Niniejszym odszczekuję mój wczorajszy wpis o tym, jak to Donek ugryziony w zad przez Kamińskiego zakasał rękawy i poszedł robić nam lepiej. Owszem, Donek poszedł robić nam lepiej, czyli gorzej. Salonowcy już zaczynają kumać, że coś tu jest nie tak, bo może i rysiowe automaty znikną z piwiarni i sklepów monopolowych, ale za to Totolotek uzyska pozycję monopolisty i będzie mógł nas golić do upadłego, dowolnie zawyżając stawki i zaniżając wygrane.
PO reklamowało się jako partia liberalna. Jaki to liberalizm, widać - najpierw wymyśla się narzucone ukazem daniny zwane dopłatami, a potem, aby tylko na gwałt dopompować więdnące słupki, wymyśla się kolejną ustawę godną Kononowicza. Nie będzie automatów, nie będzie salonów, nie będzie niczego. Ha! Nawet hazardu w internecie nie będzie, i to się podobno da monitorować... Jasne. A co, jeżeli w Polsce objawi nam się druga Anshe Chung albo trafi się jakiś fuksiarz, który w Entropia Universe zgarnie jakiś łup wart tysiąc dolców i puści go na aukcji za pięć razy tyle? Pojawia się tajemniczo duża ilość szmalu na koncie? Pojawia się. Hazard to? Ależ skąd. Po prostu delikwent z obrotu wirtualnymi działkami tudzież ciekawymi (i równie wirtualnymi) produktami w Second Life czerpie realne zyski albo ma szczęście i z rzezania mobów zgarnia drogie a rzadko spotykane fanty. Niestety rząd udaje Greka, a dokładniej greckich ustawodawców. Ci tak się zapędzili w tępieniu hazardu, że zdelegalizowali... gry komputerowe. Czasowo, bo potem ludzie się wściekli i zaczęli się domagać wyprostowania kretyńskiego przepisu, ale zdelegalizowali.
Innymi słowy, rząd wylewa dziecko z kąpielą, zamiast wymyślić jakiś długofalowy plan uprzątnięcia tego burdelu, jakim okazała się ustawa hazardowa. I teraz będziemy się tak z tym bujać, to zakazując, to znowu zakaz znosząc, a salonowcy tylko uprzejmie przypominają, co się działo, jak Kongres zabronił w USA spożywania alkoholu. Bo mamy do czynienia z podobnym problemem.
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka