karmaniola karmaniola
1380
BLOG

Doda – trup! Taniec z gwiazdami – trup! Maserak i Herbuś - trup

karmaniola karmaniola Kultura Obserwuj notkę 6

Aleksandra Kurzak - www.aleksandrakurzak.com

To będzie banał. Taki że aż do zrzygania. Taki banał jak ten, że politycy kłamią, a w biznesie liczy się bezwzględna walka o pieniądz, a nie moralne zasady. No więc będzie to banał nad banały i nic tego nie zmieni; nawet to, że tak często o nim zapominamy. A w najbardziej ogólnej wersji brzmi on tak: „najważniejsza jest miłość”. No i co? Banał?  Oczywiście, że tak. Ale mimo to powtórzę go jeszcze raz: miłość jest Naj-Wa-Żniej-Sza. Z tym, że zaraz za nią, o milimetry, o setne sekundy z tyłu biegnie ku nam druga najważniejsza rzecz w życiu. Też – jak i miłość – tajemnicza i niezbadana. Śmierć.

Kiedy miesiąc temu dowiedziałem się, że mam zarezerwowane bilety na „Traviatę” w Teatrze Narodowym w Warszawie, do głowy mi nie przyszło, żeby sprawdzać, kto będzie śpiewał, kto reżyserował, a w ogóle to nawet nie wiedziałem o czym ta „Traviata” jest. Dziś, dzień po obejrzeniu spektaklu, jestem również po nocnym, przyspieszonym, internetowym kursie wiedzy o Aleksandrze Kurzak. Przeczytałem wszystko co na jej temat napisano i obejrzałem wszystkie filmy na jutubie, w których występuje. Bo to właśnie ona śpiewa partię zabłąkanej Violetty Valery – głównej bohaterki dzieła stworzonego przez spółkę Verdi – muzyka, Piave – libretto, którego treść powstała z inspiracji „Damy Kameliowej” Dumasa młodszego.
W Wersji oryginalnej, „Traviata” to dość zbanalizowana, jak na obecne czasy, historia nawróconej paryskiej dziwki, która puszcza się nie z konieczności ale dla tzw. sportu, a jak jej się zaczyna – że się tak dosłownie wyrażę - kurewsko nudzić to ciągłe imprezowanie i bzykanie z nadzianymi bufonami, zaczyna szukać czegoś innego. I właśnie wtedy pojawia się na jej drodze niejaki Alfredo Germont (grany przezFrancesco Demuro), burak z prowincji, który wyznaje jej miłość, a sama Violetta, mimo początkowych oporów, daje się porwać temu uczuciu. I - jak już napisałem – historia ta byłaby, mimo pięknych partii wokalnych, banalna, gdyby spółka Verdi/Piave nie zostawiła wykonawcom i reżyserom pewnej furtki, którą wykorzystał Mariusz Treliński – reżyser spektaklu wystawianego w Warszawie. Otóż furtkę tę stanowi fakt, że Violetta jest chora. Śmiertelnie chora.
Zaraz po scenie, w której Alfredo wyznaje Wioletcie miłość, wśród ogólnej zabawy, oparów alkoholi wszelakich i perwersyjnego seksu Wioletta mdleje. Upada po raz pierwszy. Oczywiście nikt jej omdlenia nie zauważa; mało tego: nikt z ucztujących nie chce zauważyć zbliżającej się śmierci. A być może jest tak, że Ci wszyscy rozbawieni, upojeni seksem ludzie, nie są w stanie zauważyć śmierci, bo ona ich nie dotyczy. A nie dotyczy ich dlatego, bo sami są już trupami. Bo zostali trupami za życia. A jak ktoś jest trupem to nie może umrzeć. Mało tego, Wioletta również jest trupem, więc również nie może umrzeć.
Myślę sobie, że Traviata wystawiona w Narodowym opowiada historię kobiety, która z martwej kukiełki, z zabawki, powoli przeistacza się za sprawą miłości w żywego człowieka tylko po to, żeby w końcowej scenie umrzeć. Umrzeć naprawdę.
Jest w Traviacie Trelińskiego scena,  a nawet kilka scen, w których główną rolę odgrywa taniec. Nie trzeba tęgiej głowy, żeby domyślić się, że na takich deskach jak opera narodowa tańczą sami profesjonaliści i zawodowcy od tańczenia. Tańczyli ładnie. Tańczyli mając na głowie trupie czaszki i tańczyli z nagimi piersiami. A mnie naszła taka myśl, że już średniowieczne tańce śmierci, tzw. dance macabre miały na celu oswojenie śmierci, a nawet lekkie jej obśmianie. W Traviace Trelińskiego też mamy taniec śmieci ale tu nie ma mowy o jej oswajaniu. U Trelińskiego po prostu mamy tańczące trupy. I jakież było moje zdziwienie, że wśród tańczących byli m. in. Edyta Herbuś i Rafał Maserak. Celebryci. I pomyślałem sobie wtedy, że oni tak naprawdę grają samych siebie, że Maserak i Herbuś tańcząc w Traviacie, opowiadają nam tym tańcem o sobie. Ich trupie maski na scenie są obrazem trupów Maseraka I Herbuś widzianych na ekranach telewizorów i na różnego rodzaju plotkach.pl czy pudelkach.com. I pomyślałem sobie jeszcze, że jeśli Maserak i Herbuś, to również Doda, Wojewódzki, to większość tzw. artystów. Ich telewizyjne, medialne twarze, to twarze trupów. Takiego psikusa nam zrobił Treliński.
Całość przedstawienia jest zrobiona z rozmachem. Kostiumy, scenografia, ruchoma scena gdzie obrazy się zmieniają jak niusy na serwisach plotkarskich. Jest nawet kiczowata dyskotekowa kula. Ale wszystko to jest mirażem, jest złudą. Dokładniej mówiąc: wszystko należy do krainy śmierci. I dopiero na koniec, kiedy na scenie pozostaje krzesło, lustro i Aleksandra Kurzak, zaczyna się prawda. Kiedy Wioletcie policzki zaczynają blednąć (la rose del volto) i gdy zbliża się śmierć, zaczyna się dla niej prawdziwe życie.
Na koniec jedno małe ale, skierowane do mężczyzn. Jeśli pójdziecie kiedyś na Traviatę, w której partię Wioletty będzie śpiewała Aleksandra Kurzak, to nie musicie się powstrzymywać. Gdy pani Ola zacznie śpiewać Addio del pasato, możecie się spokojnie popłakać. Ja się powstrzymywałem, bo obok siedziała żona, a troszkę dalej koleżanka. I było mi głupio. Tera żałuję. Trzeba było ryczeć ja bóbr.
 
karmaniola
O mnie karmaniola

;

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura