Jest tylko jedno miejsce w Europie, gdzie G. W. Bush jest wciąż niezwykle popularnym prezydentem. Nie, nie jest to Polska, tutaj notowania prezydenta spadły po sporze dotyczącym tarczy antyrakietowej, śmierci polskich żołnierzy oraz niezałatwionej sprawie wiz. Tym miejscem jest Albania. Po ostatniej wizycie Busha w Albanii jego popularność osiągnęła wręcz apoegeum. Wielki Sam obiecał Albańczykom niepodległość Kosowa. Dość ciekawa kwestia, choć dużo bardziej interesuje mnie, jak przekona do tego innych stałych członków RB ONZ - Chiny i Rosję.
Samo Kosowo jest obszarem o wielkości zaledwie trochę ponad 10 tys km2, zamieszkałą przez około 2,1 mln ludzi. Stolicą jest Prisztina. Koniecznie trzeba zaznaczyć, że około 90% ludności na tym terenie stanowią kosowscy Albańczycy. Nawet nie posiadając matematycznego instynktu można łatwo sobie wyobrazić, że kosowskich Serbów jest tam "troszkę" mniej. Prawnie rzecz biorąc Kosowo jest autonomiczną częścią Serbii. Praktycznie rzecz biorąc aktualnie jest protektoriatem ONZ, w którym stacjonują siły NATO. Więc co teraz?
Możliwości jest - jak zwykle - kilka.
1. Kosowo ogłasza niepodległość. Najprostsze. Etnicznie wszystko byłoby jak najbardziej w porządku, gdyż stanowią tam absolutną większość. Problem pojawiłby się w ONZ (Rosja, Chiny). Dla Serbów byłoby to nie do zaakcetpowania, gdyż uważają Kosowo za historyczną Serbię. Co więcej - takie wyjście mogłoby całkowicie zburzyć stabilną - przynajmniej po części - sytuacji w Kosowie. Od razu pojawiłyby się problemy z administracją, wyborami, siłami zbrojnymi, biedą, zniszczeniami wojennymi itd. Nie wiadomo, jaka byłaby reakcja Unii Europejskiej. Wszystko teoretycznie odbyłoby się zgodnie z prawem samostanowienia narodów, jednak to mogłoby uruchomić niebezpieczną lawinę takich wypadków. Zaognić sytuację w Iraku, Turcji (Kurdowie) i w Czeczenii. W gruncie rzeczy to bardzo ryzykowne wyjście i trudno przypuszczać, by zdobyło poparcie społeczności międzynarodowej. Z drugiej strony Albańczycy mogliby przejąć odpowiedzialność za Kosowo i być może poradziliby sobie z wyżej wspomnianymi problemami. Te na pewno nie ominęłyby Serbii, gdyż trudno przypuszczać, żeby Serbowie "po prostu" pogodzili się z utratą kolebki ich państwowości. Niesamowity krzyk podniosą wtedy nacjonaliści, a jak to przełoży się na wyniki wyoborów - łatwo przewidzieć. Potem - strach pomyśleć.
2. Kosowo pozostaje autonomiczną częścią Serbii. Za tym optują Serbowie, totalnie nie zgadzają się na to z kolei Albańczycy. Wyjście administracyjnie najłatwiejsze. Efekty? Bardzo proste. Państwo serbskie nie poradzi sobie z administrowaniem Albanią. Wzrastać będą tam tendencje wyzwoleńcze. Najprawdopodobniej mielibyśmy do czynienia z mnożeniem się ataków Armii Wyzwolenia Kosowa, którą nieśmiało wspierać mógłby nawet rząd kosowski z Agim Ceku na czele. Już raz poparł on UCK. Trudno wykluczyć, że podobnie uczyniłby rząd albański. Nie wiadomo, czy z takim kryzysem poradziłaby sobie Unia Europejska i ONZ. Możliwe, że tak, jednak za mało realne uznać należy długofalowe "spacyfikowanie" kosowskich Albańczyków. Nie wyobrażam sobie, żeby ich liderzy zgodzili się na takie wyjście. Szczególnie, że ostatnio pojawiły się informację, jakoby Kosowo już niedługo miało ogłosić niepodległość, ale tutaj odsyłam do punktu pierwszego.
3. Podział Kosowa na "serbskie" i "albańskie" z ogłoszeniem niepodległości części albańskiej. Teoretycznie najlogiczniejsze wyjście, jednak nie chcą się na to zgodzić zarówno Albańczycy, jak i Serbowie. Moim zdaniem jest to dobry punkt do negocjacji, bo wystęuje tutaj kryterium etniczne. Im bardziej będzie się probowało oddalić marzenia kosowskich Albańczyków o niepodległości, tym bardziej ich determinacja będzie wzrastać. Przeciwko takiemu rozwiązaniu występują również Rosja i Chiny, choć dziś Rosjanie zastrzegli, że w przypadku dojścia do porozumienia przez Serbów i Albańczyków poprą takie rozwiązanie. Kto wie, może właśnie w tym momencie toczą się ważne negocjacje?
4. Pół-niepodległość, czyli autonomia pod nadzorem ONZ i sił międzynarodowych. Byłoby to przedłużenie stanu obecnego z okresowym zwiększaniem uprawnień rządu kosowskiego (policja, wojsko itd). Pozwoliłoby to po części zaspokoić amibcje albańskie, jednak do czasu. Historia pokazuje, że takie wyjścia długoterminowo nie rozwiązują problemu. Jak podaje dzisiejsza "GW" - "nadzorowaną niepodległość" wykluczył Agim Ceku.
Od siebie dodam już o samej Albanii, że to niezwykły kraj. Przez 40 lat rządził tam Enver Hodża, więc teraz czeka ich dużo pracy. Co ciekawe, związał on swój system komunistyczny z systemem chińskim.
Słyszałem o ciekawym obyczaju albańskim, jeśli chodzi o mszczenie się. Podobno - nie mogę zagwarantować w 100% tej informacji - tamtejszy - umownie - kodeks honorowy nakazuje pomścić śmierć, dajmy na to brata, a następnie, po uczynieniu tego, udać się na pogrzeb osoby, którą się zabiło i odpowiednio się odznaczać. Tak, by wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Ciekawy jestem, ile jest w tym prawdy. Moja wiedza o Albanii niestety nie jest na tyle głęboka, by to zweryfikować.
Inne tematy w dziale Polityka