Bo z całą opewnością jego dzisiejsza, spóźniona o dwie godziny konferencja prasowa to przekaz trochę tłumaczącego się watażki, któremu chyba nie do końca wyszło. Wojsko wróci do koszar, on nie chce wojować z narodem ukraińskim, i tak dalej. Zanegował nawet - spora sensacja - dalszą przyszłość polityczną swojego dotychczasowego pupila Janukowycza.
Powiedział wprost, że Rosja czeka na nowe wybory prezydenckie na Ukrainie i nowa ukraińską konstytucję.
I choć zwyczajowo zastrzegł sobie prawo do uznania, bądź nie uznania ich wyników, to ta deklaracja raczej likwiduje wizję jakiegokolwiek Monachium przed wyborami, zaś swoim postępowaniem w ostatnich dniach Putin zredukował szanse na to, że po tych wyborach ukraińskie władze będą Rosji przychylniejsze, niż są obecnie, praktycznie do zera.
A przecież na pozór wszystko szło po jego myśli. Tłumaczeń będzie sporo, z naczelnym, wskazującym na nieodmienny geniusz Putina, który - podobnie jak to było w Gruzji - po pokazaniu kija, przerobił się na dobrotliwego wujaszka, któremu teraz - żeby wariatowi przypadkiem znowu nie odbiło - Zachód ma dać większość tego, co on chce, zmuszając do uległości Ukrainę.
Ale jak ją ma zmusić, skoro dzisiejsze słowa Putina brzmią jak przyznanie się do porażki, i żadne działania propagandowe tego nie zmienią? Oczywiście, Rosja ma i będzie miała olbrzymie możliwości dalszego jątrzenia w tym kraju. Oligarchowie obu tych państw będą układali własne scenariusze. Kryzys gospodarczy, zwłaszcza na Ukrainie, dołoży swoje. Gazprom juz oglosił wycofanie się z obnizki cen gazu dla Ukrainy. Ale tę batalię, kampanię w trakcie wojny, Putin przegrał. Dlaczego?
Moim zdaniem, pierwszy powód jest ściśle symboliczny. Dzisiaj nad ranem ukraińska jednostka wojskowa na Krymie odmówiła złożenia broni na żądanie oddziałów rosyjskich. A proszę zauważyć, że do tej pory w awanturze krymskiej nie polała się jeszcze krew, w związku z czym Rosja mogła sobie pozwolić na używanie wojska prawie "za darmo" - do demonstracji i straszenia. Po tym krótkim "niet" Ukraińców, musiałaby zacząć zabijać, albo się wycofać, bo na taki rozwój wydarzeń nie była przygotowana.
Drugiego powodu szukałbym w sferze ekonomicznej, Putin i jego otoczenie to kagiebiści starej daty, szkoleni w końcowej fazie ZSRS. Świetnie wiedzący, co to jest rynek finansowy i światowe giełdy. Mający pod ręką specjalistów, potrafiących nie tylko oszacować, jak się ten rynek zachowa w różnych sytuacjach, ale nawet jak przeprowadzić na nim rozmaite operacje kryzysowe.
Tyle tylko, że nawet w późnym ZSRS nie było własnego rynku giełdowego, a rosyjskie. wielkie firmy nie byly notowane na światowych giełdach. Być może więc wczoraj lub dzisiaj na Kremlu odbyła się seria burzliwych narad, w których oprócz przerażonych specjalistów, wzieli udział także popierający Putina rosyjscy oligarchowie, a może nawet przedstawiciele sprzyjających inwestycjom w Rosji, wielkich firm zachodnich.
Wszyscy oni przedstawili Putinowi dotychczasowy rachunek za jego krymską awanturę w stratach jakie już ponieśli, wraz z sugestywną symulacją, co może być dalej. I mogło się, bo bardzo wstępnych ocenach okazać, że tych strat nie zrekompensuje nawet zajęcie całej Ukrainy razem z jej długiem.
Natomiast w to, że np. ktoś tam, w światowych stolicach zagroził Rosji, że jeśli pójdzie dalej, Ukraina zostanie przyjeta do NATO, raczej nie wierzę.
Czy to wszystko oznacza koniec Putina i jego awanturnictwa? Spokojnie, tak dobrze z pewnością jeszcze nie jest.
Jedynym, niepodważalnym atutem Rosji w stosunkach międzynarodowych z krajami sąsiednimi - oprócz gazu, którego rola będzie od dziś słabła w coraz szybszym tempie - nadal pozostaje siła militarna wraz z doktrynalnym awanturnictwem, zakładającym jej użycie wedle widzimisię rządzących Rosją.
Wciąż także świat zachodni raczej woli bandytów przekupywać, niż umiejętnie używając swojej siły zbrojnej, trzymać w szachu. Co w sumie bandytów w ich obyczajach i nawykach tylko utwierdza. No i z naszego podwórka - w Polsce rządzą ludzie, którzy nigdy nie zrezygnowali z realizacji uzgadnianej także z Rosją racji stanu, a teraz zaczną wychwalać swój geniusz w powstrzymywaniu rosyjskiego satrapy i jego umiar.
Kryzys ukraiński wszedł teraz w fazę nie mniej niebezpieczną, niż do tej pory. Jednym z jego głównych aktorów jest bowiem chyboczący się na krawędzi upokorzenia dyktator. Jeśli ktoś wpadnie na pomysł, żeby go podtrzymywać, ukraińscy politycy z Majdanu powinni wzmocnić swoją ochronę i uważać na to, co jedzą i piją.
A może nie tylko oni, bo podczas konferencji Putin rzucił mimochodem, że "aktywistów na Majdanie szkolili "instruktorzy" z Polski oraz Litwy."
Inne tematy w dziale Polityka