Jerzy Korytko Jerzy Korytko
729
BLOG

10 kwietnia - Kto miał lecieć jakim samolotem?

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Jeżeli nawet poprzednie notki, te dwie ostatnie konkretnie, sugerujące, że mógł być spisek na życie Prezydenta, dziś nie wydają mi się całkowicie jednoznaczne w warstwie dowodowej, to jednak nie mam wątpliwości, że wskazują na ślady faktycznych matactw. Które odnaleźć można zarówno w dokumentach przywołanych przez NIK, prokuraturę ale i w raporcie Millera. Dzisiaj krótko na jeden temat. Chodzi o sprawę „kto miał lecieć jakim samolotem”. W poprzedniej notce wyraziłem pogląd, przynajmniej zasugerowałem taką możliwość, że zaplanowano lot Prezydenta Jak-iem. Świadczy o tym przede wszystkim zeznanie rosyjskiego dyplomaty Aleksiejewa: W marcu 2010 roku MSZ Rosji otrzymało notę Ambasady RP z prośbą na przelot i lądowanie na lotnisku w Smoleńsku polskich samolotów Tu154M nr boczny 101 i JAK-40 nr boczny 044 z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. A dopiero później, najprawdopodobniej tuż przed wylotem delegacji,  w niejasnych okolicznościach to zmieniono. I ostatecznie Prezydent poleciał Tupolewem. Podawałem przesłanki do takiego rozumowania.  Szczegóły w poprzedniej notce. Dziś chcę dodać kolejne. Oto relacja Pawła Świądera: „

…Była sobota, blady świt, a właściwie jeszcze ciemno. Musiałem wstać o 3 rano, by przed 4 znaleźć się na lotnisku. Nasz samolot miał odlecieć o 5 rano. Rzadko mam okazję towarzyszyć Prezydentowi w czasie oficjalnych wizyt, tym razem, na wyjazd do Katynia zgłosiłem się na ochotnika. Dopiero na Okęciu okazało się, że dziennikarze mają lecieć Jakiem, a dopiero godzinę po nas wystartuje Tupolew. OK - pomyślałem, widocznie zabrakło dla nas miejsca w "Tutce". Gdy wszyscy siedzieliśmy już wewnątrz Jaka okazało się, że jeden z silników nie chce się uruchomić. Pilot grzecznie przeprosił mówiąc, że musimy przenieść się do drugiego Jaka, który stoi obok. Ktoś zażartował: "Jest jeszcze trzeci?" "Tak" - odparł pilot. "Czeka w hangarze".

No dobrze. Szukajmy dalej. Jest kolejna relacja:

Marcin Wojciechowski dla radia Svoboda:   (relacja po rosyjsku)(http://www.svoboda.org/content/article/2034647.html): Kiedy przyjechaliśmy 10 kwietnia wcześnie rano na lotnisko, od razu nam powiedziano : polecicie innym samolotem – Jakiem-40, dlatego, że w samolocie prezydenckim nie ma już miejsca.[…]Dlatego dyrektor administracji prezydenta, który zginął w tej katastrofie, zdecydował: „niech dziennikarze polecą innym samolotem.”  

I kolejna: Gerarda Kwaśniewskiego (funkcjonariusza BOR pełniącego równocześnie funkcję kierowcy Ambasadora Jerzego Bahra) – Była zmiana dwóch, trzech nazwisk. Wtedy właśnie dowiedziałem się, że choć na liście nie figurowała, na pokładzie była żona mojego dobrego kolegi, Agnieszka Węcławek. Miała lecieć jakiem, ale zamieniły się z koleżanką na Okęciu.  

Dziennikarzom w Jaku nie przysługiwała ochrona BOR. Jeżeli funkcjonariuszka BOR miała lecieć JAKiem – to znaczy że osoba, dla której to była ochrona, też miała lecieć JAKiem. Pani z BOR nie miała prawa zmieniać samolotu sama, "zamieniać się z koleżanką" - musiała zawsze być z osobą chronioną przecież.To by oznaczało, że Maria Kaczyńska przesadzona została do Tupolewa, bo to była zapewne dla niej ochrona. Trzeba zwrócić uwagę na jeszcze inny fakt: pierwotna lista dziennikarzy zawierała więcej nazwisk niż 13-cie. Jakie to ma znaczenie. W JAKu Wosztyla było 14 miejsc. Ale poleciała urzędniczka z Kancelarii pani Agnieszka Kołacz.  I nie wiadomo do końca kto w ogóle z dziennikarzy poleciał, gdyż nie wszyscy potwierdzili swój udział w tamtym locie. W ogóle jest bardzo niewiele relacji o tym dniu. To też zastanawia. Ale to wygląda tak jakby planowano lot dziennikarzy Tupolewem gdzie nie obowiązywał ich limit 13 osób. Przecież na liście wydrukowanej w postaci „książeczki” było więcej nazwisk - 15. Jak ich przesadzili – musiało dla kogoś z listy zabraknąć miejsca. Dla kogo? Cisza. To wszystko było już wcześniej szeroko komentowane.

Te relacje uzupełniają, wzmacniają tezę, że początkowo Prezydent miał lecieć JAKiem – skoro dla dziennikarzy planowano lot Tupolewem i ich przesadzono do JAKa,  i skoro funkcjonariuszka BOR miała pierwotnie lecieć JAKiem a przesiadła się do Tupolewa. Tych relacji jest kilka. Wszyscy by się mylili? Ale jest z tym jeden szkopuł. Otóż lektura dokumentów obrazujących etapy przygotowań do wylotu delegacji wskazuje na to, że są jakieś dokumenty, relacje, że jednak wcześniej, w biurze min. Sasina, zmieniono to. I że ustalono wówczas, że dziennikarze polecą jednak JAKiem. Po katastrofie w internecie można było odnaleźć listę dziennikarzy wydrukowaną w postaci książęczki - przyporządkowani wg niej byli do samolotu JAK. Ale fałszywą listę mogli wydrukować po fakcie. Ewidentnie coś tu nie gra. Znowu jakieś matactwa się pojawiają. Ktoś kłamie, ktoś celowo stara się to wszystko zamazać, zaciemnić. Tylko kto? To jak było w końcu z tym „planem lotu dla dziennikarzy”? Mieli lecieć pierwotnie Tupolewem czy Jakiem? To ważne. Minęło tyle czasu i nikt tego nie wyjaśnił. 

P.S. Ostateczne wyjaśnienie wydarzeń 10 kwietnia tutaj: http://jerzy.korytko.salon24.pl/739349,ujawniam-okolicznosci-10-kwietnia-tajemnica-katastrofy-rozwiazana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka