Lekarka udzielająca pomocy rannemu w wypadku, została okradziona
Zimna Brzeźnica
W poniedziałek, 31 stycznia br. lekarka Jolanta Jakubowska, chirurg dziecięcy z Bielska-Białej, wyjechała do swojego gabinetu, który znajduje się w Szczecinie. Z pacjentami miała się spotkać o godz. 17. Nie dojechała na czas. W Polkowicach samochód zatankowała do pełna i ruszyła w dalszą drogę. Kilka kilometrów przed Nowym Miasteczkiem w okolicach wsi Zimna Brzeźnica, na drodze krajowej nr 3, kierowcy zasygnalizowali jej światłami, że na trasie coś się stało. Okazało się, że doszło do wypadku. W rowie leżał samochód, dachował, obrócił się o 180 stopni i wpadł do rowu.
Lekarka automatycznie zareagowała. Chciała pomóc rannemu. Zatrzymała samochód, chwyciła za telefon, aby wezwać pomoc i pobiegła na miejsce zdarzenia. Wszędzie było pełno dymu. Z samochodu wydostał się kierowca. Był blady i we wstrząsie. Nad prawą skronią miał wielkiego krwiaka. Zobaczyła, że mężczyzna rozbił głową przednią szybę. Takie uderzenie mogło grozić urazem kręgosłupa, więc wróciła do samochodu po kołnierz ortopedyczny. Śpiesząc się, zapomniała o zamknięciu auta.
Potem kontrolowała stan poszkodowanego aż do przyjazdu straży pożarnej i służb ratunkowych.
Gdy Jolanta Jakubowska udzielała pierwszej pomocy, złodziej wykorzystał ten czas i zabrał z jej samochodu preparaty medyczne Restylane i Radiesse o łącznej wartości ok. 10 tys. zł., czarną skórzaną torbę firmy Wittchen wraz z zawartością portfela, dokumenty, a także pieczątki i słuchawki lekarskie.
Po przekazaniu pacjenta służbom ratowniczym pojechała dalej. Po drodze nigdzie się już więcej nie zatrzymywała. Chciała zdążyć na czas do swoich pacjentów. Dopiero w Szczecinie pod gabinetem zorientowała się, że z tylnego siedzenia samochodu zostały skradzione rzeczy.
Poszkodowana zgłosiła sprawę na policji w Szczecinie. Nie sądzi jednak, by odzyskała leki. Ktoś już mógł je przecież sprzedać. - Ma tylko nadzieję, że ten ktoś odeśle jej chociaż dokumenty.
Na zadane pytanie, czy w podobnej sytuacji pomogłaby jeszcze raz?
Odpowiedziała:
- Absolutnie tak! Zawsze reaguję i to się nie zmieni. Po prostu ta cała sytuacja będzie dla mnie nauczką. Nie mogę już być tak naiwna i mierzyć wszystkich swoją miarką. Będę pamiętać o tym, aby zabezpieczać zarówno siebie, jak i swoje rzeczy.
A syn pani Jolanty dodał:
- Okradanie kogoś, kto w danym momencie ratuje ludzkie życie, nie powinno uchodzić bezkarnie.
Źródło:
Gazeta Lubuska
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140210/POWIAT/140219992
Inne tematy w dziale Rozmaitości