Jestem zwolennikiem wymiany myśli, a nie politycznego terroru. Nie chciałbym też, aby posądzano mnie o tendencyjne spekulacje. Wnioskując jednak logicznie, uważam, że w tegorocznych wyborach parlamentarnych górę wzieliby ci, którzy – nie bacząc na presję mass mediów – uwiarygodniliby się przed Polakami w rozumieniu polskiej tradycji narodowej, a następnie zdecydowanie odwołali do tej części ich narodowego dziedzictwa.
Takie działanie może uruchomić nieczynny elektorat, zaapelować do sumień polityków innych ugrupowań, a także zmarginalizować,wpływową wprawdzie,ale nieliczną „inną Polskę”. Stawiam na PiS, na PJN, na propolską grupę polityków, która może wyłonić się po przewidywanym rozłamie w PO oraz w PSL. Nie skreślam także części lewicy. Wszak w 1920 bataliony Milicji Ludowej, śpiewając Czerwony sztandar,maszerowały pod Radzymin, aby obronić Polskę przed armią Tuchaczewskiego.
A jak ktoś wieszczy wojnę domową, to ją będzie miał. Tyle, że - mam nadzieję - wedle zasad demokracji, posiadającej w Rzeczypospolitej starszą tradycję, niż gdziekolwiek indziej w nowożytnej Europie.
Jerzy Terpiłowski
Komentarze