Jacek K. Sokołowski Jacek K. Sokołowski
1090
BLOG

Likwidacja sądów rejonowych - szkodliwy mit

Jacek K. Sokołowski Jacek K. Sokołowski Gospodarka Obserwuj notkę 5

Na temat świat(k)a prawniczego funkcjonuje sporo mitów, zarówno w tzw. obiegu medialnym, jak i wśród ludzi nie mających na co dzień do czynienia z sądem. Prawdę mówiąc, to jeden z powodów dla których postanowiłem założyć blog na S24. Witam zatem serdecznie pierwszych czytelników i - jak mawiała moja polonistka - przechodzę do adremu ;) Dziś mit nr 1, czyli rzekoma likwidacja sądów rejonowych w wyniku tzw. reformy Kwiatkowskiego.

Bodajże Rafał Ziemkiewicz (skądinąd przenikliwy komentator naszego życia publicznego) jako pierwszy podniósł zarzut, że rząd Tuska likwiduje sądy rejonowe, co ma być przejawem ogólniejszego zjawiska "zwijania państwa", czyli likwidowania na prowincji palcówek świadczących public services (zob. np. tutaj: http://www.rp.pl/artykul/770520.html). Ostatnio zarzut ten powtórzył w ostrej formie Janusz Wojciechowski (http://januszwojciechowski.salon24.pl/378494,rzad-likwiduje-sady-glupota-czy-sabotaz). Co więcej, krytyka pomysłu płynie również od środowiska sędziowskiego (np. tu: http://www.rp.pl/artykul/55756,765016-Sady-rejonowe--Ponad-sto-najmniejszych-sadow-do-likwidacji.html). Likwidacja sądów rejonowych ma jakoby ograniczyć odstępność "usług" sądowniczych, sprawić, że ludzie tłuc się będą musieli wiele kilometrów aby stawić się na procesie, a ich prawo do sądu zostanie przez to znacząco ograniczone - od strony faktycznej.

Niestety, jest to po prostu nieprawda. Wszystkie powyższe zarzuty oparte są na pewnym zasadniczym przekłamaniu i jeżeli miałyby odstarczyć argumentów za "rozwodnieniem" reformy, to stanie się tak ze szkodą dla nas wszystkich.

O co więc chodzi z tymi sądami?

Rzekoma likwidacja nie jest tak naprawdę likwidacją, ale przekształceniem. Tzw. "małe" sądy rejonowe (liczące do 14 etatów sedziowskich) mają zostać "zlikwidowane" ale tylko w wymiarze formalnym. Nie znaczy to bynajmniej, że ich sędziowie "znikną" z miejscowości, w której do tej pory orzekali. Wręcz przeciwnie, spora ich część (o ile nie wszyscy) pozostanie dokładnie w tym samym budynku, w którym znajdował się do tej pory sąd rejonowy. Tyle że budynek ten nie będzie się już nazywał "sądem rejonowym w X", a "wydziałem zamiejscowym sądu rejonowego w Y". Zlikwidowany zostanie bowiem "sąd" jako jednostka organizacyjna i w sensie formalnym pracujący w nim do tej pory sędziowie przejdą na etaty do najbliższego "dużego" sądu rejonowego. Jednakże "sąd" jako budynek i aparat sędziowski pozostanie na miejscu, tyle że organizacyjnie stanowić będzie wydział (lub kilka wydziałów) tego "dużego" sądu rejonowego, do którego właściwości dana miejscowość została przeniesiona.

Czemu to ma służyć - zapyta ktoś. Czy to nie kolejna "reforma na papierze", zmienią się jakieś nazwy, a i tak wszystko ma zostać po staremu - po co więc to robić? Otóż, ostrożnie szacując, ta pozornie papierowa zmiana przynieść może niemal podwojenie możliwości orzeczniczych polskich sądów na poziomie rejonu.

Gdzie tkwi haczyk? W sposobie podziału funkcji w polskich sądach i ich wewnętrznej organizacji właśnie.

Czy wiecie ilu mamy sędziów w Polsce? Około 10.000. To daje +/- 26 sędziów na 100.000 mieszkańców. W Niemczech proporcja ta wynosi 25, w Belgii 15, we Francji 12, w Anglii 7 sędziów! A jednocześnie długość postępowań sądowych w Polsce bije wszelkie niechlubne rekordy. Dlaczego więc nasi sędziowie orzekają tak niespiesznie?

Przyczyn jest co najmniej kilka, a najbardziej oczywistą z nich jest fakt, że duża liczba polskich sędziów... nie orzeka.  Czym więc się zajmują? Ano, pełnią funkcje kierownicze i organizacyjne w sądach. Jeżeli spojrzymy na typowy "mały" sąd rejonowy, to mamy tam 11-12 sędziów i 4-5 wydziałów (cywilny, karny, rodzinny i nieletnich, ew. gospodarczy i pracy albo ksiąg wieczystych). A to oznacza 4-6 sędziów funkcyjnych (prezes sądu i przewodniczący każdego wydziału - choć często prezes sądu przewodniczy któremuś z wydziałów). Oznacza to, że w praktyce od jednej trzeciej do połowy obsady sędziowskiej danego sądu nie zajmuje się orzekaniem!

I po to jest ta reforma. Żeby funkcyjni zaczęli orzekać. Bo po likwidacji "sądu" jako jednostki organizacyjnej i faktycznym przekształceniu wydziałów tego sądu w wydziały zamiejscowe znacząco zwiększy się liczba etatów orzeczniczych. Owszem, część sędziów straci dodatki funkcyjne, 108 spośród nich będzie musiało pogodzić się z utratą fotela prezesa (bo aktualnie tyle sądów Ministerstwo planuje przekształcić w wydziały zamiejscowe). Owszem, przy okazji niektóre wydziały dotychczasowego sądu rejonowego zostaną całkiem zlikwidowane (ich właściwość przejmie najbliższy "duży" sąd rejonowy) - to będą te, do których wpływało najmniej spraw. Osobiście nie widzę tragedii. Do wydziałów gospodarczych i pracy w "małych" sądach rejonowych wpływa rocznie 200-300 spraw. To jest jakieś 6 do 10% ilości spraw załatwianych przez wydziały cywilne i karne, które w takich sądach "obsługują" rocznie ok 3.000 spraw. To oznacza zarazem wyrównanie poziomu obciążeń sędziów i zwiększenie ich efektywności - każdy z nich prowadzić będzie porównywalną liczbę spraw, niezależnie od tego, w jakim wydziale pracuje.

Jeżeli chodzi o wydziały ksiąg wieczystych, to ich rola maleje, odkąd uruchomiono dostęp do ksiąg przez internet. Wprowadzenie elektronicznego odpisu z KW ograniczy tę rolę jeszcze bardziej.

Podsumowując - nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Pomysł z przekształceniem - NIE LIKWIDACJĄ - sądów rejonowych w wydziały zamiejscowe jest zasadniczo dobry. Można go oczywiście schrzanić, jak każdy dobry pomysł i dużo tu będzie zależało od orientacji min. Gowina. Ale twierdzenie, że nadciąga jakaś katastrofa, bo "państwo likwiduje sądownictwo" to po prostu nieprawda.

Lubię prawo ale - wbrew znanemu zaleceniu Bismarcka - zawsze pragnąłem wiedzieć jak ono powstaje. Dość szybko (czyli mniej więcej w okresie doktoratu) przesunęło to punkt ciężkości moich zainteresowań z rozumianej dogmatycznie nauki prawa na studia nad polityką - bo to ona przede wszystkim wpływa na kształt norm prawnych. W ten sposób zacząłem "podwójne życie" - jako radca prawny zmagam się z praktycznym stosowaniem przepisów, a jako akademik staram się ustalić co wpływa na decyzje polityczne, których efektem te przepisy są. Od 2012 roku kieruję interdyscyplinarną jednostką badawczą - Centrum Badań Ilościowych nad Polityką Uniwersytetu Jagiellońskiego (http://www.cbip.uj.edu.pl/)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka