W Jerozolimie zaatakowano szkołę. Sprawę śledzę pobieżnie, więc nie dokopałem się do informacji o tym, która z organizacji przyznała się do zamachu. Mimo wszystko stawiam na zbrojne ramię Hamasu.
To bardzo typowe, że gdy bardzo możliwe jest powolne wprowadzanie procesu pokojowego, nagle coś wybucha albo ktoś jest atakowany. Tak naprawdę na dzień dzisiejszy ani Amerykanom, ani Izraelczykom, ani Palestyńczykom z Hamasu, ani Iranowi, ani Syrii nie zależy na pokoju, bo rodzi on masę "niepotrzebnych problemów". Światem jednak rządzi kasa. Sytuacja jest patowa. Z Mahmudem Abbasem można się dogadać, z Hamasem nie bardzo. Palestyńczycy są rozdzieleni.
Mimo wszystko uważam, że reakcja izraelska będzie umiarkowana. Poleci troche rakiet, może przeprowadzonych zostanie kilka akcji komandosów, Mossad zlikwiduje kilku terrorystów. Ot, to co zwykle. Olmertowi to wszystko bardzo na rękę, gdyż może teraz dowolnie kierować Abbasem w ramach negocjacji lub ich braku. Ekstremiści idealnie zablokowali negocjacje pokojowe. Ktoś wierzy, że to przypadek? To tak naprawdę wojna palestyńsko-palestyńska. Żydzi przeżyją i sobie poradzą. Mają mnóstwo pieniędzy i wsparcie Unii Europejskiej i USA. Dodatkowoi są przyzwyczajeni do tego, że giną ludzie na ulicach w równym stopniu, jak Palestyńczycy.
Najwięcej tracą Palestyńczycy ze Strefy Gazy. Ich sytuacja humanitarna jest tragiczna, brakuje im podstawowych śodków do życia. Otwarcie trzeba jednak sobie powiedzieć, że to oni właśnie w demokratycznych wyborach wybrali Hamas. Nie twierdzę, że Zachodni Brzeg Jordanu jest krainą mlekiem i miodem płynącą, ale tam przynajmniej docierają pieniądze z Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.
Hamas - Fatah - 1:0. Szkoda, że każdy sukces Hamasu to pogorszenie sytuacji cywilnej w Strefie Gazy. Dopóki Fatah nie przejmie kontroli nad Strefą Gazy - nie ma żadnych szans na pokój. Na razie się jednak na to nie zanosi.
Inne tematy w dziale Polityka