Yuri_B
Yuri_B
Kancermeister Kancermeister
90
BLOG

Wprowadzenie do magii. O ludzkim myśleniu

Kancermeister Kancermeister Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Na studiach spotkałem się z dwoma typami wykładowców. 

Pierwszy z nich prowadził wykład precyzyjnie, używał tych samych słów… powiem więcej, ktoś sporządził skrypt z jego wykładów i mówił słowo w słowo to, co w skrypcie. Wyjaśnienia były jasne, zrozumiałe, pełne anegdot, żartów budzących słuchaczy itd. Słowem – wykładowca idealny.

Drugi był straszliwym bałaganiarzem. Do przysłowia weszło jego stwierdzenie: „a jeszcze zapomniałem powiedzieć… dopiszcie sobie…” …po czym następował dwudziestominutowy wykład, który nijak się nie dawał zmieścić w postaci odnośnika. Na szczęście wtedy właśnie zetknąłem się z mindmappingiem, co pozwoliło mi łatwo się zorientować w notatkach.

Wstyd powiedzieć, ale samemu mi się zdarza być tym drugim wykładowcą i dlatego mogę jedynie polecić program, którego sam używam do notowania, zwłaszcza na webinarach. Jest to FreePlane, dostępny na wszystkie systemy, ponieważ jego środowiskiem jest Java.

Wstawcie to przed wykładem o obrachunku. Bo jeszcze zapomniałem napisać…

Jak człowiek myśli?

To pytanie od dawna zaprzątało filozofów. Poznanie zasad rządzących wnętrzem naszego rozumu było równie frapujące, jak zrozumienie otaczającego świata. Współczesna nauka dała zaskakującą odpowiedź na to pytanie:

Człowiek w ogóle nie myśli

Czym zatem są te koncepcje, obrazy, powiązania, werbalizacje, które pojawiają się w naszej świadomości? Cóż… to po prostu wytwór naszej kultury. W jakiś zrozumiały sposób musimy nazywać to, co, jak się nam wydaje, tkwi w naszej głowie, bo inaczej nie zdołalibyśmy porozumieć się na ten temat z innymi ludźmi. Te koncepcje itp. nie pojawiają się od razu w naszych głowach, kształtują się wraz z rozwojem więzi społecznych.

Choć może się to wydawać nieprawdopodobne, jednak badania wykazały, że decyzje, jakie rzekomo podejmujemy świadomie, są już w trakcie realizacji, a to, co nazywamy procesem decyzyjnym jest próbą odzwierciedlenia w sposób zrozumiały tego, co już zaszło. Co więc zaszło?

Skracając i to bardzo, bodziec dochodzący z zewnątrz jest rozkładany w mózgu na podstawie swojego podobieństwa do wcześniejszych bodźców. Tworzący się wzorzec, na podstawie podobieństwa, powoduje uruchomienie zapisanych wzorców odpowiednich efektorów. I to właściwie wszystko. Nie ma krasnoludków.

Pozostaje oczywiście wiele pytań. Np. o jakie podobieństwo chodzi? To zależy. Od wielu czynników, genetycznych i nabytych. Subtelne różnice decydują o tym, czy będziemy geniuszami, czy też schizofrenikami. Tak, ta choroba jest ceną, jaką nasz gatunek płaci za zdolność podporządkowania sobie otoczenia w stopniu o wiele większym od pozostałej części fauny.

Skąd się biorą wzorce? Są zapamiętywane w postaci powiązań komórek nerwowych. Pojedyncza komórka nie ma tak dużej pamięci, żeby efektywnie przetrzymywać wiele cech. Za to większa ilość komórek jest w stanie rozpoznać, na podstawie dopływających bodźców – kolokwializując – że to, co trzymamy w ręku jest smartfonem, a nie brudnym papierem toaletowym. Oraz, odpowiednio do tego rozpoznania, uruchomić sekwencje efektorów. Więc cykamy w wizerunek klawisza, a niemal bezpośrednio potem, w naszym umyśle, kształtuje się wzorzec odpowiadający zapisanej sekwencji ilustrującej to, cośmy uczynili.

Teraz więc warto wspomnieć o tym, że podstawą naszych czynów (a także kształtujących się na ich temat koncepcji), jest porozumiewanie się komórek w naszym ciele. Bodźce wewnątrz komórek przesyłane są elektrycznie, przez depolaryzację błony komórkowej, ale pomiędzy komórkami – za pomocą związków chemicznych. Proszę teraz nie trywializować, że wszystko to chemia, bo tak, owszem, ale znacznie ważniejsza jest obserwacja, że ta właśnie chemia jest pierwotnym językiem naszego mózgu. Wszystkie światłe koncepcje ludzkości tworzą się na podstawie tego chemicznego dialogu międzykomórkowego. Proszę więc teraz zastanowić się, w którym momencie tenże dialog można już nazywać ludzką świadomością, a kiedy jeszcze nie? Dialog między dwiema komórkami nerwowymi jest oznaką człowieczeństwa? Nie? To, ilu trzeba?

Tu pozwolę sobie przytoczyć pewną anegdotkę o rzeczach nieużytecznych. Otóż kiedy stoimy, nasze stopy używają do stania tej części podłoża, jaka się pod nimi znajduje. Pozostała część świata jest nam wówczas zbędna. Gdyby jednak, w sposób magiczny, usunąć wszystko, poza tym co podpiera nasze stopy, czy naprawdę to na czym wówczas stalibyśmy, całkowicie by nas zadowalało? Teraz chyba widzicie, że z rzeczy, które są nieużyteczne też można wyciągnąć jakąś korzyść.

Gdybym był racjonalistą, mógłbym upierać się, że Wszechświat jest obiektem Boltzmana, nieuchronnie powstałym w odwiecznej próżni. Co jest łatwiejsze: być czarownikiem i wierzyć w Jedynego, czy być racjonalistą i wierzyć w samorództwo?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości