wadliwą? Na str. 7-mej analizy? Przecież to jakaś aberracja. Pisząc to co napisał –Andrzej Artymowicz sam udowadnia wadliwość ostatniej kopii. Przecież na gruncie dowodowym ważna może być tylko kopia integralna, stanowiąca wierny odczyt nośnika oryginalnego. A nie jakaś kompilacja.Już sposób kopiowania tasmy rejestratora MARS budzi wątpliwości. Ponieważ nie robiono kopii taśmy-matki (analogowej) ale otrzymywano od Rosjan płyty CD zawierające cyfrowo przetworzone zapisy. Każdy kanał osobno. Co już musi budzić wątpliwości ponieważ nad procesem kopiowania nie było dostatecznej kontroli. Ponadto – jeszcze do tej sprawy – nie udało im się ustalić przyczyny niemożności skopiowania tych znaczników w ostatnim podeejściu do kopiowania. Wysunięto przypuszczenie, że to mogła być wada urządzeń odczytujących. A próbowano 2 takie, różne egzemplarze nawet (magnetofony MARS-12 i MARS-15). Wrócę do tego za chwilę.

Wad dyskwalifikujących tą kopię jest znacznie więcej. Wspomnę o niezrozumiałym wzroście tzw. dropoutów - to znaczy braku ciągłości zapisu na taśmie magnetycznej. Było ich w nagraniu ponad 200. Artymowicz sugerował, że mogło to być wynikiem nieostrożnego obchodzenia się z taśmą magnetyczną podczas licznych prób kopiowania. Także na nasz użytek. Ale…. stwierdza równocześnie, że ogląd taśmy nie upoważnia do takiego twierdzenia, ponieważ taśma nie wygląda na uszkodzoną. Są inne wady tej kopii, pisałem o tym w przeszłości. Jest też znana analiza Pani dr. hab. Gruszczyńskiej skonkludowana opinią, że to fałszywka.  Pisałem o tej ekspertyzie kiedyś.

Na zakończenie przytoczę wadę, moim zdaniem najważniejszą, znaną, zarejestrowaną przez eksperta prokuratury Andrzeja Artymowicza a pomijaną milczeniem, szczególnie przez tych, którzy teraz starają się „analizować” stenogram w oparciu o tą kopię sporządzony. Otóż gdy przystępowano do kopiowania to okazało się, że taśma oryginalna (podobno) ma zamienioną stronę aktywną (matową, nośnik magnetyczny) z warstwą błyszczącą, zewnętrzną. Tutaj było odwrotnie – warstwa matowa miała być pasywna a  błyszcząca - magnetyczna. To jakaś aberracja. Kilkakrotnie kopiowano tą taśmę, a nigdy o takiej dziwnej sprawie nie wspomniano przedtem. A powinno tak być - przecież dedykowany dla urządzenia nośnik ma wartswy "normalne". Zdumiewające. Słyszał ktoś o takich taśmach? To może oznaczać tylko jedno – Rosjanie specjalnie to zrobili, naigrywali się z naszych śledczych, pokazali im jak jest – nie mamy waszego palta i co nam zrobicie? Nigdy nie dostaniecie żadnej kopii mającej walor dowodu. Możecie jeszcze kolejnych 100 kopii zrobić – niczego nie dostaniecie. Jest tak, że nasi biegli mogą tylko patrzeć, o ile im pozwolą, jak Rosjanie sporządzają kopie. Nośnika samego badać im nie wolno. Skąd wiadomo że było tak Rosjanie powiedzieli? A może to tłumaczy fatalną jakość wszystkich dotychczasowych kopii nagrań? Rozmawiałem na ten temat z jednym z ekspertów (inż. Rachowski). Otóż stwierdził on, że gdyby taśmę założono odwrotnie, to sygnał byłby możliwy do skopiowania ale byłby bardzo niedobrej jakości. I tak jest przecież cały czas, prawda? Że to możliwe wytłumaczenie dziwnej sprawy niemożności uzyskania jednej poprawnej kopii? Wrócę teraz do sprawy znaczników czasowych, o których pisałem powyżej. A skąd pewność, że na tej okazanej taśmie w ogóle takie znaczniki były nagrane? Skąd? Plują nam w twarz. To tyle oznacza.

Podsumujmy to – sporządzając kopie o tak różnej długości, gdy różnice czasu trwania nagrania sięgają 2-ch minut Rosjanie mówią wszystko. A zamiana warstw taśmy?  Dajemy wam fałszerstwa. I musicie o tym wiedzieć. Niczego od nas nie dostaniecie. Ani wraku, ani „czarnych skrzynek” ani żadnej poprawnej kopii ich zapisów. Zero, null.  A wersja katastrofy ma być taka jaką my ustalimy. Paniali?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (49)

Inne tematy w dziale Polityka