Przesadziłem? Nie sądzę! Mam jednak świadomość, że wyznawcom „sekty Owsiaka” tytuł może się wydać obrazoburczy. Tak na marginesie - słowo „sekta” robi coraz większą karierę. Jest już „sekta smoleńska”, „sekta żelaznej brzozy”, „sekta Radia Maryja” i „sekta Michnika”. Generalnie – wszystkiemu, z czym się nie zgadzamy, chętnie przypisujemy miano „sekty”, nawet nie zastanawiając się nad prawdziwym znaczeniem tego słowa.
Do rzeczy.
Może ktoś z łaskawych czytelników ma więcej niż 20 lat? No powiedzmy – więcej niż 30, 40 lub 50? Ja mam. Pamiętacie może siebie samych sprzed tych 20 lat? Jakie były wtedy wasze marzenia, pasje, zachowania, stroje, itp. itd.?
Ja pamiętam. Tamten „ja” z tamtego czasu, to był zupełnie inny człowiek. Inaczej się ubierał, coś innego go bawiło i podniecało. Kompletnie inaczej postrzegał świat.
A teraz spójrzcie na Owsiaka. Minęło ponad 20 lat, a on ciągle w tej żółtej koszulce i czerwonych okularach. To samo podniecenie i okrzyki. Ta sama „naturalność” i „młodość”. Nawet twarz nie zmieniła się aż tak bardzo, a tylko - jak mi się zdaje - pudru coraz więcej. Uważacie, że to możliwe i prawdziwe?
Gdzie jest ta młodzież, o której często się mówi, że - jak nikt potrafi wyczuć fałsz? Jak to możliwe, że nabierają się na tak oczywiste zakłamanie – maskę, przybieraną na okoliczność pierwszej niedzieli po Nowym Roku?
Dwa lata temu pozwoliłem sobie na porównanie „osobowości” Owsiaka do osobowości Marka Kotańskiego (link do tamtego tekstu: http://jerzy.salon24.pl/149013,kotanski-kontra-owsiak warto przeczytać, bo nadal aktualny).
Krótko streszczając. Kotański bywał kontrowersyjny. Nie zawsze się z nim zgadzałem. Był jednak naturalny w tym co robił. Zaczynał od walki z narkotykami; po drodze zdarzyło Mu się rozdawać prezerwatywy, czym nie zachwycał Kościoła Katolickiego. Wreszcie zajął się osobami w stanie terminalnym. Pod koniec życia, nawet jeśli sam nie był katolikiem (tego nie wiem), to z pewnością - jak niewielu - realizował w praktyce naukę Kościoła Katolickiego. Często uczestniczył w dyskusjach, a nawet sporach. Zawsze w takich przypadkach bronił swoich racji z pasją, ale nikomu nie „dawał z bańki”. Walczył na argumenty. Zdarzało się, że robił krok do tyłu – weryfikował swoje poglądy.
A Owsiak? Całkowity brak refleksji. Te same, wyuczone miny, okrzyki i chrypka w niedzielny wieczór.
Wracając do młodzieży – może jednak mylimy się, sądząc, że potrafi wyczuć fałsz? Może jest przeciwnie – nikogo, jak właśnie młodzież, nie można tak mamić „tanimi perfumami”? Gdzieś tam na potwierdzenie tego warto przypomnieć, że właśnie młodzież najczęściej dawała się łapać na chore idee lewackie. W walce o nie bywała bezmyślna i bezwzględna. To na młodzieży, a nawet dzieciach oparł się Pol Pot, budując z Czerwonymi Khmerami w Kambodży (zwanej wtedy Kampuczą) „nowy, wspaniały świat” – jeden, wielki, lewacki obóz koncentracyjny.
Jeśli w tym, co napisałem, jest cząstka prawdy, to może warto wrócić do starych, „platońskich zasad” - że młodzież i dzieci należy wychowywać, a nie im się podlizywać. Wychowawca, to nie ma być „kumpel” od kielicha i przekleństw, a mistrz, stawiający zadania – czasem trudne, ale dające satysfakcję, kiedy uda się im sprostać.
W moim przekonaniu tzw. „wielka orkiestra świątecznej pomocy” ma niewiele wspólnego z akcją charytatywną, a sporo z lewacką indoktrynacją. Wielu rozsądnych młodych ludzi bierze w tym udział, nie z przekonania, a po to, aby „zaliczyć”. Tak, jak zaliczało się „czyny społeczne” w PRL-u, aby nie mieć obniżonej oceny z zachowania.
Ku refleksji.