Przed wigilią
Wyobraźmy sobie taką scenę. W kościele celebrowana jest Msza św. W pewnym momencie na ambonę wtargnął rozjuszony wierny. Ksiądz z większością kontynuuje nabożeństwo poza świątynią, bo Msza powinna mieć swoje "Ite missa est".
Po świętach
W kościele przez szereg dni cząstka wiernych pozostaje póki co na koszt parafii. Zorganizowała stół hazardowy, śpiewa pieśni radzieckie, dzieli się fajką pokoju. Uznali, że świątynia ma służyć jedynej słusznej sprawie - ochronie świątyni przed tymi, którzy się do niej nie nadają.
Po sześciu lemingach
Minęło święto sześciu lemingów i oto ksiądz wszedł do kościoła. Odprawił rytuał desakralizacji miejsca i wyszedł.
W niedalekiej przyszłości
Kościół żywy dalej ma msze, ale oczywiście w innym miejscu, a tamta świątynia dziś jest skansenem i parę gryzoni w niej nadal goni, podgryza kable, książki, szaty. Czasem jakiś turysta nawet tam zaglądnie. Czasem zakład komunalny zrobi tam tam deratyzację.
Zamiast puenty
To nie gryzonie, to nie ich dom, ale koncelebra narodu jest najważniejsza. Ona zawsze przetrwa.
Komentarze