Nie wiem, co uskutecznia Janusz Palikot, ale jego zachowanie można porównać tylko do prób wybierania naparstkiem wody z tonącego Titanica. Jego rozpaczliwe miotanie się jest zwyczajnie żenujące - platformiane szczyty na własne życzenie napytały sobie biedy, prowadząc niejasny geszeft z Rysiem, i nie ma co palić głupa, że to wszystko licha polityczna intryga sułtana Jarkacza. Ciemnota ludu ma swoje granice, a Janusz Palikot właśnie je przekroczył. DWA RAZY.
Już nawet nie oglądam obrad komisji śledczej, kompiluję doniesienia zewsząd, co w tak zwanym praniu owocuje wywaleniem do kosza mediów prorządowych, które wymownie milczą. Cała nadzieja w blogerach - niektórym nawet chce się obiektywnie relacjonować to, co komisja wyprawia, i dzięki Bogu. Mamy dzięki temu takie zrób-to-sam: czytelnik dostaje wypowiedzi i może je sam dowolnie nadinterpretować. Pozostaje jednak pytanie: czy takie palenie głupa nie doprowadzi do pożaru, w którym cała wiarygodność Platformy pójdzie z dymem?
Bonusowo: sondaże wskazują, że jak Donek nie będzie chciał kandydować na prezydenta, to następny pod względem popularności jest właśnie Palikot. Chyba właśnie mój mózg trawi schizofrenia bezobjawowa - odnoszę wrażenie, że jestem jednym z ostatnich normalnych ludzi, a cała reszta świata dostała ciężkiej korby.
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka