Było to jakieś dwa, trzy lata temu.
Znajoma, na co dzień fryzjerka, niekiedy aktorka amatorskiego teatru przedstawiła mi swojego znajomego, który chciał napisać scenariusz filmowy.
Scenariusz miał być o marzeniu i o rzeczywistości.
O marzeniach chłopca który chce latać, pilotować samoloty. I o rzeczywistości studenta wydziału lotniczego politechniki, który przez szereg lat zmagając się z fizyką, matematyką, tępą ekierką i bez wigoru rygorem, własnym organizmem i zdrowiem, mozolnie czołga się, grzęźnie, wlecze ze stopnia na stopień, sunąc zupełnie bezskrzydły w górę drewnianą chybotliwą drabiną.
I miał być też o chłopcu gdy dorósł, o studencie który te studia skończył, o pilocie który opowiada chłopcu, że żeby naprawdę latać, trzeba się czołgać.
I bywa tak właśnie, jak mniemam, czasem po latach, że można wiarę obejrzeć z dwóch stron. Tej i tamtej.
Jak pisze Adam Mickiewicz:
Na co będą potrzebne, pytało pachole,
Trójkąty, czworoboki, koła, parabole;
Że potrzebne, rzekł mędrzec, musisz teraz wierzyć,
Na co potrzebne, zgadniesz, gdy zaczniesz świat mierzyć.
Od tyłu czytaj "PLEOROMA".
Roma ---> Amor ---> Miłość
Pleo ---- Powszechna
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura