kaminskainen kaminskainen
788
BLOG

Książki najlepsze: Thomas Edward Lawrence

kaminskainen kaminskainen Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Książkę tę, zatytułowaną dosyć dziwnie Siedem filarów mądrości  (na pamiątkę po zarzuconym dziele młodości, do którego Lawrence miał chyba sentyment), mam w wydaniu z serii "Ostroga - książki najlepsze" - i stąd właśnie postanowiłem zaczerpnąć tytuł notki. Tytuł książki byłby tu chyba jednak sygnałem nieco mylącym.

Trzy rzeczy z tej książki wybijają mi się po latach na plan pierwszy - czyli okazały się dla mnie kluczowe w przyswojeniu tego naprawdę niezwykłego dzieła.
Rzecz pierwsza, to należący z pewnością do najwyższych szczytów literatury opis zdobycia Akaby - a właściwie tego, co działo się w umysłach i sercach zdobywców po odniesieniu tego kluczowego dla całej kampanii zwycięstwa; poczucie wypełnienia nieuniknionych wyroków losu - i poczucie dojmującej pustki. Uzupełnia go biblijny obraz zniszczonego miasta, przedstawiającego sobą widok żałosny: oto cel waszych nadludzkich wysiłków i wyrzeczeń, oto spełnienie waszych marzeń.
Rzecz druga: Lawrence, człowiek ścisłej, europejskiej elity ducha, archeolog, orientalista i oficer kontrwywiadu wysłany na Bliski Wschód z misją inspirowania i koordynowania arabskiego powstania przeciw Turcji, czyli de facto arabskiego ruchu niepodległościowego; i oto ten człowiek, jedyny Europejczyk wśród Arabów i Beduinów, który przybrał ich strój i ich sposób bycia - ni to wódz, ni szpieg, ni maskotka powstania, podnosi straszliwy okrzyk: nie bierzcie jeńców!  Zrobił to ten jeden raz, ale nie da się tego wymazać: oddziałek Turków, odpowiedzialny za wymordowanie arabskiej wioski (wyłącznie dzieci, kobiety i starcy, wyrżnięci w ohydny sposób; Beduinom takie rzeczy jednak nie mieściły się w głowach, o czym Lawrence wielokrotnie zaświadcza przytaczanymi faktami), został starty z powierzchni ziemi w huraganowym ataku wstrząśniętych zbrodnią Beduinów. Nie sposób nie wspomnieć o arabskim wojowniku, który z tej właśnie wymordowanej wioski pochodził: stanął na czele i ruszył samotnie do ataku, z okrzykiem na ustach i z szablą w wyciągniętej ręce. Turcy najpierw zbaranieli, zaraz potem go zastrzelili. I dopiero potem Lawrence wykrzyczał swoje no prsoners.
Rzecz trzecia: wstrząsające opisy urody pewnego miejsca na pustyni, mianowicie Rumm Wadi. Rzadko się zdarza, by tzw. opisy przyrody były wstrząsające, prawda? Ale w Rumm Wadi, jak pisze Lawrence, milkną nawet wiecznie gderliwi Beduini. Zawsze żałowałem, że pewnie nigdy tego miejsca nie zobaczę.
Jeśli dwie pierwsze rzeczy są dwoma skrajnościami, pokazującymi jednocześnie straszliwe i wspaniałe oblicze tego, co zwie się człowiekiem (wspaniałą bestią jest człowiek) - rzecz trzecia jest tym, co wypełnia dzieło Lawrence'a od środka. Pustynia, okrutna i piękna, jest nierozdzielna od wielkiego dramatu, który się na niej rozgrywa.

Dramat ten to stara historia, jego korzenie tkwią w czasach, gdy przygasł już blask świetności Arabów, a równolegle rozwijała się potęga Otomanów. Turcy nie tyle Arabów podbili, co zaadministrowali, za ich początkowym przyzwoleniem zresztą. Wyszło z tego ostatecznie małżeństwo nieudane i pozostawiające przykre urazy - do tego stopnia, że Turcy po wojnie oczyścili swój język z wszelkich arabskich naleciałości: po prostu wyrzucili niedobraną małżonkę z pamięci. Wspomnieniowa książka Lawrence'a jest właśnie rejestracją przewodu rozwodowego, wytoczonego Turkom przez wybudzających się z parusetletniego letargu Arabów.
Jest rzeczą niezwykłą, jak nagle rozbudzona samoświadomość ogarniała tych pustynnych rozbitków, Beduinów (bo wśród nich najwięcej przebywał Lawrence) - jak nagle zapragnęli oni mieć ojczyznę. Wiedzieli doskonale - wiedzieli to ludzie w łachmanach, prości pasterze wielbłądów! - że oto przestają być Arabami, a stają się Narodem. Świadectwa Lawrence'a nie pozostawiają co do tego wątpliwości: to co mamy przed sobą to nic innego, jak gigantyczny, pałający blaskiem pustyni fresk przedstawiający Narodziny Narodu.

Co z tych wielkich nadziei spełniło się w rzeczywistości - nie jest tutaj ważne. Arabowie mieli pewnie prawo czuć podobnego kaca, jak my po Solidarności; ktoś pisał, że zmarnowali swoją wolność, gdyż okazali się małymi ludzikami - i aż się prosi, by tę analogię polsko-arabską jeszcze trochę pociągnąć. Ale przecież jednak tym właśnie sposobem powrócili oni na arenę historii - i łatwo z niej nie zejdą. Mają znów swój czas.

Niewiele jest książek, w których tak dobitnie sportretowano człowieka jako takiego - w jego wielkości i małości, wspaniałości i nędzy. W tym sensie książka ta mówiąc o Arabach - mówi wiele o całej ludzkości.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura