Jacek K. Sokołowski Jacek K. Sokołowski
4372
BLOG

Czy czekają nas walki uliczne?

Jacek K. Sokołowski Jacek K. Sokołowski Polityka Obserwuj notkę 160

Pytanie „co będzie dalej” zawisło nad polską polityką. Tak dużej niepewności co do dalszego biegu wydarzeń nie przeżywaliśmy co najmniej od dekady; jej skalę pokazuje wypowiedź prof. Dudka, który za możliwy uważa scenariusz walk ulicznych (!). Czy rzeczywiście w przyszłym roku możemy spodziewać się wydarzeń aż tak drastycznych?

Spróbujmy najpierw podsumować to, co wiemy o władzy i opozycji po pierwszym miesiącu rządów PiS.

  1. PiS, korzystając z przewagi instytucjonalnej (większość bezwzględna w Sejmie) prowadzi politykę konfrontacyjną, bez oglądania się na nastroje społeczne i reakcje opozycji i mediów. Wszystko wskazuje na to, że partia kontrolowana jest całkowicie przez Jarosława Kaczyńskiego, któremu premier Szydło nie może, a prezydent Duda nie chce przeciwstawić się jakikolwiek sposób.
  2. Celem PiS jest wprowadzenie jak najdalej idących zmian personalnych we wszystkich strukturach podlegających władzy państwowej, w połączeniu z neutralizacją instytucji, których nie da się „przejąć” (Trybunał Konstytucyjny).
  3. Opozycja nie jest w stanie zablokować posunięć partii rządzącej na poziomie instytucjonalnym. Platforma Obywatelska jest w rozsypce, gwałtownie traci poparcie i trwa w niej walka o przywództwo. Nowoczesna zyskuje poparcie, ale dysponuje znikomą ilością posłów w Sejmie i nie ma – jak na razie – rozbudowanych struktur terenowych.
  4. Nastroje społeczne podlegają gwałtownym wahaniom, popularność rządu i PiS spada, ale – wbrew pozorom – wcale nie radykalnie; od partii odwrócili się wyborcy umiarkowani (ok 7 pp), natomiast twardy, a nawet „średnio twardy” elektorat trwa przy niej. Nowoczesna zyskuje kosztem PO oraz dzięki mobilizacji byłych wyborców PO, którzy zbojkotowali tegoroczne wybory. Sprzeciw wobec konfrontacyjnej polityki (ale przede wszystkim retoryki) PiS znajduje wyraz w protestach ulicznych, które są w stanie zgromadzić jednorazowo od kilku do kilkunastu tysięcy osób (rekord manifestacji warszawskiej 13 grudnia wydaje się być na razie maksimum możliwości mobilizacyjnych KOD i realistycznie należy oceniać go na nie więcej niż 30 tysięcy). W protestach uczestniczy przede wszystkim tzw. „wielkomiejska klasa średnia”, z grup wiekowych 40+, udział grupy wiekowej 20-30 jest niewielki. Organizator protestów – Komitet Obrony Demokracji – nie ma jak na razie stałych struktur, ani wyraźnie sformułowanych celów politycznych.
  5. Media są bardzo silnie spolaryzowane politycznie, przy czym większa część z nich nie sprzyja bądź jest otwarcie wroga partii rządzącej.
  6. Reakcje międzynarodowe, mimo że werbalnie bywają ostre (wypowiedź M. Schulza), to w gruncie rzeczy sprowadzają się do nerwowego wyczekiwania.

W świetle zarysowanych powyżej zależności, możliwe są dwa scenariusze skrajne:

1) eskalacja protestów, połączona z interwencją aktorów międzynarodowych (uruchomienie mechanizmu sankcji unijnych i blokowania działań rządu Polski na arenie międzynarodowej). Jedno warunkuje drugie, gdyż protesty przeciw łamaniu demokracji dają pretekst do nałożenia sankcji;

2) stopniowe wygasanie protestów, połączone z obojętnością aktorów międzynarodowych (co nie wyklucza z ich strony działań o charakterze symbolicznym, ale pozbawionych realnego wpływu, np. powołanie przez struktury europejskie speckomisji do opracowania raportu nt sytuacji w Polsce, itp.).

Pomiędzy tymi skrajnościami sytuuje się scenariusz pośredni: długotrwałe protesty, ale z niewielką liczbą uczestników i ograniczony wachlarz reakcji międzynarodowych. Scenariusz ten może mieć wiele wariantów, ale nie wpłynie zasadniczo na krajową politykę Prawa i Sprawiedliwości. Na politykę tę nie wpłynie też, oczywiście, scenariusz nr 2.

Co najciekawsze, nawet realizacja scenariusza nr 1 nie daje gwarancji zmiany kursu przez partię rządzącą, ani nie musi oznaczać rozpisania przedterminowych wyborów. Taką możliwość dawałaby realizacja scenariusza nr 1 ale wyłącznie w połączeniu z gwałtowną utratą poparcia przez PiS – a i to niekoniecznie, rząd mógłby bowiem trwać mimo to (choć stałby się najprawdopodobniej niesterowny). Natomiast rząd skonfliktowany z opinią międzynarodową i skonfrontowany z protestami społecznymi mógłby zachować zdolność do działania, gdyby udało mu się zachować względnie wysoki poziom poparcia społecznego (tj. poziom równy lub wyższy od poparcia dla opozycji) i zmobilizować opinie publiczną przeciw sankcjom międzynarodowym (np. przedstawiając je jako „karę” za odmowę przyjęcia kwot uchodźców).

Podsumowując – PiS mógłby stracić władzę w sytuacji gdy spełnione zostaną łącznie trzy czynniki:

- protesty społeczne będą eskalować i przybiorą formę zorganizowanego ruchu politycznego, żądającego przedterminowych wyborów („Majdan” lub przynajmniej jakaś jego namiastka);

- rząd zostanie poddany realnej presji aktorów międzynarodowych;

- poparcie społeczne dla PiS zejdzie poniżej poziomu „żelaznego elektoratu”.

Eskalacja protestów społecznych wymagałaby upowszechnienia przekonania, że demokracja jest faktycznie zagrożona. W dużej mierze zależy to od zakończenia sporu o Trybunał; rozwiązanie takie może przynieść ustawa „naprawcza” o ile TK ją zaakceptuje (wówczas wzrośnie prawdopodobieństwo scenariusza 2). Należy się jednak spodziewać, że TK najprawdopodobniej stwierdzi jej niekonstytucyjność (niezależnie od sztuczek z vacatio legis); wówczas realizowany będzie scenariusz pośredni, z opcją przekształcenia w scenariusz 1. I wtedy to właśnie może pojawić się po stronie opozycyjnej (KODu lub którejś partii wspierającej protesty) pokusa, by sprowokować władzę do agresji wobec tłumu – to bowiem nie tylko potwierdziłoby niedemokratyczny charakter tej władzy, ale zarazem zmobilizowało ludzi do udziału w dalszych protestach. Jednocześnie, trwające mimo ustawy „naprawczej” protesty, zrodzą po stronie władzy pokusę, by wyprowadzić na ulice swoich zwolenników, być może w sposób konfrontacyjny – co zwiększy prawdopodobieństwo walk ulicznych.

Dwa elementy są tu kluczowe: gotowość Trybunału Konstytucyjnego do konfrontacji i zdolność KOD do mobilizowania oporu społecznego. Od tych dwóch czynników będzie zależeć, czy w przyszłym roku wejdziemy na ścieżkę, która potencjalnie może prowadzić nawet do otwartej przemocy.

 

Lubię prawo ale - wbrew znanemu zaleceniu Bismarcka - zawsze pragnąłem wiedzieć jak ono powstaje. Dość szybko (czyli mniej więcej w okresie doktoratu) przesunęło to punkt ciężkości moich zainteresowań z rozumianej dogmatycznie nauki prawa na studia nad polityką - bo to ona przede wszystkim wpływa na kształt norm prawnych. W ten sposób zacząłem "podwójne życie" - jako radca prawny zmagam się z praktycznym stosowaniem przepisów, a jako akademik staram się ustalić co wpływa na decyzje polityczne, których efektem te przepisy są. Od 2012 roku kieruję interdyscyplinarną jednostką badawczą - Centrum Badań Ilościowych nad Polityką Uniwersytetu Jagiellońskiego (http://www.cbip.uj.edu.pl/)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka