Sytuacja porwanego Polaka w Pakistanie przypomina film „Wożonko”. W tej niezłej, chociaż niskobudżetowej produkcji, „gangsterzy” porywają dziecko dla okupu. Jak się później okazuje – ku ich rozpaczy - z domu dziecka. Z czasem zaprzyjaźniają się z porwanym, jednak nie otrzymają za niego okupu.
Problem z porwanym pracownikiem Geofizyki pojawia się właśnie w momencie negocjacji. Polacy nie mają niczego, co mogliby zaoferować talibom. Więźniowie, których zwolnienia żądają porywacze, są w więzieniach pakistańskich, a nie polskich. Trudno przypuszczać, by nowy prezydent, próbujący pokazać swoje zdecydowanie i siłę, ugiął się pod presją. Dochodzimy więc do wniosku, iż mało prawdopodobne jest zwolnienie talibów z więzienia. Jakieś negocjacje na pewno będą się toczyć. Może taibowie zainteresowani będą pieniędzmi lub bronią?
W każdym przypadku porwanie Polaka było bezsensowne, a w dodatku – patrząc na realia pogranicza pakistańsko-afgańskiego – mało medialne. Wbrew pozorom położenie Polaka nie jest tragiczne. Jest standardowe. Zabijając naszego rodaka, w wyniku niespełnienia żądań, porywacze popełniliby ogromny błąd. Równie dobrze mogli poprosić, by Donald Tusk załatwił im lot na księżyc.
Talibowie mogli porwać Polaka ze względów taktycznych lub ideologicznych. Wystąpił jednak mały problem. Porywacze muszą wiedzieć, iż nawet jeśli rząd polski nagle przestraszyłby się niesamowicie, to mało prawdopodobne jest, by Polacy przekonali Pakistańczyków do spełnienia żądań. W związku z tym należy przypuszczać, że jest to warunek, który można zbić. Z punktu widzenia Polaków jest nie do spełnienia, a relacje polsko-pakistańskie nie przypominają reacji amerykańsko-pakistańskich. Talibowie na pewno potrafią kalkulować. Co ciekawe, nie żądają nawet wycofania wojsk z Afganistanu, a to – czysto teoretycznie rozumując – moglibyśmy zrobić. Porwanie nie wygląda na sponataniczne, ale nie wygląda na profesjonalną robotę. Zdjecia oczywiście są przykre, ale porywacze popełnili błąd. Po co im pracownik Geofizyki? Tak naprawdę to marny atut.
Zarówno Polakom, jak i talibom, powinno zależeć na cichym załatwieniu sprawy. Możliwe, że już toczą się tajne negocjacje.
Największym wygranym całego zamieszania będzie prezydent Asif Zardari. Dopasuje się do każdego rozwiązania tego problemu. Może ogłosić, że winni poniosą konsekwencje albo przypisać sobie wkład w uwolnienie Pol
aka. Chcąc – nie chcąc, Polacy są skazani na negocjacje, to samo tyczy się talibów. Ich przekaz zresztą może być zgoła inny. „Tu jest niebezpcznie, nie przyjeżdzajcie, bo możecie podzielić los inżyniera”. Przypuszczam, że przestłąnie okaże się dość skuteczne. Na pewno zainteresowanie wyjazdami „na saksy” do Pakistanu spadnie. Porwany Polak nie zabłąkał się przecież w górach i przez przypadek wszedł do chatki z terrorystami. Oni sami go wyśledzili, porwali i zabili potencjalnych świadków. Pakistan trudno zresztą nazwać państwem prawa.
Nie należy panikować. Sytuacja, choć niekomfortowa, daleka jest od beznadziejnej. Wojna zawse niesie za sobą olbrzymie zagrożenie dla cywilów. Tym razem jest szansa, aby wszystko zakończyło się pozytywnie. Być może sprawę można załatwić na poziomie dogadania się z władcami plemiennymi. Mają oni zdecydowanie więcej do powiedzenia, niż nam się wydaje.
Inne tematy w dziale Polityka