kaminskainen kaminskainen
2001
BLOG

Rzeczki wrocławskie - Bystrzyca

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Płynie sobie przez Wrocław rzeka Bystrzyca, taka z gatunku mniejszych rzek, w dodatku powyżej Wrocławia płynie przez stare kompleksy leśne i w ogóle tereny szczególnie wartościowe przyrodniczo (w Bystrzyckim Parku Krajobrazowym regularnie widuję czarne bociany).
Bieg tej rzeki dzieli się umownie na odcinek górski, wyżynny i nizinny, jednak aż do granic Wrocławia, a nawet w samym mieście, toczy swe wody bystro, po dnie żwirowym, a jej koryto nierzadko dzieli się na odnogi, obfituje w żwirowe łachy (takie malownicze, płaskie wysepki) i częściej kojarzy się z górskim potokiem, niż z leniwą, nizinną rzeczką. O górskim charakterze Bystrzycy przypominają także powtarzające się co roku wysokie stany wód po deszczach, lokalne podtopienia a nawet powodzie.
Urok ma ta woda niezaprzeczalny, a jej widok jest prawdziwym wytchnieniem dla oczu i umysłu Wrocawianina, skazanego na skąpą zieleń miejską i kanałowatą Odrę (tylko niebo w mieście nie ustępuje temu łąkowemu czy leśnemu - ale już nie nocne!).
Oczywiście w ponurej, minionej epoce także taka skromna, podmiejska perła przyrody jak najbardziej musiała zebrać cięgi - jak wiele rzek podobnej wielkości, była płynącym ściekiem, w którym nie miały szansy przetrwać bardziej wymagające gatunki - przy czym ichtiofauna miała jak najbardziej "górski" charakter - pod samym Wrocławiem żyły sobie w szemrzącej Bystrzycy pstrągi, lipienie, brzany, świnki i miętusy!
Kto widział ten wie, że widok tak sponiewieranej ściekami rzeki jest prawdziwie przygnębiający. Jako dzieciak byłem wprost zaszokowany wyglądem rzeki Iny, dziś już szczęśliwie odrodzonej. Podobnie odradza się Bystrzyca - ale też nie jest to odrodzenie pełne.
Do odtworzenia populacji pstrąga i lipienia w dolnym, podwrocławskim biegu jest wciąż daleko - podobno niezłe są wyniki reintrodukcji brzany i miętusa, lipień ponoć się przyjmuje w biegu środkowym (umownie, dolny bieg to odcinek poniżej zbiornika Mietków, aż do ujścia do Odry).
Poza tym niezależnie od dalszych efektów tych zabiegów, coś już zostało zaprzepaszczone bezpowrotnie: lokalna, rdzenna populacja tych gatunków ryb, które wyginęły. Pewna pula genetyczna przepadła - a pamiętajmy, że rdzenna populacja jest, jako wytwór swojego środowiska, idealnie dostosowana do lokalnych warunków. Taka lokalna odmiana pstrąga kształtuje się pewnie przez dzesiątki tysięcy lat, czyli istnienie naszego kraju jest dla niej jak tyknięcie. tymczasem pozwoliliśmy tym rybkom ot tak, wyginąć.
Ponadto Bystrzyca wciąż boryka się z problemami: niskimi stanami wód (nie licząc stanów powodziowych, jak w tym roku wczesnym latem) oraz silnie zeutrofizowaną (a zatem bardzo mętną) wodą spływającą ze zbiornika Mietkowskiego. Woda zatem w pobieżnym oglądzie często wygląda na "małą i brudną" co z pewnością utrudnia oparcie planów reintrodukcyjnych na jakims biznesplanie (gdyby ktoś chciał to robić w ramach jakiegoś łowiska specjalnego itp.).
Od jakiegoś czasu zdarza się, że do Bystrzycy wejdzie stado troci wędrownych, powszechnie (i błędnie) zwanych też "łososiami" (a w większości języków - pstrągami morskimi). Lokalne gazety pisały o tym ostatnio entuzjastycznie - oczywiście skwapliwie pomijając informację, że taki ciąg tarłowy nie ma żadnego wpływu na ewentualne odrodzenia gatunku, jako że ryby te nie są w stanie odbyć wydajnego tarła na odcinku, który jest im dostępny. Fantastyczne tarliska powyżej Wrocławia są dla troci niedostępne ze względu na małą elektrowienkę wodną, zlokalizowaną zaledwie kilka kilometrów powyżej ujścia.
Rzeka odżyła, ale daleko jej do dawnej świetności, której zresztą nikt żyjący może już nie pamiętać. nie zanosi się również na szybką poprawę w tej naszej "ekologicznej" epoce - choćby ze względu na "ekologiczne" elektrownie wodne.
Bo rzeka to nie tylko jakaś tam płynąca woda, ale właśnie wszystko co z nią związane, w całym bogactwie i złożoności: cykliczne wachania stanów wód, w tym lokalne wylewy, procesy sedymentacyjne i zmienne ukształtowanie koryta (m. in. zakręty i doły - i związana z nimi tzw. mała retencja), otoczenie bezpośrednie i dalsze, całe życie związane z rzeką - w i wokół niej. Mówiłem czasami, że dopiero jak stanę nad rzeką to "wiem, gdzie jestem" - rzeka jest jak "przekrój" przez krajobraz, przez ten kawałek świata, przez który płynie.
Nie jest takim przekrojem rzeka zamieniona w ściek lub w równy kanał.
Także rzeka podporządkowana celom ludzkim - rolniczemu bądź energetycznemu.
Taka rzeka jest obrazem degradacji i zubożenia krajobrazu dokonanych przez człowieka.

Piszę tę notkę aby zwrócić uwagę nie tylko na walory przyrodnicze małych rzek, znane nieco dogłębniej tylko niewielkiej grupie wędkarzy i kajakarzy, ale też by zwrócić uwagę na "problemy małych rzek". To, że wybudowaliśmy oczyszczalnie i rzeki nieco odetchnęły nie znaczy, że jest zaraz "świetnie". Otóż niekoniecznie - i to pomimo "eko-epoki".

Dolina Bystrzycy jest świetna nie tylko dla kajakarzy i wędkarzy - znajdą się dobre trasy spacerowe i rowerowe.
Jednak w pełni "doświadczają rzeki" tylko ludzie przywiązani do tych rzek jakąś pasją (jak wspomniani wędkarze i kakakarze). Jest to garstka ludzi, nawet wliczając pewną liczbę naukowców i przyrodników. Stąd małe rzeki nie mają łatwego życia - mało jest tych, którzy widzą i czują potrzebę, by je bronić przed głupotą tzw. człowieka.

Potrafię o tym wszystkim zapomnieć na dłużej wędrując wzdłuż brzegów Bystrzycy, nasłuchując jej szmerów i tropiąc żyjące w niej klenie i sandacze (tak, sandacze - to kuriozum, ale za sprawą oddziaływania zbiornika Mietkowskiego sandacz należy tam do głównych oczekiwanych zdobyczy wędkarza).

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Rozmaitości