Joe Chal: - Spłonąć czy dać się pożreć lwom?

Foto: Lwy z Longleat Safari Park;

Matka z dziećmi została zmuszona do wyboru pomiędzy pozostaniem w płonącym samochodzie a lwami po tym jak jej pojazd stanął w płomieniach w Longleat Safari Park, Anglia.

Samotna matka z dwojgiem małych dzieci stanęła w obliczu przerażającego dylematu, gdy ich samochód odmówił posłuszeństwa i zaczął się palić w parku safari, gdzie lwy często wskakują na dachy pojazdów.

Helen Clements wraz z dwojgiem dzieci z Wielkiej Brytanii, Longleat Safari Park, pojechali na /jak im się wydawało na początku/ „ciekawą wycieczkę”, gdy w pewnej chwili przegrzany pojazd zaczął dymić.

"Dym stawał się coraz ciemniejszy i gęstszy i oczywiście wdzierał się do nas, a potem widzieliśmy tylko płomienie", powiedziała Pani Clements.

Przerażona matka zaczęła używać klaksonu a jej syn w tym czasie próbował otworzyć drzwi, zanim strażnicy przybiegli do nich.

Przestraszona rodzina była w wielkim niebezpieczeństwie zaatakowania przez luźno puszczone lwy wewnątrz parku w Wiltshire, strażnicy powiedzieli im aby pozostać w ich samochodzie z zamkniętymi oknami.

"Niestety oni krzyczeli do nas: " Wracaj do samochodu , nie wychodzić z samochodu", " mówiła Pani Clements.

"To była sytuacja straszna - co zrobić ? Czy można wrócić do płonącego samochodu? A oni krzyczeli do nas - wracać do samochodu!"

Jej syn wysiadł z samochodu i zaczął biec, ale Pani Clements przywołała dziecko z powrotem do siebie.

W ciągu niespełna kilku minut strażnik podjechał swoja terenówka do płonącego pojazdu i pomógł przesiąść się dygocącym ze strachu pasażerom do jego pojazdu i odjechał w bezpieczne miejsce.

Mimo przerażającej gehenny Pani Clements skwitowała całą tą sytuację w zabawny sposób.

"To mogło się stać tam gdzie są flamingi, wielbłądy czy strusie - ale nie, to akurat musiało być w królestwie lwów".

W artykule tym wykorzystano doniesienia medialne z The Telegraph jak i ze źródeł własnych.