Wrzucam na próbę starego maila do kolegi Krzysia, który żałuje, że Polski nie przeorała reformacja. Może zadziała. Nie, żebym wierzył w jakąś olbrzymią wartość tych notatek - ale może komuś się coś fajnego pomyśli :)
Należy to do mojego nurtu "mistyki narodowej", wedle której "narody" mają jakieś tam "misje".
Rozumiem takie sprawy wysoce metaforycznie.
---
Widzisz, może to, z czego wywamy tacy dumni, to "miejsce między Wschodem a Zachodem", to właśnie jest nasze przekleństwo? Bo na Zachodzie Reformacja i dobrobyt, a na Wschodzie powstanie imponującego imperium rosyjskiego w oparciu o wzorce przejęte od Mongołów (Tatarów) - zatem raczej DZIĘKI, niż pomimo dwuwiekowej zależności od Złotej Ordy. Aleksander Newski to był gość...
A my? Co Zachód zawdzięcza Polsce i Polakom?
Co Wschód zawdzięcza Polsce i Polakom?
Szkoda pytać - skoro pytamy o coś integralnego, niezastąpionego.
Jesteśmy po prostu przeciętni, prawie niegodni głębszej refleksji. I jeśli my nie zreflektujemy się sami, to nikt inny za nas tego nie zrobi - będziemy skazani na przeciętność i bylejakość, życie na marginesie. A byłoby szkoda, bo potencjał jeszcze w Polakach jest.
Być może zresztą narzekanie, że brakło u nas reformacji, wcale mądre nie jest. Może równie "dobre" jest narzekanie, że zabrakło nam tej 200-letniej zależności od Mongołów. A może "możliwe jest to, co się staje"? Bo inaczej przecież Czukcze z całą pewnością już dawno opuściliby swoje beznadziejne warunki bytowania i poszukali sobie milszych miejsc na Ziemi.
Jeśli zatem przyjmiemy, że "możliwe jest to, co się staje", to może warto pomyśleć, dlaczego "tak" się stało, dlaczego tylko to było możliwe.
Może narzekanie, że nie przeorała nas reformacja, jest już nacechowane brakiem rozeznania, niewzięciem pod uwagę naszej odrębności jako Słowian i jako Polaków? Wschód przylgnął do Mongołów i odbił się od nich na Kulikowym Polu, Zachód przeszedł reformację - a nas, jako "ni psa, ni wydrę" (ni Wschód, ni Zachód) czekał właśnie taki los, jaki czekał? Mogliśmy być nieznaczącym, raczej przeszkadzającym "ogonkiem" dla Zachodu, lub... dla Wschodu. Przy czym ta niby odrębność tego ogonka tylko drażni i przeszkadza - lubi sie sobie podobnych, a nie innych, jak dowodził o. Bocheński, podważając modne dziś zabobony (iż np. mamy obowiązek kochac innego - i właśnie za to, że jest inny; oraz, że kochanie sobie bliskich bardziej, niz dalekich, jest już rodzajem przewiny (tu tkwi właściwy zabobon).
Z drugiej strony - jeśli "możliwe jest to, co się staje", to również "tak być musiało". Zapewne mamy jako naród jakąś tajną misję w świecie, nierozpoznaną nawet przez nas samych. Rozumiem to wysoce metaforycznie :))
MOŻE ten rodzaj odrębności, i nawet to trwanie przy katolicyzmie, okaże się jeszcze wielką wartością i darem dla świata? Może i tak.
Wzięłem przy tym w nawias wszystko, co mógłbym uważać za zasługę Polski/Polaków dla świata - trochę by się wygrzebało.
Mi tam chodzi o korzyść z Polski z samego faktu, że jest Polska - i że ona jest Polską. Trudno to ubrać w słowa :)
Zilustruję to na przykładzie. Mój ulubiony W. Rozanow, za młodu wściekły antysemitnik, na starość w Żydach rozkochany (nie sposób o tym nie wspomnieć, tak jest to uderzające), tak powiadał o Rosji (z pamięci walę). Jesteśmy dumni, że Rosja nie należy ani do Wschodu, ani do Zachodu - lub, że leży pomiędzy jednym, a drugim, gdzie odegrała jakąś specjalną rolę. Ale zapytajmy poważnie - co dała Rosja Wschodowi? Rozpiła Buriatów...(tu WR wymienił kilka podobnych "zasług" związanych z azjatycką ekspansją Rosji). A co dała Zachodowi? Szkoda pytać...
Przy czym jasne, że byli Dostojewski, Skriabin, Gumilow itp. Ale chodzi o cos innego. Z pewnej perspektywy to, co mówi Rozanow to "głupstowo" - ale...
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości