Po niemal dekadzie batalii sądowych z byłymi wspólnikami Kinga Rusin w końcu dopięła swego – niedawno wygrała szósty z kolei proces w sprawie jej marki Pat&Rub. Wciąż czuje się jednak pokrzywdzona i narzekając na polski system sprawiedliwości apeluje do ministra Bodnara o zaprowadzenie zmian w kwestii ochrony wierzycieli: "To absurdy polskiego systemu sprawiedliwości" - argumentuje celebrytka.
W 2016 r. Kinga Rusin rozpoczęła batalię sądową z byłymi wspólnikami – firmą Aromeda, z którą stworzyła markę “Pat&Rub”. Spór dotyczył praw do receptur kosmetyków naturalnych oraz własności znaku towarowego. Rusin oskarżała swoich byłych udziałowców o nieuprawnione używanie marki oraz o niewywiązywanie się z zobowiązań finansowych wobec niej. I chociaż nie ukrywała, że receptury powstały we współpracy z zespołem specjalistów, podkreślała, że to właśnie ona jest jedyną właścicielką marki.
Sprawa sądowa ciągnęła się blisko dekadę
Przed kilkoma dniami prezenterka poinformowała, że kolejny z wytoczonych byłym wspólnikom procesów zakończył się jej zwycięstwem. Jak jednak oceniła, zwycięstwo wcale nie daje jej powodów do świętowania, ponieważ do zakończenia sprawy jeszcze daleka droga.
9 lat spędzonych na toczeniu bojów sądowych odcisnęło na Kindze Rusin spore piętno. Korzystając z medialności sprawy dziennikarka postanowiła zwrócić się do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Jak twierdzi prezenterka, polski system sprawiedliwości zawodzi w kwestii ochrony wierzycieli i potrzebuje natychmiastowej zmiany.
“Moja historia to przestroga. Wygrałam PRAWOMOCNIE 6 procesów sądowych, a i tak jestem poszkodowana. Brzmi szokująco? To absurdy polskiego systemu sprawiedliwości, opisuję je na załączonych w galerii zdjęć screenach, by wszystkich ostrzec i zaapelować do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara o zwiększenie w Polsce ochrony wierzycieli” – pisała wzburzona Rusin.
Rusin opowiada o lukach w systemie
W obszernym wpisie opublikowanym na Instagramie napisała, że prowadzona przez Magdalenę Hajduk-Naklicką marka uciekała się do szeregu nieuczciwych praktyk biznesowych, a co gorsza, wciąż nie otrzymała należnych jej pieniędzy. Rusin wyjawiła, że wydała fortunę na prawników, a już wkrótce będzie musiała się przygotować na następny proces, tym razem z samą właścicielką firmy Aromeda.
“Ze swojej spółki zrobili niemającą majątku wydmuszkę. Zapewne cyniczne kalkulowali, że nawet gdy przegrają, nic mi nie zapłacą ani za nic nie odpowiedzą, bo… spółka nic nie ma! Nie zobaczyłam więc zasądzonego miliona, wydałam fortunę na obsługę prawną, spędziliśmy z Markiem setki godzin na salach sądowych i analizując tysiące stron dokumentów. A na koniec? Pomimo wygrania prawomocnie 6. procesów muszę opublikować oświadczenie, bo JEDNA z 20. moich wypowiedzi z 2016 roku została różnie oceniona w dwóch różnych procesach” – opowiadała Rusin, dodając z pesymizmem: “Oni zarobili. Ja wygrałam papier wart tyle, co papier. Dlatego pytam: czy w Polsce uczciwy przedsiębiorca ma jakiekolwiek szanse z cwaniakiem znającym luki w systemie? Moja odpowiedź po 9 latach: NIE” - podsumowała.
Fot. Kinga Rusin/Facebook
Salonik24
Inne tematy w dziale Rozmaitości