CBA udało się wreszcie, po szeroko zakrojonym odłowie płotek i kilku pozorowanych działaniach dotyczących jakże znienawidzonych konkurentów politycznych, wpaść na trop prawdziwej afery. Co prawda jakieś dwa lata za późno i akurat dziwnym trafem w czasie, gdy sprawa pozorowanych działań wreszcie dopełzła na prokuratorskie ławy, ale się wreszcie udało. Niestety, jak na państwo prawa (choćby nawet dobrze udawane) przystało, należało się również rozliczyć ze spraw mniej przyjemnych, czyli bezwstydnego fałszerstwa dokumentów nie będących absolutnie koniecznymi do poprawnego działania Biura na ewidentne polityczne zamówienie nabzdyczonego sułtana z Żoliborza. Niezależnie od tego, co może twierdzić Kamiński, idiotyczne pogłoski jakoby miał zostać ścięty, przepraszam, zdjęty ze stanowiska za wywleczenie na wierzch afery hazardowej są wyssane z palca - sprawa kręci się już od dość dawna, niezależnie od rzekomych nacisków, i nie ma co histeryzować (jak czyni to cudownie przybyły z Brukseli agent Ziobro Ziobro Siedem), że to zemsta władzy. Jakby to była zemsta władzy, to władza już dawno przycięłaby Kamińskiego równo z trawą, żeby się nie pętał pod nogami, a nie trzymała go w dobrej wierze na stołku, nawet pomimo toczącego się postępowania prokuratorskiego - w końcu jak oderwanym od rzeczywistości trzeba być, żeby nie wiedzieć, jakie chryje dzieją się w polskich sądach? Toż ja (jeśli pamiętacie) zostałem ściągnięty po czterech latach do sądu tylko dlatego, że moje imię i nazwisko były takie same jak jakiegoś jełopa, który zrobił imprezę w Milanówku, na której podobno widział, jak jego kolega najpierw się napił, a potem zaliczył tak zwanego dzwona z osobą bliżej niesprecyzowaną. Gdyby to była sprawa polityczna, to naciski wobec prokuratorów byłyby dużo bardziej stanowcze i Kamińskiego z zarzutami pogoniono by w diabły ze stołka już jakiś rok temu.
Na dobrą sprawę, cała ta historia z polityczną nagonką jest mocno dęta. Może Ziobro Ziobro Siedem zna się na urządzaniu politycznej nagonki przez sądy i prokuratury lepiej ode mnie, bo ma praktyczne doświadczenie? Nie wnikam. Wiem natomiast, że nic tak nie rozpieprza notowań partii jak wyciągnięcie na jaw jakiejś grubej afery. Jedni wyciągają nadużycie władzy, strasząc widmem Krwawego Feliksa, drudzy wynoszą do Buraka, pardon, Rzepy tajne stenogramy, żeby tylko "ujawnić aferzystów" w partii rządzącej - nie można było się wstrzymać do momentu, w którym kogoś wyprowadzono by w kajdankach? To przecież wyglądałoby o wiele ładniej i nie trzeba by było robić z siebie kretynów w mediach, że się wywleka jakieś niejasne sprawy, na temat których jeszcze nie ma jednoznacznego zdania odpowiednich organów ścigania (wyjąwszy te prasowe). I końcowy argument - z jakiej paki Zioberia bredzi o utajnieniu zarzutów dla Kamińskiego, skoro media znają je doskonale, a utajnianie, jak nakazuje logika, nie powinno dotyczyć samych stron sporu?
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka