W duchu modliłem się:
"Marsz, marsz. Maszerujcie dzieci! Tylko nie zadepczcie Bronka!
Bo myślę, że trzeba sobie wyjaśnić. 11.11.12, z okazji Święta Niepodległości, w Warszwie odbyły się dwie imprezy: Marsz Niepodległości i defilada Wojska Polskiego, na której czele "paradował" prezydent Bronisław Komorowski w paradzie "Razem dla Niepodległej". Defiladzie Wojska Polskiego życzliwie przyglądali się Warszawiacy. ... I to jest zrozumiałe.
Jeśli, dzięki inicjatywie Pana Prezydenta, udałoby się wskrzesić w Warszawie, w dniu Święta Niepodległości 11 listopada, tradycję defilad Wojska Polskiego, to byłoby to największym osiągnięciem prezydentury Bronisława Komorowskiego.
Panie Prezydencie, "Maszerujmy raz Jeszcze". - Tylko, "nie pozwólmy się zadeptać". Bo stało się już tradycją, że dzień Polskiego Święta Niepodległości, dla wielu, stał się "Ulubionym Dniem Prowokacji", co było widać na Marszu Niepodległości 11 Listopada w Warszawie. - Polska policja jest od ochrony, nie od ataków na pokojowe marsze Polaków.
<>
"Ktoś myślał że Naród zniewoli, wyrywając serc 96!" / "A ty Zygmuncie bij, nie pozwól sobie wyrwać serca!"
"Modlitwa współczesnych Rycerzy"
11.11.12
Na Polskę i Naród podnieśli znów rękę!
Kolejne chcieli wyrwać serca!
- Wystarczy!
Teraz, już tylko słowa trzeba,
by "bratnia" przelała się krew!
To Naród marszczy swe czoło,
niczym Piłsudski ściąga swą brew!
Z "Wawelskich Krypt" powstaje duch!
Powstaje bronić polskich serc,
bestialsko wpierw wyrwanych!
Powstaje duch, potężną prężąc pierś!
Szczęk szabel! ... słychać pieśń,
"Urodziłem się w Polsce", … słychać słowa!
Łopoczą flagi niczym orle skrzydła.
Bójcie się, wrócił syn!
Nienawiść Wasza już nam już zbrzydła!
Giń i przepadnij hydro przeklęta!
Naród wie, był podstęp i zdrada!
Miecz zetnie siedem hydry łbów!
Jeszcze raz załopoczą flagi!
Zwycięstwa będzie defilada!
Do boju ruszą hetmańscy Rycerze!
Odwagi!Jeszcze raz Orzeł rozłoży skrzydła!
To Naród zawarł przymierze z Ojczyzną,
zawarł przymierze na wolność wiekuistą"!
<>
"Byłam na Marszu Niepodległości w Warszawie"
Relacja Mirosławy Błaszczak Wacławik
Byłam w minioną niedzielę w Warszawie i chciałam podzielić się swoimi wrażeniami i odczuciami, ale również sformułować szereg uwag o charakterze ogólniejszym. Pojechałam do stolicy jako obywatelka demokratycznego państwa po to, żeby po prostu zamanifestować to, że chcę w określonej wspólnocie uczcić Święto Niepodległości i oddać hołd tym, którzy o naszą wolność walczyli. Uczestniczę jednak równie, już od dwóch lat, w marszach i protestach jako naukowiec, żeby być świadkiem wydarzeń, które usiłuję zrozumieć i opisać. A bezpośrednie doświadczenie jest tu bezcennych materiałem.
Fotorelacja:https://www.facebook.com/media/set/?set=a.534027483291262.137378.175973292430018&type=3
Najpierw o podróży
Wyjechałam wspólnie z koleżankami i kolegami z Klubu Gazety Polskiej. Był z nami nasz czcigodny Senior Pan Władysław i była radosna nastolatka z dziadkiem. Nasz przewodniczący Wojtek Jabłoński jest sprawnym organizatorem marszów, a jego żywiołem są manifestacje, w trakcie których uwydatnia się jego prawdziwa pasja i wysoka kreatywność hasłowa. Kto bywa z nim na marszach wie, jak to wygląda i idąc ramię w ramię z Wojtkiem wraca zazwyczaj z chrypą. Na to, że będą kłopoty w czasie marszu mieliśmy bardzo czytelny znak już na parkingu przy Tesco. Jednej z pań odkleiła się podeszwa i w tym stanie ( z gumką wokół buta, po nieudanych próbach sklejania „Kropelką”) maszerowała cały dzień.
Nasza grupa kilkunastu osób dołączyła do wyjazdu grup Podbeskidzia. Ruszyły dwa pełne autobusy, nad którymi pieczę objął Stanisław Pięta, poseł PiS z okręgu bielskiego. W pierwszym jechali głównie członkowie Klubów Gazety Polskiej, w drugim zaś młodzież, w tym Grupa Rekonstrukcji Historycznej. Atmosfera wokół marszu jeszcze przed wyjazdem stawała się coraz bardziej ciężka. Nadchodziły kolejne informacje o przesłuchiwaniu organizatorów wyjazdów, o straszeniu przewoźników, o ulewnych deszczach itd. Podchodziłam to tego trochę sceptycznie, ale kierowana bogatym doświadczeniem lat młodości ubrałam się stosownie; sportowe buty (żeby można było biegać), wygodna kurtka, parasol (bo przecież pogoda…), do małej torebki włożyłam gwizdek ( nie wypada w pewnym wieku gwizdać „na palcach”) i sporo chusteczek (bo czasami człowiek ze wzruszenia zapłacze…).
No i ruszyliśmy spod tyskiego Tesco, a za nami osobowy samochód z bielską rejestracją. Policja drogowa zatrzymała nas po raz pierwszy zaraz pod wiaduktem przy wyjeździe z miasta. Sprawdzano dokumenty kierowców i samych kierowców. Potem jeszcze jedna kontrola drogówki, a następnie zainteresowała się nami Inspekcja Transportu Drogowego. A jeszcze później, po kilku godzinach podróży policjanci w czerni sprawdzili bagażnik naszego autobusu na okoliczność, jak się dowiedzieliśmy, materiałów wybuchowych. Następnie jeszcze raz podobnie wyglądający funkcjonariusze uczynili gest w naszą stronę, ale, jakby rozmyślili się i dali znak przyzwalający na dalszą jazdę. Dalsza podróż była już sprawna i szybka, mknęliśmy pustymi prawie drogami i ulicami, bo to przecież święto i centra handlowe zamknięte.
Niby można, ale po co?
Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, po co były te szykany i utrudnienia? Przecież nie są to skuteczne metody zniechęcania ludzi , którzy podejmują trud tego typu wypraw. To bardzo szlachetny format ludzi i takie policyjne „zabawy” nie są ( i nie były, nawet w totalitaryzmie!) skuteczne. Kto kiedykolwiek uczestniczył w demonstracji, wie, jakiej determinacji, ile sił, czasu, no i pieniędzy wymagają takie wyprawy. W demonstracjach uczestniczą ludzie przekonani o słuszności swojej wyboru. Którzy nie dadzą się ani zastraszyć, ani sprowokować. A szykany i prowokacje jedynie ich śmieszą. Co w pełni, wbrew oficjalnemu przekazowi, potwierdził Marsz Niepodległości. A, że potrzeba sił…
Wszak wyjeżdża się w nocy albo wcześnie rano, cały dzień pozostaje się na nogach, a wraca w nocy albo nad ranem. Widząc w niedzielny wieczór zmęczone twarze wielu ludzi wiedziałam, że regeneracja organizmu potrwa parę dni. Ale to szybko mija i na kolejny marsz przybywa jeszcze więcej osób. Poświęcających swój prywatny czas i własne pieniądze. Zatem przeciw komu zastosowano 11 listopada te prostackie podjazdy?
Zbiórka
Zbiórka uczestników marszu miała miejsce na placu przed Pałacem Kultury i Nauki. Pogoda, wbrew zapowiedziom, była wspaniała i dochodzące ciągle nowe grupy, łopoczące sztandary, chorągwie i chorągiewki tworzyły radosną atmosferę. Witano przyjaciół z Węgier, którzy przyjechali uczcić nasze święto (im też przyszło się zmierzyć z przedstawicielami władzy porządkowej), ćwiczono pieśni patriotyczne, znajomi z różnych stron Polski odnajdywali się i witali serdecznie. Odnotowałam tę świąteczną atmosferę jako pewne novum, bo jednak dotychczasowym manifestacjom towarzyszyło od początku pewne napięcie. W tym przypadku to napięcie pojawiło się na większą skalę dopiero później. Zresztą uformowani w kolumnę marszową pod pałacem nie mieliśmy pojęcia o tym, co działo się na czole pochodu. Obieg informacji niestety zawodził. I drugą istotną kwestię, którą chciałam tu zasygnalizować, to bardzo liczny udział młodzieży. Oprócz Młodzieży Wszechpolskiej maszerowali młodzi ludzie pod sztandarami Klubów Gazety Polskiej i innych organizacji („Solidarni 2010”, „Solidarność Walcząca” itd.) i przyłączały się do pochodu grupy młodzieży, pary, małżeństwa z małymi dziećmi, pojedyncze osoby. Dostrzegłam, po raz pierwszy, udział na większą skalę młodzieży akademickiej. I wszyscy z chorągiewkami, naklejkami, kwiatami. Młode pokolenie zamanifestowało swój patriotyzm i przywiązanie do tradycji i wartości. Liczniej, jak sądzę dołączyła też do pochodu inteligencja i tzw. klasa średnia. Elegancko ubrane panie, w kapeluszach i na szpilkach, na pewno nie przybyły na marsz autokarami.
Okrzyki o prowokacji
Wesoła atmosfera została jednak zakłócona. Na Alejach Jerozolimskich na oczach wielotysięcznego tłumu zaczęły bić się (między sobą!!!) grupki młodzieży w kominiarkach ( niektórzy mieli biało-czerwone chorągiewki), wybuchały petardy, słychać było krzyki. Nie zjawił się ani jeden policjant, a ludzie nie wiedzieli, o co chodzi. Tymczasem pojawiły się okrzyki o prowokacji. Wszystko to trwało może piętnaście minut. Ale oczekiwanie na wymarsz opóźniało się, nie mieliśmy żadnych informacji wyjaśniających.
Wreszcie z ponad półgodzinnym opóźnieniem nasz sektor, jako ostatni, ruszył i w uporządkowanej kolumnie ustawił się na Alejach Jerozolimskich. W tym czasie miała miejsce akcja chuligańska (prowokacja?), o której głośno było w mediach, a ja nie będę się wypowiadała, gdyż jej nie widziałam, jak zresztą większość maszerujących. Nas zaś otoczyły kolumny policjantów, którzy z tarczami w ręku zamknęli pochód od tyłu. Nastąpiła dezorientacja i docierały różne wiadomości, przybiegała młodzież opowiadając o tym, że po prowokacji odcięto nas od głównej części pochodu. Wtedy wydano polecenie, że pochód zawraca i odwróciliśmy się, by ruszyć, a przed nami przecież stały kolumny policjantów i droga była odcięta. Następnie docierały wieści, że nasz pochód jest rozwiązany, a tym samym jest już nielegalny. Ale w końcu pochód ruszył, ludzie odzyskali humor i werwę i tak już było do końca, chociaż okrzyki i hasła znacznie się zradykalizowały.
Manifestacja
Ze strony zaś policji trwała dalsza manifestacja siły. Pojawiały się zwarte kolumny wzdłuż pochodu, boczne ulice i koniec pochodu były zamykane kordonami, przemieszczały się liczne, jedne za druga policyjne „suki”, a obok uzbrojonych policjantów jawnie stali zamaskowani w kominiarkach mężczyźni, niektórzy tylko ustawiali się tyłem i klękami ukrywając głowy.
W samym marszu tymczasem trwała manifestacja patriotyzmu; na uwagę zasługują wznoszone hasła i okrzyki. Większość z nich służyła samoidentyfikacji: „Bóg, Honor, Ojczyzna”, „Tu jest Polska”, To my, to my Polacy”, „Polska biało-czerwona”, „Niepodległa nie na sprzedaż”. Pojawiały się także hasła-żądania : „Chcemy prawdy o Smoleńsku”, „Lech Kaczyński-pamiętamy”, przechodzący obok wozu transmisyjnego Telewizji „Trwam” manifestujący deklarowali „Nie oddamy wam Telewizji Trwam”. Przemieszczając się obok budynków administracji państwowej, ministerstw, kancelarii uczestnicy śmiali się i z humorem wznosili różne okrzyki „Tylko matoły zamykają szkoły”, „Dziś Bruksela, wczoraj Moskwa”, „Chcemy premiera a nie frajera”, „Tylko idiota głosuje na Palikota”. Sięgano też do żelaznego repertuaru haseł z lat 80. : „Precz z komuną”, „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”.
Na Placu Romana Dmowskiego wystąpił z krótkim przemówieniem Andrzej Melak, na Placu Piłsudskiego przemawiał, dziękując uczestnikom pochodu, Tomasz Sakiewicz, a Jan Pietrzak odśpiewał „Żeby Polska…” Złożono kwiaty pod pomnikiem i zakończono przemarsz. Uczestnicy rozeszli się spokojnie, a my w okolicach Torwaru wsiedliśmy do autobusów…
Wracamy
Dojechaliśmy do Tychów spokojnie, już bez kontroli, po godzinie drugiej. Gorące wrażenia? Odpowiem tak - zapytana przeze mnie o wrażenia podróżująca z nami nastolatka, wykrzyknęła z blaskiem oczach, że na pewno znów pojedzie na manifestację. Uznanie należy się wszystkim uczestniczącym w marszu klubowiczom. Paniom, które dzielnie znosiły trudy, Panu Władysławowi, który był dla wszystkich przykładem wytrwałości i naszym Panom, którzy przez cały dzień wysoko wznosili nasze dwa banery.
Gdy na drugi dzień próbowałam odtworzyć w pamięci całość niedzielnego dnia, gdy oglądnęłam filmy z wydarzeń i słuchałam relacji świadków , to wydaje się, że wszystko wskazuje na prowokację policyjną. W zeszłym roku policja dopuściła do zaatakowania uczestników marszu przez tzw. antifę, ale już marsz 13 grudnia 2011 (w rocznicę stanu wojennego) przebiegał spokojnie. W drugą rocznicę katastrofy smoleńskiej policja nie rzucała się w oczy, a na potężnym marszu 29 września br. zdawało się, że faktycznie spełnia funkcję zabezpieczania. We wszystkich tych manifestacjach wzorowo swoją rolę wypełniały zresztą służby porządkowe organizatorów uroczystości.
Dlaczego?
Co się zatem stało 11 listopada 2012 roku? Można przyjąć wszystkie teorie tłumaczące, że chodziło o wystraszenie, spacyfikowanie, czy wręcz przykrycie nieudolnej, niejako peerelowsko-pierwszomajowej inicjatywy prezydenckiej. Ale to nie wyjaśnia istoty sprawy. Igranie z wielotysięcznym zgromadzeniem, czy najdrobniejsza nawet prowokacja może prowadzić do nieprzewidywalnych skutków; sprowokowany tłum, może zachować się nieobliczalnie. Trudno posądzać o brak takiej wiedzy władze państwowe, czy samorządowe. Jest ona po prostu powszechna. A przecież dokumentacja wideo zdarzeń 11 listopada 2012 roku (ciągle aktualizowana w internecie) wskazuje, że (niestety!) to policja w trakcie zamieszek skierowała swoją akcję ( broń gładkolufową, gaz) w kierunku nie uczestniczącego w prowokacji czoła pochodu, a więc młodzieży, ale też ludzi starszych, czy wręcz rodzin, także z małymi dziećmi. Gdy słuchałam, w jaki sposób powstrzymywał i nawoływał do zachowania porządku maszerujących i policjantów (sic!) rzecznik „ONR” Marian Kowalski, uderza groza całej sytuacji. Rzecznikowi ONR należy się wielkie uznanie i szacunek. Ale pytanie pozostaje otwarte – jaki był cel tej demonstracji siły, skoro po wielotysięcznym marszu 29 września br. nie było aż takich powodów do obaw. Kto jest odpowiedzialny za to, co stało się 11 listopada 2012 roku?
Osobiście
I na koniec osobista refleksja. Należę do pokolenia „Solidarności” i aktywnych uczestników opozycji lat 80. Uczestniczyłam w nielegalnych manifestacjach, wiem co to ZOMO, znam „zapach” gazów łzawiących. Jak zresztą wielu z nas. Byłam pewna, że to okres zamknięty, a swoimi doświadczeniami mogę podzielić się z synem czy generalnie z młodszych pokoleniem, z którym , jako nauczyciel akademicki, przez wiele lat miałam żywy kontakt. Nie przepuszczałam, że to wszystko może się powtórzyć. Jestem coraz bardziej przekonana, że to moje pokolenie źle odrobiło lekcję historii. Zaczęliśmy dobrze, ale nie doprowadziliśmy dzieła do końca. Odwagi nam nie brakowało, ale nie byliśmy dość czujni i roztropni. Zbyt szybko niektórzy z nas dali się zwieść i ogłosili zwycięstwo. A powtórki, zwłaszcza z historii, bywają bardzo bolesne. Dziś potrzebne nam są przede wszystkim rozum, szlachetność i czystość intencji. Bez tych ostatnich szczególnie rozpoczęte dzieło znowu zakończy się klęską, bo zostanie zawłaszczone przez tych, którzy ani bezinteresowni, ani szlachetni nie są.
Mirosława Błaszczak
Fotorelacja: Janusz Kluba >>> http://www.klubgp.tychy.pl/node/768
11.11.2012
Z Jarosławem Kaczyńskim w Krakowie
"Przenieśmy Kraków do Warszawy"
http://kacpro.salon24.pl/463158,11-11-w-krakowie-z-j-kaczynskim-przeniesmy-krakow-do-warszawy
> 11.11.2013 <
wPolityce.pl: 11 i 12 listopada 2013 roku w Warszawie ma się odbyć inauguracyjna, najważniejsza sesja szczytu klimatycznego. Jak zawsze zgromadzi on wokół siebie również lewackie organizacje protestujące przeciwko globalizacji. 11.11. organizowany będzie również Marsz Niepodległości. Czy ta zbieżność dat jest niebezpieczna?
Tomasz Kaczmarek: 11 listopada to w Polsce święto. W tym dniu odbywają się uroczystości poświęcone rocznicy odzyskania niepodległości. Zbieżność dat, o którą pan pyta, może być wynikiem dwóch zjawisk. To może być efekt daleko idącej głupoty, nieodpowiedzialności i braku wyobraźni tych, którzy zgodzili się na ten termin szczytu. Wiemy, że na taki szczyt przyjadą lewackie bojówki. One zawsze się pojawiają podczas takich zjazdów. Drugie tłumaczenie jest gorsze. Możemy mieć bowiem do czynienia z jawną prowokacją, której celem może być doprowadzenie do konfrontacji osób biorących udział w Święcie Niepodległości z lewackimi bojówkami.
A z tego nic dobrego nie wyniknie.
Pamiętamy, co działo się w Warszawie, gdy z Niemiec przyjechała do nas Antifa. Wtedy doszło do zamieszek, sytuacja była niepokojąca. Trzeba zapytać, czy Donald Tusk bierze odpowiedzialność za to, co wydarzy się w listopadzie 2013 roku na ulicach Warszawy? Czy Polska policja jest przygotowana, by zabezpieczyć tego typu wydarzenia? A może minister Bartłomiej Sienkiewicz ma już dosyć rządów Pana Działoszyńskiego w policji, a 11 listopada 2013 roku ma być ostatnim dniem pełnienia przez niego stanowiska komendanta głównego policji?
Policja jest dobrze przygotowana do zabezpieczenia takich wydarzeń? Jak Pan to ocenia?
Mam obawy. Będziemy przecież mieć do czynienia z kilkoma dużymi wydarzeniami jednego dnia - obchodami Święta Niepodległości i szczytem klimatycznym. Sądzę, że policja nie jest obecnie przygotowana na zabezpieczenie tego typu zdarzeń. Szczególnie jeśli dojdzie do konfrontacji pomiędzy osobami godnie świętującymi odzyskanie niepodległości i lewackimi bojówkami. Taka konfrontacja jest niestety prawdopodobna.
Możliwości prowokacji są w tej sytuacji ogromne.
Sam fakt wyznaczenia takiego terminu jest w mojej ocenie prowokacją.
Jakie mogą być skutki, jeśli dojdzie do konfrontacji?
Mogą zapłonąć warszawskie ulice.
Dlaczego władzy mogłoby chodzić o prowokację?
Uważam, że jest to jedno z możliwych wytłumaczeń w tej sytuacji. Stąd przywołane przeze mnie pytania do premiera Donalda Tuska. Jeśliby by doszło do prowokacji, ta sytuacja zapewne szybko zostałaby przez władzę wykorzystana. Wtedy by piętnowano wszelkie środowiska prawicowe, które w tym dniu obchodzą rocznicę odzyskania niepodległości.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
W Newsweeku: Tomasz Lis o kompromitacji Kaczyńskiego
http://kacpro.salon24.pl/460871,w-newsweeku-tomasz-lis-o-kompromitacji-kaczynskiego
<>
Tomasz Lis / Newsweek.pl: "Jarosław Kaczyński chce podjąć niedokończone dzieło Wojciecha Jaruzelskiego i zbudować socjalizm. Będzie narodowo w formie i socjalistycznie w treści – udana synteza szczytowych osiągnięć kaczyzmu-leninizmu."
Kto chce dokończyć dzieło Jaruzelskiego?
Lis: "Szykuje nam się fajna Polska, z oparami absurdu zamiast tlenu, ze szpicrutą, naftaliną i kadzidłem."
http://opinie.newsweek.pl/tomasz-lis--kaczynski-chce-dokonczyc-dzielo-jaruzelskiego,106056,1,1.html
- pisze "lis z Newsweeka"
<>
Tomasz Lis pewnie ma rację.Oparami absurdu będzie: gaz łzawiący zamiast tlenu, szpicrutą - policyjna pałka, kadzidłem - słowa Tuska.
- Z okazji Marszu Niepodległości, 11 listopada każdego roku,
oczekujemy od redakcji Newsweeka okładki z
"Dr. Jekyllem i magistrem Tuskiem".
Wróg Ludu
"Normalny jak... Stefan Niesiołowski"
http://kacpro.salon24.pl/523536,wrog-ludu-normalny-jak-stefan-niesiolowski
<>
Czy świat "stanie do góry nogami" i uratuje Premiera?
Gdyby nie Stefan Niesiołowski Polska byłaby potworna, i nawet o tym byśmy nie wiedzieli. Dziękujmy Bogu, że dał nam Pana Stefana, lepiej żyć w świadomości nawet trudnej, niż być “nieświadomym cielęciem”, które nie wiadomo kiedy trafi pod rzeźniczy nóż. - Dzięki obcej innym politykom szczerości moemy być pewni, czego można się spodziewać po tych mniej szczerych. A na pewno, co może "chodzić im po głowie".
“Niesiołowski: gdyby PiS zrobił rewolucję, to byłby ostateczny koniec Kaczyńskiego”
Fragment artykułu na Onet.pl z 30 września 2012 r. , Cytat: “- Ucieszyłbym się, gdyby PiS zrobił rewolucję i próbę zamachu stanu, bo to byłby ostateczny koniec Kaczyńskiego i PiS.Panowie, zróbcie rewolucję i szturm na Belweder! A debata ekonomiczna PiS była debatą nad zieloną książeczką płk. Kaddafiego. Niech PiS wywoła kolejne Powstanie Warszawskie - powiedział w pierwszej części rozmowy z Onetem Stefan Niesiołowski.
<>
Niestety, Marsz Niepodległości 11.11.12 był nieudany: "bomba Brunona K." nie wybuchla, Jarosław Kaczyński zamiast 11 listopada 2012 r., atakować z powstańcami Belweder, spokojnie pojechał do Krakowa, na grób Lecha Kaczyskiego i Marszałka Piłsudskiego. Jedynie po Warszawie "jak widmo", od pomnika do pomnika, krążył Bronisław Komorowski.
W duchu modliłem się: "Marsz, marsz. Maszerujcie dzieci! Tylko nie zadepczcie Bronka!
Nikogo nie zadeptali, w zwizku z czym, nie było kogo i za co delegalizować. "Upiekło się" też organizatorom Marszu. Tysice uzbrojonych policjantów wygldało smutnie, "smutna to i komiczna" była nieudolność władz niemogących stłumić wymarzonego powstania. A mogło być "tak fajnie" , jak "po podpaleniu Reichstagu"; PiS zdelegalizowane, dziennikarze w łagrach, wybory i legitymizacja "nowej/starej" władzy, laur wybawców na głowie ... i demokratycznie usprawiedliwiona dyktatura.
Czy o tym marzył "Stefci Szczaw-Niewołodyjowski"?
WIĘCEJ W NOTCE Z LINKU:
"Tuska ratuje tylko zamach. / Bo jeśli nie zamach, to taczka."
by "Polaczok" / czwartek, 24 maja 2012
Tuska ratuje tylko zamach
Na chwilę zapomnijmy o wielu niewyjaśnionych kwestiach smoleńskich, wróćmy myślami do tego złowieszczego poranka, soboty 10.04.2010 roku. Jest piękny słoneczny ranek, godzina lekko po dziesiątej. Jak grom z jasnego nieba spada na nas wiadomość o katastrofie z udziałem polskiej delegacji udającej się na uroczystości w Katyniu. Szok, niedowierzanie, wybuch niespotykanych myśli, łzy totalnego zdołowania związanego niewątpliwie z Katyniem. Wszystko nabiera niewyobrażalnych wymiarów po wstępnym ogłoszeniu listy nazwisk uczestników lotu. Odczucia te dotyczyły każdego normalnego człowieka bez względu na upodobania czy kolor myśli.
Spróbujmy jednak wyobrazić ludzi stojących na stanowiskach pracy, pracy bezpośrednio związanej z tym lotem. Do osób bezpośrednio zaangażowanych w ten lot można zaliczyć przedstawicieli BOR, MSWiA, MSZ, Kancelarii Premiera wraz z samym Premierem, 36 SPLT, COP oraz z innych służb, do których należał obowiązek posiadania wszelkiej wiedzy na temat wizyty Prezydenta RP. W podobnej sytuacji znalazły się osoby po stronie rosyjskiej z Putinem na czele. No i się zaczęło. Jest problem, nikt nie wie jeszcze o co chodzi, no poza Radkiem Sikorskim, który w sposób czysto telepatyczny przeanalizował przebieg zdarzenia i był już wszystkiego pewien w kilka minut po zdarzeniu.
Ale zostawmy ten jeden przypadek do rozważań przez wróżkę i radiestetę. Załóżmy taki oto przypadek, że wszyscy zaczynają myśleć o własnym tyłeczku w związku z odpowiedzialnością jeszcze nie wiadomo jaką. Cóż Radek Sikorski mógł lepszego wymyślić jak rozwiązanie pod tytułem ,,nie - to nie ja''. Przypuśćmy, że tak wyćwiczony odruch ma każdy skundlały polityk, który jest zaprawiony w wykręcaniu się sianem, składaniem obietnic bez pokrycia, wiecznym łganiem i ciągłym mataczeniem.
Ponieważ przykład idzie z góry, wszelkie służby szybko uczą się od swoich mistrzów iluzji, jak mają przetrwać mało robiąc i nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności. Skundlały strach przed odpowiedzialnością za coś, czego nikt jeszcze nie umiał ocenić, uruchomił lawinę obłudy, która została skierowana na obywateli z każdej strony, poczynając od źródła jakim był Premier, na sprzątaczce z Okęcia kończąc. W końcu podobne przypadki odnajdujemy w przyrodzie, choćby skunksy, żmije, czy też węgorze elektryczne. To taki rodzaj zasłony obronnej, podobnej w znaczeniu do mgły smoleńskiej, przed honorowym stawieniem czoła na przeciw rzeczywistości.
Premier, po krótkim i ludzkim szoku, szybko otrząsnął się i wrócił na kurs i ścieżkę tworzenia mistyfikacji oddalającej go od choćby honorowej odpowiedzialności za los - o matko, kraju ? - On nie potrafił zadbać o jedną osobę, Prezydenta RP, a co dopiero mówić o obywatelach ? Donek, nie poddawaj się, przecież to będzie totalna klapa, co z partią, rządem, lodami itp. - pomyślał Tusk w pierwszych chwilach.
Ponieważ w podobnej sytuacji znalazł się Putin, który pomyślał sobie o tym, że ktoś poprzez zamach mógłby zrobić z niego balona przed wyborami prezydenckimi, szybko przypomniał sobie temat zatopienia Kurska i postanowił pomóc sobie i koledze Donaldu. ,,Zmarłym życia nie przywrócisz, a żywi muszą żyć za wszelką cenę przy korycie'' - tak powstał szybko pomysł totalnego przejęcia kontroli nad śledztwem, które zostało zaprojektowane w taki sposób, aby badaniem jednej sprawy zajęło się przynajmniej z sześć komisji w oparciu o jakieś tam dowody lub ich brak, dla pewności zakopując je na co najmniej jeden metr pod ziemię lub zapominając czegoś tam zmierzyć, bo przecież wsie pogibli.
Zależności pomiędzy tymi komisjami powodują, że każda jest uzależniona od każdej pozostałej. Jednym słowem rosyjska ruletka w przebiegu przymusowego udawania badania sprawy oraz blackjack w postaci dwóch kart premierowych o łącznej wartości nominalnej 21 po powstaniu dowolnej wątpliwości – to obraz gry prowadzonej z publicznością. Ponieważ przykład idzie z góry, reszta podległych zrobiła wszystko podobnie na ile umiała. Niektórym się to nie powiodło, choćby Bielawnemu, innym udało się przerobić nawet trzecią salonkę w raporcie bez sprawdzania czy po jej remoncie nie pozostał jakiś kapiszon w tym rejonie. Normalny obywatelu, spróbuj nie zapłacić ZUS'u na czas – nie żyjesz, spróbuj nie zapłacić podatku – nie ma cię, a Janicki za wzorcowe niedopilnowanie Prezydenta otrzymuje nagrodę w postaci nominacji z szofera na generała – wot gieroj, traktorzysta wyższe inżyniera.
Wystarczy przypomnieć ten jad, śmierdzące wydzieliny skunksa czy też inne fekalia nam serwowane na przestrzeni od 10.04.2010 do dnia dzisiejszego. A zatem, cztery lądowania, no może trzy, a właściwie jedno. O której godzinie ? O 8:56 wszystkie dzwony w kościołach biły przez dwa tygodnie. Jak40 – nie, to był Tu154M. Oni lądowali – nie , przecież odchodzili. Oni odchodzili – zaraz, ale przecież to wyglądało jak lądowanie. Głos generała w kokpicie raz się pojawiał, raz znikał. Kopano na ponad jeden metr głębokości ziemię aby wydobyć pieczołowicie wszystko to, co się tam rozsypało, ale pozostawiono jednak coś dla archeologów i wycieczek krajoznawczych.
Z ciał nie było co zbierać, ale 97 osób się doliczono natychmiast. Badania zwłok przeprowadzono – ale ekshumacje są i będą. Komórki zablokowano – ale jednak dzwoniły jak zaprogramowane. Rosjanie informowali o złym stanie lotniska – ale my dowiedzieliśmy się tego od św. Piotra dnia 12.04.2010. Medale omonowcom obiecano – ale było im zbyt mało i okradli karty kredytowe ofiar. Właściwie to szkoda dalej wymieniać te wszystkie rozbieżności i dualizmy znaczeniowe, gdyż jest to jeden wielki skandal aby Premier polskiego rządu nic o tym nie wiedział.
Tak czy siak, jeśli Premier nie wiedział o tym wszystkim – taczka, wiedział – taczka lub coś mocniejszego. Donaldu Tusku może uratować tylko zamach, bo w każdym innym wypadku należy obawiać się takiego rządzenia, gdzie nie można upilnować tylko jednej i to najważniejszej osoby w Państwie a co dopiero powiedzieć o bezpieczeństwie całego kraju. Dlatego utrzymywanie otoczki zamachowej jest jedyną drogą, którą podąża Donald Tusk i jego ekipa podwładnych. Zamach jest jak tlen potrzebny tej ekipie do dalszej egzystencji iluzji rządzenia. Bo jeśli nie zamach, to taczka.
http://kacpro.salon24.pl/456798,tuska-ratuje-tylko-zamach-bo-jesli-nie-zamach-to-taczka
11 litopada 2012 r. Donald Tusk w Kosowie / Tego samego dnia na Marszu Niepodległości w Warszawie policja realizowała ideę "Polski bezpiecznego państwa". / Gratulujemy i dziękujemy. "Polacy otwarli oczy"
Oczekujemy od Newsweeka okładki z "Dr.Jekyllem i maagistrem Tuskiem"
http://kacpro.salon24.pl/519715,oczekujemy-od-newsweeka-okladki-z-dr-jekyllem-i-mgr-tuskiem
"Antypolskie sprzysiężenia" Z pamiętnika generała Zygmunta Berlinga, dowódcy 1 Armii WP / 1943 r. <> "Za plecami Armii walczącej krwawo o wolność i szczęście Ojczyzny, wrogie ręce, w naszym domu wychowane, usiłowały je zakuć w nowe kajdany ... Wróciło wspomnienie sprzed lat. 17 września 1939 roku na ulicy Niemieckiej w Wilnie, zamieszkałej prawie wyłącznie przez burżuazję żydowską, spotkałem o godzinie szóstej rano dwa czołgi radzieckie oblężone przez tłum wiwatujących. Sami Żydzi. Starzy i młodzi, kobiety i dzieci śpiewali i obrzucali czołgi kwiatami - widocznie już wcześniej przygotowanymi na tę okazję. A że to te czołgi, zdławiły ostatni dech wolności na tej ziemi? Niech płacą goje! ... - Nu coo? - Wasze przeszło! Teraz my - powiedział do mnie stary znajomy Żyd. Dziś zrozumiałem, że to był zwiastun. .. <> Stworzono parawan, za którym wybranego narodu elita, w osobach Bermana, Zambrowskiego i (innych) ... ujmowała w swe ręce ster rządów w Państwie. Oni wiedzieli od dawna, jak przystąpić do dzieła. Nie zapomnieli dewizy, że masa to bydło, które musi być jednak prowadzone na dobrym łańcuchu. Pod pokrywą szczerych intencji zwiedli naszą czujność, wykuli ten łańcuch w postaci służby bezpieczeństwa, oraz spreparowanej prokuratury i sądów zdegradowanych do roli narzędzi władzy. Wszystko w imię potrzeb walki z kontrrewolucją. <> Kto chce niech wierzy, że taki był cel żydowskich machinacji. Fakty mówiły, że dla mafii rządzącej, nie ma w Polsce Polaków - są tylko Żydzi i goje! " <> Powyższy cytat zaczerpnięto z książki redaktora Zdzisława Ciesiołkiewicza "Inwazja Upiorów 1944 - 1970 - O wkładzie szowinistów żydowskich do historii współczesnej Polski" <> TĄ KSIĄŻKĘ MUSISZ PRZECZYTAĆ <<<>>> http://netload.in/datei9OwHQtSTBl.htm <<<>>> * UWAGA ! ! ! Aby ściągnąć PDF należy skorzystać z podanego linku, otworzyć stronę "Netload". Po otwarciu zobaczysz dwa zegary. Pod prawym zegarem kliknij na "DAWNLOD FREE", odczekaj 30 sek., przepisz czterocyfrowy numer do okienka, kliknij NEXT, odczekaj 20 sek. Kliknij na pomarańczowy napis "Or click here" i ściągnij PDF.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka