Grok
Grok
K.Blinka K.Blinka
186
BLOG

Norki a sprawa polska

K.Blinka K.Blinka Polityka Obserwuj notkę 8
Moje trzy grosze w sprawie

Futrzaki podzieliły naród. Tak przy okazji, czy stanowimy jeszcze naród, czy zlepek plemion: KO, PiS, Konfy i tych, którzy mają wylane na każdą opcję polityczną? Oprócz podziału wg wyznawanych poglądów politycznych istnieje bowiem kilka innych linii poszatkowania Polaków: pandemia nazywana #zajobem, wojna o klimat, aborcja, LGBT. Do tego doszły teraz futrzaki. Każdy z tych tematów wywołuje skrajne emocje, bo tym od jakiegoś czasu żywią się medialni i polityczni padlinożercy.

Problem hodowli zwierząt futerkowych to niemal modelowy przykład okna Overtona. To co jeszcze dekadę, dwie temu było tematem zajawek w TV, kiedy pokazywano stuknięte aktywistki spryskujące farbą futra gwiazd Hollywood lub innych vipek w Cannes, wzbudzało najczęściej wzruszenie ramion: Mnie to nie dotyczy, niech se wariatki protestują. Dzisiaj okno zostało przesunięte i wprowadzono stosowny zakaz. Racja moralna wyrażana przez mniejszość, stała się obowiązującym prawem to przykład przesuwania okna Overtona: nieakceptowalne poglądy mniejszości -> radykalny nacisk mniejszości -> obojętność większości -> szum medialny -> radykalny nacisk mniejszości -> popularyzacja problemu w mediach, popkulturze -> radyklany nacisk mniejszości-> zmiana prawa. W kolejce czeka pełna akceptacja społeczna, co zawsze opiera na konformizmie i oportunizmie tych, którzy nie lubią się wychylać, a takich jest zdecydowana większość.

Zwolennicy zmiany prawa, pomijając bambinistów i zawsze moralnie uniesioną redaktor Gozdyrę, wskazują, że zabijanie zwierząt wyłącznie w celu zaspokajania próżności wąskiej „elitarnej” grupy bogaczy jest niemoralne, a po drugie, że zwierzęta futerkowe hodowane są w warunkach powodujących ich cierpienie. Mięsożercy z prawej strony dorzucają jeszcze argument o niejadalności norek, więc ich hodowla nie ma żadnego uzasadnienia związanego z koniecznością przeżycia człowieka.

Po stronie przeciwników ustawy stoi właściwie samotny redaktor Warzecha i ja do niego dołączę. Z jakiego powodu? Dla zasady. Nie lubię dawać się unieść fali racji moralnych, wyrażanych krzykliwie przez większość (a w tej większości 80% to moi ulubieni oportuniści i konformiści, dla których słynne serialowe „co ludzie powiedzą” to życiowe motto).

Nie przekonuje mnie argument o złych „elitach”. On jest z tej samej półki, z której w czasach PRL rzucano ludowi na pożarcie prywaciarzy. „Elity” mam w dupie, trzymam się zasad. A te przypominają mi, że gdy ludowi rzuca się na pożarcie próżną królową, która z pogardą głodnym każe opychać się ciastkami, to najpierw spada głowa idiotki, ale potem lecą głowy innych, w tym tych którzy ścięli królową, by na koniec w szale emocji rewolucyjnych wyrżnąć lud w Wandei. Kolejne rewolucje szły tym tropem, pożerając własne dzieci i postronnych. Rosja sowiecka, Chiny Mao i Kambodża Pol-Pota.

Przesadzam, bo co mają norki wspólnego z rewolucją? Okno overtona to taka bezkrwawa rewolucja, która żywi się wszak tym samym paliwem. Żeby przeżyć musi wejść w stan permanentnych zmian. Na początek, ku uciesze ludu dopieprzymy „elitom”. Nas, o zdrowym moralnym kręgosłupie, to nie dotyczy. Lud w Wandei też początkowo wiwatował, gdy głowa królowej spadła do kosza – to tak dla przypomnienia. Kiedy więc już dopieprzycie „elitom” (zwracam uwagę, że konsekwentnie piszę elity w cudzysłowie) zastanówcie się, z czego jeszcze jesteście gotowi zrezygnować, bo was to nie dotyczy. Przy okazji pragnę zwrócić uwagę, że „elity” mają w nosie wasze prawo, bo im mniej producentów, tym produkt co prawda droższy, ale równocześnie staje się bardziej elitarny. Lepiej zaspokaja ich próżność. A że zapłacą zamiast 50 tys. dolarów 80 tys.? Z ich punktu widzenia nie ma to znaczenia. Gdy norki zostaną objęte ochroną, a futra zakazane, „elity” przerzucą się na inne pola zaspokajania swojej próżności i pokażą wam środkowy palec.

Drugi argument to cierpienia zwierząt futerkowych. W świecie nauki dominują wyniki badań potwierdzające zdolności zwierząt do odczuwania bólu czy strachu. Są to prace z neurobiologii (np. prace J. Pankseppa) czy etologii (np. badania J. Goodall czy M. Bekoffa). Niektórzy badacze, jak np. D. Dennett, w kontekście filozofii umysłu, twierdzą, że przypisywanie zwierzętom złożonych emocji wymaga ostrożności ze względu na trudności w obiektywnym pomiarze ich subiektywnych doświadczeń (brak możliwości werbalnego wyrażenia emocji i odczuć). Zgoda, też uważam, że hodowanie zwierząt w warunkach fizycznego i psychicznego cierpienia nie powinno mieć miejsca. Ale wprowadzenie ustawy o zakazie hodowli futrzaków to pójście na skróty. Przecież od 2020 roku obowiązywały już odpowiednie przepisy: Certyfikowane fermy (przez Polski Związek Hodowców) stosują wyższe standardy, a nadzór wieloinstytucjonalny zapobiega masowym naruszeniom. Ci sami aktywiści płaczący nad losem futrzaków przyklepali ich masowe zabijanie (kilkadziesiąt tysięcy zwierząt) z powodu parapandemi. Cóż, te kilkadziesiąt tysięcy oddało życie w słusznej sprawie – potwierdziły gotowość władz do ostatecznego rozwiązania kwestii pandemicznej. Politycy poszli na skróty, uchwalając ustawę, bo tego wymagał ich interes polityczny. Hodowcy futrzaków to niewiele znacząca grupa w PKB, więc można ich poświęcić dla wzniosłych racji moralnych. Stać nas na to. Nas to nie dotyczy. I cyk, przesuwamy okno Overtona. Jutro zajmiemy się na przykład hodowlą kur.

Trzeci argument: hodujemy tylko to, co zjadamy. Przemysłowo ma się rozumieć, bo pieski i kotki, ale także konie to nasi przyjaciele. Można zapytać, a czemu nie świnki? Są, jak wykazują niektóre badania, inteligentniejsze od psów. Już dzisiaj są tacy, którzy trzymają świnki w mieszkaniach. To może być zaczątek dla okna Overtona. Już widzę oczami wyobraźni rzeczoną redaktor jak za rok będzie oznajmiać: Patrzcie jaka milusi świnka! Czy godzi się zjadać takiego bąbelka?

Jeżeli ktoś ma ochotę stwierdzić, że przesadzam, że do powszechnego zakazu hodowania zwierząt w celach kulinarnych nie dojdzie, to proponuję, żebyście sobie przypomnieli jakie znaczenie w Polsce miało słowo tolerancja, a co oznacza dzisiaj. Kiedyś oznaczała cierpliwe znoszenie zjawisk i osób o poglądach i zachowaniach nie akceptowanych. Przyświecała temu zasada: żyję i daję żyć innym. Dzisiaj tolerancja oznacza bezwarunkową akceptację tych wszystkich odmienności, bez prawa wyrażania krytycznych wobec nich i opinii i zgodę na stałe poszerzanie przez nich pola swojego działania, wciąż wszakże nieakceptowanego i uciążliwego dla otoczenia. To, że dzisiaj prawica nie akceptuje tych zjawisk i poglądów nie oznacza, że jutro nie przesunie okna Overtona, jeżeli tego będzie wymagał ich interes polityczny. Parapandemia zwana #zajobem była tego wymownym przykładem.


K.Blinka
O mnie K.Blinka

O mnie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka