newdem newdem
842
BLOG

Śmierć rewolucjonisty

newdem newdem Kultura Obserwuj notkę 2

 

Ciągle się drapałem i drapałem. Nawet teraz, gdy moje oczy widzą światło po raz ostatni, światło, które tak ukochałem i chciałem zgłębić jego tajemnice, chciałbym się podrapać. Coś mnie uwiera, szczypie, pali. Czy to ten zabawny nożyk do papieru Charlotte? Nie, to niesprawiedliwość. Wszystko zaczęło się  i skończyło niesprawiedliwością.

Ciągle się drapałem i drapałem. W górę drabiny, tak – to ja trząsłem Konwentem. Nie, nie drapałem się – ja. To brud niesprawiedliwości mnie drapał. Oni – mieli wszystko, dawno już nie będąc najlepsi – nie byli arystokracją ducha – byli, i są, wyniesionymi wieprzami, świerzbem ludu, łuszczycą państwa, moją chorobą.

Nie, nie drapałem się dla siebie. Drapałem się dla was wszystkich, drapałem się, by strącić niesprawiedliwość, by wyrównać szale. Tak, także dla ciebie nieszczęsna Charlotte. Gdybyż już nastał złoty wiek, nasz złoty wiek, nie byłoby potrzeby pisać o rewolucji. Pisałbym o sztuce, tej najlepszej i wiecznej, tej równej dla każdego, która pozwala nam, równym Bogom odrzucić każdego Boga. Pisałbym o sztuce, dla sztuki, dla ludzi, pisałbym o moim ukochanym świetle. Ślepnę.

Nieprzekupny jak Marat.

Wielki jak Marat.

Przyjaciel ludu – Marat.

Rewolucjonista – Marat.

Prorok wolności – Marat.

Najwyższy sędzia sprawiedliwości – Marat.

Śmierć.

- Do końca sobą.

 

 

To były ostatnie słowa lekarza i znawcy fizyki optycznej, cierpiącego na nieuleczalną chorobą skóry, zwaną w niektórych kręgach chorobliwym poczuciem sprawiedliwości, Jean Paula Marata.

Powiadają, że w ostatnich chwilach ma się często wizje, że przed oczyma przewija się umierającemu całe życie. Niekiedy, na końcu, widzi się światło.

Światło, moje ukochana fala, ni to korpuskuła.

Mrok.

Czego chciałem?

Opuściłem mą wioskę.

Byłem lekarzem.

I byłem zabójcą.

Częścią tej siły, co pragnie dobra i czyni zło.

Czy odnajdę teraz drugą połowę siebie, co czyni dobro? I jak?

Czego naprawdę pragnąłem?

Zapadłem w całkowitą ciemność. Zacząłem spadać w czarną i lodowatą studnię. Po chwili nie czułem już chłodu, bólu pod sercem ani żadnego innego cielesnego wrażenia.

Po raz pierwszy, od dzieciństwa, ciało przestało mnie drapać.

Zapomniałem o sprawiedliwości, którą nosiłem w sercu, od kiedy pamiętam, o równości, o innych wielkich ideach, które były mi tak bliskie, które wykrzykiwałem na zgromadzeniu i które wcielałem w czyn.

Z samego dna piekła, na które stopniowo opadałem, dochodził mnie niczym trzaskający wesoło ogień i melodyjne skwierczenie na patelni, dźwięk drapiących się nieustannie, skrobiących i iskających wzajemnie diabłów. Milczące sylwetki ludzi przechadzały się ze spuszczonymi głowami  lub leżały w całkowitej sedacji na nagiej, spalonej ziemi. Nikt nawet się nie połechtał.

 

Zanim zamknęło się za mną wieko gehenny, Boży stróż zewnętrznych odrzwi piekła szeptał każdemu, kto za chwilę utracić miał wszelką nadzieję - Bożą Prawdę:

- „Wszystko było w tobie”.

Prawda ta będzie moją największą torturą.

newdem
O mnie newdem

Od tyłu czytaj "PLEOROMA". Roma ---> Amor ---> Miłość Pleo ---- Powszechna 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura