kaminskainen kaminskainen
321
BLOG

Musil po latach

kaminskainen kaminskainen Kultura Obserwuj notkę 2

Po paru(nastu?) latach wróciłem do lektury Człowieka bez właściwości RobertaMusila (sięgnęłem do trzeciego tomu). Wrażenia - niespodziewanie piorunujące, niesposób się oderwać od tej książki. Człowiek nagle sobie przypomina, co naprawdę znaczy określenie pisarz genialny. Nagle traci się ochotę na choćby pokpienie sobie z takiego nieszczęsnego Chwina, wsławionego brawurowym atakiem na nogawki Herlinga-Grudzińskiego krótko po jego śmierci (na wiadomych łamach oczywiście). A jeszcze parę dni wcześniej, mówiąc koledze o książkach Stefana Themersona skonstatowałem, że nie cieszy się ta twórczość należytym uznaniem i "obiegiem", bo u nas o tym co jest literaturą (zwłaszcza "dobrą literaturą") decydują ludzie w typie Chwina i Szczuki (a nie np. Lema i Themersona). Rozumiecie - żartem stały się już same te nazwiska, bo obaj się przy tym szczerze roześmialiśmy. Ale po "relekturze" Musila te nazwiska nie są już nawet żartem; choćby kiepskim - nie są.

Inna rzecz, która mi przyszła do głowy: a co, gdybym chciał swoje wrażenia z lektury relacjonować, pisać o Musilu? Rzecz wydaje się bez sensu - tyle o Musilu pisano, że co nie powiem, to będzie wpadało w dawno już urobioną koleinkę - taką czy inną... Z drugiej strony wiem przecież, że są ludzie, których wszystkie opinie są nowe i zaskakujące - miałem takiego znajomka w Szczecinie. Słuchanie go było znacznie lepsze i bardziej odkrywcze od książek (nie mówiąc już o programach telewizyjnych "dla inteligenta"). W zasadzie mógł mówić o czymkolwiek; o Musilu też by na pewno powiedział zaskakujące i pouczające rzeczy. Na imię miał Waldemar...

Tak czy inaczej mam to bezcenne doznanie zdobywania szczytów myśli ludzkiej; to niebywała rzecz - czytać Musila, Jaspersa, Husserla (tak mi się skojarzyli jako pierwsi) - wiedząc doskonale, że idzie się naprawdę mało uczęszczaną, trudną ścieżką... Że tamprzebywa w tejchwili naprawdę niewielu ludzi. Myślę, że każdy odczuje ten specyficzny rodzaj dreszczyku - i że jest on równie ważny, jak owo poczucie forsownego wysiłku w zdobywaniu "szczytu"; wysiłek, intelektualne poty - ale i ekscytacja z tym związana. Więcej w tym z alpinizmu, niz by się wydawało...

Musil jest poza tym bardzo specyficzny - kupa ludzi liczy na to, że pomęczy się ze 100 stron i jakoś się wgryzie - i jednak musi rezygnować. Inni uważają Człowieka bez właściwości za swą najulubieńszą książkę. Ja raz porzuciłem lekturę po tych 100 stronach, ale po jakimś czasie wróciłem do lektury i już się wgryzłem; teraz, po latach mam wrażenie, że wskoczyłem w to jak wprawny nurek, że "pruję fale" i w ogóle; być może osiągnęłem właśnie ten rodzaj dojrzałości czytelniczej i myślowej, który do Musila jest niezbędny.

Jeszcze taka myśl mi świta przy lekturze Musila: że należy on do kategorii tych naprawdę najwybitniejszych pisarzy, których powieści są w istocie dramatem ich własnego umysłu; że wszystkie postaci są "odmianami" samego autora. W "zwykłej powieści" czytamy tylko pewną historię, ale w przypadku tych najwybitniejszych dzieł naszych czasów intensywność doznań jest tak spotęgowana, że prawdziwa treść książki przebija przez "literaturę", prześwietla ją na wylot. Jest to treść umysłu o wadze wszak "równej Bogu" - umysłu człowieka, który nominalnie jest Robertem Musilem, ale jest też po trochę każdym człowiekiem.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura