Jerzy K. Roch Jerzy K. Roch
96
BLOG

Międzynarodowe uznanie Talibanu to tylko kwestia czasu. A potem zawierucha

Jerzy K. Roch Jerzy K. Roch Polityka Obserwuj notkę 1

Wycofanie wojsk amerykańskich z Afganistanu, a jeszcze bardziej poddanie się całej armii, teoretycznie mogącej zasłonić talibów czapkami, może być początkiem nowej światowej rozpierduchy na skalę nie widzianą od II wojny światowej.

Majid Rafizadeh jest absolwentem Harvarda. Dzięki swojemu pochodzeniu (ojciec Pers, matka Syryjka) zna kultury Bliskiego Wschodu jak mało kto w naszej części świata.

Jest cenionym ekspertem ds. bliskowschodnich, aktywnym na zapleczu amerykańskiej polityki.

W swoim najnowszym tekście opublikowanym na stronie Gatestone Institute pisze:

Wśród wielu ludzi, którzy wygrali na klęsce administracji Bidena w Afganistanie i przejęciu kraju przez talibów, są mułłowie irańskiego reżimu. Założenie, że Iran i Taliban nie są sojusznikami, ponieważ jedni są szyitami, a drudzy sunnitami, jest tragicznie błędne.
Przywódcy Iranu od dawna czekali na to przejęcie – był to przynajmniej jeden z powodów, dla którego oklaskiwali wycofanie się Ameryki z Afganistanu. Jeszcze przed kapitulacją Ameryki irański reżim spotykał się z przywódcami Talibanu. W styczniu delegacja talibów już prowadziła publiczne konsultacje z irańskimi dygnitarzami, włącznie z ministrem spraw zagranicznych, Dżavadem Zarifem. Jak sam informował, obie strony prowadziły produktywne rozmowy i dyskutowały o swoich związkach i o przyszłości Afganistanu.
Jak mówił Zarif podczas dyskusji z delegacją Talibanu, irański reżim lobbował na rzecz Talibanu. Powiedział, że:
"politycznych decyzji nie można podejmować w próżni i trzeba stworzyć w procesie uczestniczącym inkluzywny rząd, trzeba rozważyć wszystkie podstawowe struktury, instytucje i prawa, takie jak konstytucja".
Ponadto pod koniec stycznia sekretarz Najwyższej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Iranu, Ali Szamchani, tweetował:
"Podczas dzisiejszego spotkania z polityczną delegacją Talibanu dowiedziałem się, że przywódcy tej grupy są zdecydowani walczyć ze Stanami Zjednoczonymi".
Kiedy rząd afgański i prezydent Aszraf Ghani jeszcze sprawowali władzę, to wydarzenie oburzyło rząd afgański. Szef Sztabu afgańskiej armii, Jasin Zia, odpowiedział Shamchaniemu tweetem:
"Niestety, twoje zrozumienie, @aliskamkhani_ir, jako sekretarza Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Iranu o trwającej wojnie w Afganistanie jest błędne. Taliban nie jest przeciwko USA, ale przeciwko ludziom w Afganistanie. Działamy stanowczo przeciwko każdej grupie, która jest wrogiem ludzi w Afganistanie".
Iran, tak samo jak Pakistan, od dawna dostarczał schronienia przywódcom talibów. Przywódcy talibów podróżowali do i z Iranu od 1996 roku, kiedy talibowie po raz pierwszy zdobyli Kabul. Na przykład, magazyn "Foreign Policy" informował w 2016 roku, że:
"Szef talibów, mułła Achtar Mohammad Mansour, został zabity w Pakistanie przez amerykański dron w zeszły weekend po wyjeździe z Iranu, gdzie mieszka jego rodzina. Przedstawiciele USA mówią, że mułła Mansour regularnie i swobodnie podróżował do i z Iranu".
Irański reżim, podobnie jak Pakistan, od dawna zaopatruje talibów w broń i gotówkę. W 2017 roku Rahmatullah Nabil, były szef narodowego departamentu bezpieczeństwa Afganistanu, oskarżył irański reżim o dostarczanie talibom broni i pomocy finansowej. Ponadto dwóch anonimowych funkcjonariuszy zachodnich w 2016 roku powiedziało magazynowi "Foreign Policy", że irański rząd "zaopatruje siły Talibanu wzdłuż swojej granicy w pieniądze i niewielkie ilości stosunkowo mało zaawansowanej broni, takiej jak karabiny maszynowe, amunicję i granatniki przeciwpancerne.
W przeszłości irański reżim ukrywał swoje związki z talibami; ale już tego nie robi. "Kayhan", gazeta finansowana przez biuro najwyższego przywódcy Iranu i uważana za tubę ajatollaha Alego Chameneiego, próbowała zmienić opinię publiczną o talibach. "Talibowie dzisiaj - pisała niedawno "Kayhan" – różnią się od talibów, którzy obcinali ludziom głowy".
Jak dotąd nie ma wystarczających dowodów na poparcie tego twierdzenia i chwilowo na to nie wygląda. Ciągle napływają doniesienia o dekapitacjach ludzi w Afganistanie, o kobietach, których oczy zostają wyłupione za posiadanie pracy i o dzieciach zaledwie 12-letnich "wyciąganych z domów", by zostały seksualnymi niewolnicami lub żonami wojowników.

https://pl.gatestoneinstitute.org/17730/iranie-kolejne-zwyciestwo

(tłum. Małgorzata Koraszewska)


Autor kończy swoją analizę w sposób nie pozostawiający zbyt wiele nadziei:

Tym, co widzimy, jest że administracja Bidena właśnie wręczyła mułłom w Iranie – jak również Chińczykom, Rosjanom, Północnym Koreańczykom i Turkom – jeszcze jedną wygraną, kiedy wszyscy oni wiwatują z powodu klęski USA w Afganistanie i świętują przejęcie władzy w Azji Środkowej przez terrorystów.

(op. cit.)

Najpoważniejsze wydarzenia po obu stronach "żelaznej kurtyny” były skorelowane ze sobą.

Kiedy sowieckie czołgi rozjeżdżały niemieckich robotników (w NRD) trwała wojna koreańska (czerwiec 1953).

Kolejny akt udzielenia bratniej pomocy międzynarodowej miał miejsce w Czechosłowacji w 1968 roku.

Dokładnie w samym szczycie trwającej pomiędzy Izraelem a otaczającymi go państwami arabskimi tzw. wojny na wyczerpanie (1967-70).

Z Afganistanem już nie wyszło, ale pretekstu do interwencji dała prośba o pomoc ze strony rozstrzelanego rządu. Poza tym ówczesny prezydent USA w tzw. obozie socjalistycznym miał opinię miękiszona. No i faktycznie, Reagan to nie był.

Aż w końcu tenże się zdenerwował i doprowadził do krachu finansowego ówczesne Imperium Zła.

Jest ogromna szansa, że Kalifat Afganistanu stanie się rozsadnikiem światowej rewolucji islamskiej. Jego celem będzie zniszczenie największych wrogów - „krzyżowców”, pod czym rozumieją całkowicie zlaicyzowane państwa tzw. Starej Unii.
Ale przede wszystkim Izrael, który, jak od lat zapowiadają islamscy bojownicy, trzeba zetrzeć z powierzchni Ziemi.
Osobną sprawę stanowią USA. Bo choć można by ich podciągnąć pod „krzyżowców”, to przecież na Bliskim Wschodzie uważane są za finansową dzielnicę zamorską Izraela, bez której to „sezonowe państewko” już dawno przestało by istnieć.  

Nade wszystko jednak klęska w Afganistanie została odebrana na całym świecie jako wyraźny sygnał – Joe Biden to miękiszon. Do końca jego kadencji „światowy żandarm” co najwyżej będzie atakował werbalnie.

Co to oznacza? Przede wszystkim kolejny wysyp bojowników – samobójców, atakujących niewinnych ludzi.

Żyjąc w Europie nie mamy pojęcia, jak bardzo społeczeństwa tamtych krajów odbiegają od naszej średniej. I wcale nie chodzi tu o poziom zamożności.  

Oto w Arabii Saudyjskiej:

W ostatnich międzynarodowych badaniach PISA, w których testowane są 15-latki z różnych krajów, wynik Arabii Saudyjskiej były następujące:
– 74% chłopców praktycznie nie zna matematyki (są na poziomie 1-2 w sześciostopniowej skali), dziewczynek 70%;
– 70% chłopców ma najbardziej prymitywną znajomość nauki, dziewczynek 55%;
– 66% chłopców praktycznie nie umie czytać, 48% dziewcząt.
Pamiętajmy, że Arabia Saudyjska pod względem ludnościowym jest niewiele mniejsza od Polski (ok. 32 miliony). Za to zajmuje obszar równy mniej więcej połowie Unii Europejskiej.

Aż strach pomyśleć, jak może to wyglądać w Afganistanie. Doprawdy, mówienie o demokracji, zwłaszcza liberalnej, prawach człowieka itp. to dowód na wyobcowanie lewicowych elit rządzących niestety Unią Europejską, a teraz jeszcze USA.

Niczego nie nauczeni kryzysem 2015 roku jedynie ze względu na obawy przed wynikiem wyborów spowodowały zmianę retoryki.

Lecz nie łudźmy się. Lokomotywa Unii, Niemcy, nadal twardo obstają przy przyjmowaniu emigrantów.

- Potrzebujemy 400 tys. imigrantów rocznie. A zatem znacznie więcej niż w poprzednich latach. Od pielęgniarstwa, przez techników klimatyzacji, po logistyków i pracowników naukowych. Wszędzie będzie brakowało wykwalifikowanych pracowników – powiedział szef agencji zatrudnienia.

https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/praca-w-niemczech-czeka-potrzebujemy-400-tys-imigrantow-rocznie/jbk0tn6


Berlin zatem czeka. Łukaszenka poniekąd więc ma rację twierdząc, iż polska Straż Graniczna jedynie przeszkadza w urzeczywistnieniu potrzeb Merkel.

Jakakolwiek próba nowej interwencji w Afganistanie firmowanej przez NATO może spotkać się z oporem europejskich członków organizacji, obawiających się wojny przeniesionej na własne terytorium.

Stany z kolei same mogą nie odważyć się na atak.

Zresztą byłby on tylko na rękę talibom. Pozwoliłoby to na prawie legalny wypływ uchodźców, co doprowadziłoby do destabilizacji Europy w stopniu większym, niż migracja z 2015.

Co to jednak ma wspólnego z Chinami, Rosją czy… najpotężniejszym po USA członkiem NATO, Turcją?

Otóż trudno w tej chwili znaleźć na świecie państwo mogące naraz ingerować równie mocno w dwa różne konflikty.

Jeśli nowy Kalifat za sprawą bojowników rozsianych po całym świecie zajmie uwagę świata, Rosja dokona kolejnej inwazji na Ukrainie.

Ba, może za cenę nic nie znaczących dla globalnych interesów USA państw bałtyckich kupi sobie chwilową pomoc Rosji w Azji.

Przestrzeń powietrzna nieuznawanego za państwo Tajwanu od czerwca jest naruszana przez chińskie lotnictwo.

Czy oprócz amerykańskiej (natowskiej) ucieczki z Kabulu będziemy świadkami przyłączenia krnąbrnej prowincji do ziem Wielkich Chin? I to w tym roku jeszcze?

A gdy uwaga świata będzie skierowana na Morze Chińskie (Południowe i Wschodnie) Rosja może wyzwolić jęczących w niewoli ukraińskich nacjonalistów małorosjan. I w praktyce jej wojska podejdą aż po Kijów.

Kwestią czasu będzie więc odbudowa Rzeczpospolitej, na razie Dwojga Narodów.

Na Bliskim Wschodzie Syria ostatecznie zostanie spacyfikowana przez sprzymierzone z Iranem oddziały Hezbollahu.

Upadek Izraela rozpocznie się od coraz większego strumyka uciekinierów, pardon, emigrantów.  Nawet najmocniejsza armia pozbawiona rekruta musi jednak skapitulować.

Kolejna powtórka z historii. Jednak Królestwo Jerozolimskie przetrwało prawie dwieście lat.



Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka