Od kilku lat panuje kult Produktu krajowego brutto (PKB – jest miarą produkcji wytworzonej przez czynniki wytwórcze zlokalizowane na terytorium danego kraju, niezależnie od tego, kto jest ich właścicielem).
Parę lat temu pani minister/ profesor Aldona Kamela Sowińska w przypływie bezrefleksji raczyła stwierdzić że „kapitał nie ma narodowości”…- to naiwne zdanie zweryfikował wkrótce rynek w roku 2008, kiedy aż nadto widoczny był przepływ środków do spółek matek zagranicznych banków działających na terenie Polski.
Powstaje pytanie czy w obecnej sytuacji gospodarczej w Europie, w związku z rosnąca presją nacjonalizmów gospodarczych, miarą rzeczywistego wzrostu gospodarczego nie powinien być raczej Produkt narodowy brutto (PNB – miernik całkowitych dochodów osiąganych przez obywateli danego kraju powiększonych o dochody netto z tytułu własności za granicą. Dochody netto są różnicą między dochodami otrzymanymi z tytułu własności za granicą a dochodami wypłacanymi z tytułu własności cudzoziemcom.).
Dopiero w takim rachunku widoczny będzie rzeczywisty uzysk naszej rodzimej gospodarki, w której de facto pozostaje w większości jedynie kapitał pracy powstały w wyniku działalnosci zagranicznych koncernów … czyli wynagrodzenia (zazwyczaj odbiegające od średniej UE..) – zaś zyski z produkcji prowadzonej na terenie naszego kraju transferowane są za granicę.
Czy wtedy nadal będziemy zieloną wyspą ?
Inne tematy w dziale Polityka