karlin karlin
883
BLOG

Biedny Polak patrzy na "Łączkę"

karlin karlin Polityka Obserwuj notkę 5

To będzie świetny test ich prawdziwego stosunku do Rosji. 

Stosunku do Rosji, a więc do tego wszystkiego, co od kilkudziesięciu lat z Rosji do Polski płynie, co Polskę zatruwa i dzięki czemu Rosja może nieustannie ponawiać starania, aby Polską przynajmniej współrządzić.

Ich, czyli obecnie Polską rządzących, od lat bezwarunkowo wiernych Putinowi, mimo, a może właśnie "dzięki" Smoleńskowi.

Można by odnieść wrażenie, ze przydałby się tutaj zwrot wiernych "do niedawna", ale wstrzymajmy się, będzie o tym dalej.

Bo gadać o "bandytach", "łamaniu prawa", "agresji", konieczności umocnienia armii i zbrojeniach każdy może. Jestem pewien, że elektorat rusofilnych konwertytów traktuje ich obecne deklaracje i pomstowania dokładnie tak samo, jak traktował wszystko, co mówili do tej pory, czyli przez azbest.

Skoro - jak "nasi" sugerują, a my jesteśmy dość inteligentni, aby to wyłapać - zachowywaniem się jak Kaczyński i nazywaniem Rosji "niedobrą" można powstrzymać Kaczyńskiego od przejęcia władzy, niech będzie.

Przecież wszystko może być "rozumne" albo "kaczyńskie", nawet wojna z Rosją.

Gadanina rządzących, o czym prawie 70% Polaków jest prawdopodobnie głęboko przekonanych, nic nie kosztuje, a zajmuje czas, chroniąc od przeznaczania go na bolesne i mogące prowadzić do niebezpiecznych wniosków, samodzielne myślenie. Możliwe, że ich na takie przekonanie stać. Na razie.

Na pewno o nieszkodliwości tego typu gadaniny i pustych gestów jest przekonana putinowska Rosja.

Ale jeśli ze świata symbolizowanych, wirtualnych  faktów przechodzimy w krąg rzeczywistych symboli, mitów fundamentalnych dla konstrukcji zbiorowości, narodu, państwa, żarty się kończą. Przynajmniej dla wszystkich, którzy mogą o czymś decydować i robią to świadomie.

A teraz wróćmy do testu.

Prawdopodobnie za jakiś czas dojdzie do rzeczy szczególnej. Na Wojskowych Powązkach, z państwowymi honorami, z celebrą godną kawalera orderu Virtutti Militari, zostanie pochowany generał Tadeusz Pietrzak, były, niezwykle zasłużony funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa PRL. Być może pochowany obok właśnie odkopywanych i z trudem identyfikowanych ofiar tego aparatu z tak zwanej "Łączki" na Powązkach. Żołnierzy Wyklętych.

Pisze o tym obszernie w swojej notatce Wiesława, zainteresowanych szczegółami odsyłam do jej postu.

Ja chciałbym się chwilę zastanowić, co może wyniknąć z takiego zrównania w honorach kata i ofiary. Bo jestem jakoś dziwnie przekonany, że rządzący zrobią wszystko, aby do takiego równouprawnienia doszło. Podkreślam, w honorach, czyli w relacji do jednego i drugiego polskiego państwa, a przynajmniej tego, co obecnie za takie państwo stara się uchodzić.
 
Co ma w zamierzeniu zrównujących wyniknąć, to jest chyba jasne. Przekonanie ilu się tylko da, że łaskawość zwycięzców w tej "wojnie domowej", jaką mieli z polskim państwem toczyć Wyklęci, nie zna granic. I że to właśnie dzięki owej łaskawości mogą ci Żołnierze nareszcie być traktowani tak samo, jak ci, którzy zwyciężyli. A obie strony w tej walce powinny być uznane za równoprawne.

I że naprawdę warto na taki "rozumny" kompromis przystać.

Co powinno wyniknąć w naszym odbiorze? Świadomość, że ta wojna się jeszcze nie skończyła. 

Nie toczy się już po lasach i w ubeckich kazamatach, ale w najbardziej wrażliwym i niebezpiecznym dla nas miejscu, w naszej duszy. I zdziwiliby się niektórzy ogromnie, jak wielu, w jak ważnych dla nas stolicach właśnie tej wojnie przypatruje się z najwyższą uwagą. 

Nie demonstracjom pod ambasadami, takim czy innym wypowiedziom polityków, nie medialnym werblom, ale właśnie naszej, Polaków reakcji na tego typu test. Bo to jest także bardzo ważny test dla nas. 

Jeśli nie będziemy protestować, nie będą protestować ci politycy, którym ufamy, jeżeli ulegniemy i damy się przekonać, że niech wreszcie tych Wyklętych pochowają z należytą czcią i honorami, a ten ubek obok nich, obwieszony orderami, ech, no trudno - przegramy. I symbol swojej porażki zostawimy przyszłym pokoleniom.

Przyjdą na ten cmentarz i przystaną w zadumie. Ech, ci Polacy, najlepiej ich zniewolić, to jedno przynajmniej zawsze potrafią docenić i uhonorować.

A ponieważ zniewolona dusza nie potrzebuje kajdan, po czymś takim wszelkie, stanowcze i twarde deklaracje każdego, podkreślam każdego polityka, będą dla przypatrujących się temu testowi warte mniej, niż obecne zadęcia Tusków czy Komorowskich.

Bo polityka zaczyna się i kończy w sferze symboli. Im są one trwalsze, tym ta polityka jest skuteczniejsza, a każda nacja ma tylko taki ich zestaw, po jaki może w danej chwili sięgnąć. I nie da się ich wyminąć bądź zlekceważyć. To one stanowią o nas, my możemy im tylko służyć lub je zdradzić.     

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka